Rozmawiamy z Bartłomiejem Janem Tyczyńskim - wiceprzewodniczącym Rady Miasta Brzegu o sercu po lewej stronie, o głuchym telefonie, o ludzkiej twarzy brzeskiego PiS-u i aktywności w wirtualnym świecie.
LESZEK TOMCZUK: Proszę określić imperatyw decydujący o pańskim wyborze politycznym.
BARTŁOMIEJ TYCZYŃSKI: Do SLD wstąpiłem w roku 2000 w wieku 20 lat i w partii tej funkcjonuję nadal mimo jej wzlotów i upadków. Partyjną drogę rozpocząłem bez jakichkolwiek koneksji i znajomości. Jest to moja jedyna partia i mam nadzieję, że nie będę zmieniał barw, choć polski rynek polityczny jest dosyć zmienny.
Rynek polityczny?
Mówię to świadomie i trochę przekornie, widzimy co się dzieje. Czasami to jest handel: co komu się bardziej opłaca, proszę spojrzeć na prawą stronę sceny politycznej.
Czy dwudziestolatek dokonuje świadomych wyborów politycznych?
Tak, byłem wówczas zielony, jeśli chodzi o sprawy polityczne i - przypominam - rok 2000 był złotym okresem SLD, który szedł do władzy. Okrzyków ?precz z komuną" było niewiele. Potem przetrwałem okres spadku popularności partii ale z perspektywy dziesięciolecia uważam, że dokonałem słusznego wyboru.
Serce ma pan po lewej stronie?
Tak, od zawsze.
I właśnie w tej partii robi pan karierę na szczeblu samorządowym...
Czuję się z tym bardzo dobrze, bo nikt mnie do niczego nie popychał ani niczego nie ułatwiał.
Z profilu na Facebooku wynika coś innego, manifestuje pan szerokie znajomości z pierwszoplanowymi politykami SLD.
To prawda, z większością z nich jestem po imieniu, dzwonimy do siebie i esemesujemy, ale to nie znaczy, że te osoby jakość szczególnie mnie wspierają. Od ponad 2 lat jestem pracownikiem etatowym w zarządzie wojewódzkim partii i to daje szansę na zawieranie rozlicznych znajomości.
Czy to towarzystwo do strawienia?
Z ust mi pan to wyjął /śmiech/. Mam w zanadrzu wiele innych zdjęć, ale nie chcę ich na Facebooku publikować. Tzw. pierwszoplanowe gwiazdy partyjne poznałem od innej strony i okazuje się, że są to bardzo sympatyczni i ?normalni" ludzie.
Rozumiem, że zdjęcia publikuje pan za zgodą tych osób?
Oczywiście, ale teraz już nawet nie muszę pytać i nigdy z tym nie miałem problemów. Polityka to jest teraz moje całe życie - stąd i profil na Facebook'u taki musi być.
Dlaczego brzeski SLD poszedł do wyborów podzielony, czy to pańska porażka?
W jakimś stopniu pewnie tak, ale nie mam sobie wiele do zarzucenia. W partii znalazło się kilka osób z nieco inną wizją a wyborcy pokazali komu chcieli zaufać. Koledzy, mimo sporego zaangażowania sił i środków, zdobyli tylko jeden mandat w powiecie.
Pan też ciężko pracował by raz jeszcze zdobyć mandat. Sukces jest podwójny bo jest pan wiceprzewodniczącym Rady Miasta, która stała się przez to ideologicznie niedookreślona. W jakim zakresie musiał pan ustąpić?
Rada powinna być jak najmniej ideologiczna, a ja z nikim cyrografu nie podpisałem i z czystym sumieniem powiem, że nic nie przehandlowałem.
Burmistrz jest zachwycony nową Radą, ale nie mówi o koalicji a o ?pakcie", niech pan to rozwinie.
Koalicję na piśmie podpisaliśmy w województwie, w Brzegu takiej potrzeby nie było. Po trzech latach mojego kierowania partią zdobyliśmy 4 mandaty, choć liczyłem na więcej, co uprawnia mnie do zajmowania jakiejś pozycji w Radzie Miasta. Przyznam teraz, że w toku kampanii w ogóle nie myślałem o stanowiskach.
Platforma Obywatelska została wyautowana?
Od dnia wyborów z tamtej strony nie otrzymałem żadnego sygnału o chęci rozmowy co do składu Rady. Nikt do mnie, jako przewodniczącego brzeskiego SLD, nie zadzwonił i nie znam powodu milczenia. A wiem, że o innych kolegów zabiegano. Z tego powodu ubolewam.
SLD zdobył mniej mandatów od PO, może to z tamtej strony oczekiwano na pański telefon?
To zwycięska partia dobiera sobie tych, z którymi zamierza współpracować. Widocznie ze mną brzeskiej PO było nie po drodze? Gdyby nie było gorącej linii z moimi koleżankami i kolegami w mieście i powiecie może wypadki potoczyłyby się inaczej. Wiem, że jakieś rozmowy PO z SLD odbywały się za pośrednictwem posła Garbowskiego, ale jak już powiedziałem: nie mam sobie nic do zarