Rozmawiamy z Mariuszem Grochowskim - dyrektorem Brzeskiego Centrum Medycznego i przewodniczącym Rady Miejskiej Brzegu - m.in. o następujących problemach: o poprawiającej się sytuacji ekonomicznej szpitala;
o trudniejszej od poprzedniej kadencji samorządowej; o nowym herbie, który w ocenie rozmówcy jest prosty i nowoczesny; o niewybudowanym hotelu; o obumieraniu centrum miasta; o oszukanych brzeżanach i o słownym... sadyzmie.
LESZEK TOMCZUK: Zamierzałem porozmawiać wyłącznie o samorządzie, ale znajdujemy się na terenie BCM i winniśmy Czytelnikom przybliżyć kulisy dramatycznego wydarzenia, jakim była śmierć 17-latki w brzeskim szpitalu. Na jakim etapie wyjaśniania jest ta smutna sprawa? MARIUSZ GROCHOWSKI: Wykonano sekcję zwłok, ale nie mamy jeszcze kompletnych wyników. Czekamy na sygnał z prokuratury. Wiem, że sekcja nie wykazała błędów chirurgicznych, a cała reszta jest wielką niewiadomą. Na dobrą sprawę nikt nie wie co się wydarzyło. Po prostu wielka tragedia i trudno coś więcej powiedzieć.
Czy w związku z tym dramatem podjęliście środki zaradcze? Mamy powołane odpowiednie komitety, które tym się zajmują. Każdy podobny przypadek jest wnikliwie badany. Już kilkanaście minut po zgonie osoba zastępująca ordynatora oddziału zgłosiła zaistniały problem. To są procedury nadzwyczajne i zarazem dla nas standardowe.
Jaka jest kondycja BCM? Pod względem ekonomicznym sytuacja poprawia się. Zmniejszyliśmy straty i sprzyjały temu różne przedsięwzięcia, choćby termomodernizacja. Dla przykładu: w listopadzie 2010 roku na ciepło wydaliśmy ponad 100 000 zł., a w roku ubiegłym, kiedy listopad był zimniejszy, zapłaciliśmy nieco ponad 40 000 zł. Nie wspomnę o innych oszczędnościach: na gazie i elektryczności. Ten program po prostu działa. Zmieniliśmy dostawcę energii i tylko z tego tytułu mamy 25-procentowy zysk.
Jak układa się współpraca z NFZ? Nasze oczekiwania nie są spełnione do końca, ale mamy kontrakt i to co podpisaliśmy jest płacone. Zawsze pojawia się problem pod koniec roku kalendarzowego, kiedy kontrakt się kończy. Wtedy stajemy każdego dnia przed dylematem, bo my zajmujemy się ratowaniem życia konkretnego pacjenta i nie zastanawiamy się, czy kontrakt już się wyczerpał. To jest największy problem.
Minął półmetek sprawowania funkcji przewodniczącego Rady Miejskiej. Proszę o krótkie podsumowanie. Były to bardzo trudne dwa lata, z tego względu, że w poprzedniej kadencji
(rozmówca pełnił tę samą funkcję - przyp. LT), mieliśmy wzrost gospodarczy i z roku na rok było więcej pieniędzy na wielorakie inwestycje. Pieniądze unijne stopniały, a ustawa o finansowaniu samorządów wprowadza bardzo restrykcyjne rozwiązania. Jako miasto musieliśmy zbilansować wydatki bieżące z przychodami, co było trudne, a kolejne ograniczenia tak naprawdę związują nam ręce. Mamy coraz mniejsze możliwości działania. W tym roku ministerstwo finansów praktycznie przyłożyło nam nóż do gardła. Krótko mówiąc: mamy obsuw finansowy i nie ma z czym poszaleć
/śmiech/. W poprzedniej kadencji było więcej merytorycznej dyskusji, teraz pojawiają się ataki słowne żeby komuś zrobić coś na złość, czy wyprowadzić z równowagi. W poprzedniej kadencji tego nie było. Sądzę, że radni napatrzyli się na zachowania polityków pokazywane przez telewizje, które niekoniecznie mają coś wspólnego z kulturą osobistą.
Jak trzyma się tzw. "pakt Huczyńskiego", na który burmistrz bardzo liczył nazajutrz po wygranych wyborach? W domyśle chodzi mi o zgodne współdziałanie PiS-u z SLD. Nie ma czegoś takiego jak koalicja PiS z SLD, natomiast wszyscy, którzy chcą pracować dla dobra miasta to robią. Nikt ślepo nie popiera uchwał proponowanych przez burmistrza. Jeżeli coś się nam nie podoba, zmieniamy to i głosujemy przeciwko. Gdybyśmy byli paktem bezwarunkowo popierającym burmistrza inaczej wyglądałby budżet, proszę przyjrzeć się ostatniej uchwale. Wprowadziliśmy zmiany wbrew burmistrzowi i wprowadziliśmy zupełnie inne zapisy w budżecie.
Czyli mówienie o "pakcie" nie ma sensu? Ja bym tego tak nie nazwał. Osobiście potrafię pracować z każdym i wsłuchuję się we wszystkie opinie. Gdyby ten pakt był monolitem głosowania Rady wyglądałyby zupełnie inaczej, np. 12:9 albo 13:8.
Czy dzisiaj podniósłby pan rękę "za" w głosowaniu nad odstępstwem w wyegzekwowaniu umownej kary 5 mln zł od niesolidnego biznesmena, który nie wybudował hotelu? Nieprawdą jest - i muszę to zaakcentować - że Rada anulowała karę. Widzieliśmy dokumenty finansowe firmy, które nie dałyby miastu żadnego grosza, a wyegzekwowanie kary przekreśliłoby szansę wybudowania hotelu.
W lutym 2013 roku hotel ma już stać, pytam: czy inwestor zdąży? Nie! Harmonogram tego nie przewidywał...
Muszę zacytować publiczne zapewnienie p. Mirosława Skowrona, goszczącego na sesji majowej w 2011 r., której pan przewodniczył, i na konkretne zapytanie radnego Jana Pikora podał taki termin. Te fakty odgrzałem w satyrycznej formie i odsyłam do felietonu "Hotel Etiopia". Mogę pokazać harmonogram, który określa inne terminy.
Ale brzeżanie nic o tym nie wiedzą! Rozumiem, że p. Skowron radnemu Pikorowi udzielił odpowiedzi wymijającej? Historia hotelu, choć krótka, ma swoją legendę i jest co najmniej zastanawiająca. Zapytam więc inaczej: czy Rada Miasta powinna wspierać prywatnych biznesmenów, którzy są zwyczajnie niesolidni? Tajemnicą poliszynela jest, że p. Skowron to przyjaciel burmistrza i średnio rozgarnięty brzeżanin ma prawo się dziwić, kiedy tych dziwnych zdarzeń nie ogarnia. Pan Skowron nie jest moim przyjacielem
/śmiech/.
Wrócę do poprzedniego pytania. A więc dzisiaj, gdyby było takie głosowanie, byłby pan "za"? Zastanowiłbym się. Nie znam obecnej sytuacji finansowej tego przedsiębiorcy, wtedy podniosłem rękę żeby ratować miejsca pracy.
Nie czuje pan, że brzeżanie zostali oszukani? Trochę tak. Z pewnością nie czuję się z tym komfortowo.
Czy ma pan świadomość, że kupcy i inni przedsiębiorcy działający w centrum miasta nagłe niepowodzenia biznesowe, straty sięgające 50%, tłumaczą wprowadzeniem strefy płatnego parkowania? Czy nie ma pan wrażenia, że w tym względzie coś przeoczyliśmy? Mnie przeraża liczba ciemnych witryn "do wynajęcia". Mnie też przeraża. Obserwujemy to zjawisko i dostrzegamy problem. To nie jest tylko kwestia strefy płatnego parkowania. Przypominam, że były bardzo mocne naciski żeby w centrum zrobić porządek z chaotycznym parkowaniem. Centrum rzeczywiście opustoszało, ale zapełniły się podwórka. To że kupcom spadły obroty wynika z tego, że nie mamy wpływu na powstawanie centrów handlowych poza strefą płatnego parkowania, gdzie uciekli klienci. Przedsiębiorcy sprzedają wzajemnie ziemię i to oni decydują, co tam powstanie. Od sześciu lat, jak jestem w Radzie toczymy boje by utrudnić powstawanie kolejnych wielkich obiektów handlowych, bo to prowadzi do obumierania centrum miasta.
Handlowcy kategorycznie twierdzą, że nagły krach nastąpił w momencie ruszenia strefy płatnego parkowania, narzekają oczywiście na konkurencję supermarketów, ale pretensje mają do samorządowców za tę nieszczęsną strefę. Trzeba obserwować zjawisko. Niby poprawiły się warunki do parkowania, ale powstał problem z kupcami.
Rada żyje tematem bankrutującego centrum? Rozmawiamy, analizowaliśmy sprawę w klubie. Niech przez rok strefa funkcjonuje i zobaczymy co dalej.
Podoba się panu architektura obiektu handlowego przy ul. Wrocławskiej, szumnie nazywanego galerią, posadowionego w bezpośrednim sąsiedztwie Zamku Piastowskiego i pozostałych zabytków? Pyta pan o względy estetyczne? Nie podoba mi się. Ale to jest temat dla konserwatora zabytków, pewnie można było obiekt wystylizować, jak dla przykładu Hotel Arte.
A co z nazwą blaszaka handlowego, w mieście pełno Żabek, Biedronek i innych żyjątek i nikt nie używa tak spektakularnej nazwy? Czy nie powinniśmy nazwy miasta chronić? A jaka to nazwa?
Galeria Brzeg. Szeroko rozpisywał się o tym jeden z brzeskich tygodników i z całych sił promował. Niestety, nie wiedziałem że obiekt tak nazwano
/śmiech/.
Zostańmy przy symbolice i porozmawiamy o nowym herbie Brzegu. Pytanie jest następujące: po co heraldycy tak namieszali? Wielu brzeżan twierdzi, że to karykatura herbu. I najważniejsze: dlaczego brzeżanie zostali zaskoczeni? To teza nieuprawniona i zwykłe krytykanctwo. Mnie ten herb się podoba, jest nowoczesny i prosty. Wniosek uproszczenia herbu do pierwotnej pieczęci znalezionej głęboko w archiwach padł ze strony komisji heraldycznej. To nie jest kompetencja Rady Miejskiej.
Dlaczego temat nowych symboli ujrzał światło dzienne dopiero w styczniu, choć uchwałę rozpatrywaliście jeszcze w październiku ub. roku? Pracowaliśmy nad Statutem Miasta oficjalnie i informacja była dostępna na BIP. Jestem zdziwiony, że nagle robi się taki szum, trzeba było interweniować na etapie prac projektowych.
Niestety, temat żył po cichu, a brzeżanie zostali zaskoczeni i dali upust emocjom na różnych forach. Krytykę należy kierować do heraldyków.
Czy RM powinna zajmować się prywatnymi nadawcami, mam na myśli Telewizję Trwam, którą brzescy radni wzięli w obronę? Tak. Uważam, że to co stało się z Telewizją Trwam wymagało naszej reakcji, bo to problem demokracji w przestrzeni medialnej.
Ale czy tym ma się zajmować Rada Miejska Brzegu nad Odrą? Zajmujemy się różnymi sprawami, np. wystosowaliśmy apel o uregulowanie rzeki Odry.
Gdyby TVN miał podobne kłopoty, Rada również angażowałaby swoją energię? Być może..., gdybamy teraz. Jeszcze raz podkreślę: potraktowanie Telewizji Trwam to skandal, naginanie i naciąganie prawa!
Teraz liczne cytaty znalezione w różnych mediach: mobbing, doprowadzanie do płaczu, obrażanie, wyzwanie, oskarżenie o przestępstwa, mieszanie z błotem, słowny sadyzm, najgorsze praktyki Samoobrony, ataki, eskalacja pomówień i insynuacji, niemerytoryczna atmosfera, nieposzanowanie godności urzędników, załatwianie prywaty, karygodne i nieetyczne zachowania radnych, poniżanie, wyśmiewanie, nieuznawanie polskiej kultury i obyczajowości, brak szacunku wobec gości... Czyje to słowa? Nie wiem.
Tak Radę Miejską opisuje pierwszy obywatel Brzegu p. Wojciech Huczyński. Proszę o komentarz. Domyślam, że chodzi panu o ostatnie pismo burmistrza adresowane do mnie? Nie zgadzam się z opinią burmistrza. Nie widzę takiego problemu. Wystąpiłem z pismem do przewodniczących komisji o wyjaśnienia i wcześniej z nimi rozmawiałem, ale żaden nie był w stanie powiedzieć, co takiego się wydarzyło, że burmistrz tak zareagował. Czekam więc na odpowiedzi pisemne i potem podejmę jakąś reakcję. Na ten moment nie widzę podstaw do takich określeń.
Burmistrz pana instruuje, co pan powinien zrobić, nie chcę przesadzać, ale odnoszę wrażenie, że przewodniczący RM ma być chłopcem do bicia. Nie czuje się pan dotknięty formą listów? Przyznaję, trochę czuję się dotknięty i nie tylko ja, ale i przewodniczący komisji. Mogę zgodzić się z twierdzeniem, że niekiedy granice dyskusji są przekraczane, ale reakcja burmistrza jest nieadekwatna i niesprawiedliwa.
Miniony rok można nazwać rokiem listów otwartych ojca miasta. Jak pan to ocenia? Trudno mi formułować oceny skoro mieszkańcy dwukrotnie zadecydowali, że chcą takiego burmistrza. Widocznie autor listów dostrzega w tym jakąś szansę, czując skuteczność i dlatego tak działa?
Burmistrz wypowiedział współpracę z Radą? Nie może wypowiedzieć współpracy! W ogóle nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Wspólnie przecież działamy na rzecz tego miasta.
Możemy mówić o kryzysie? Jeszcze nie wiem. Kryzys będzie wtedy, kiedy zablokujemy się i nie będziemy mogli funkcjonować z powodu nieobecności burmistrza.
Dziękuję za rozmowę.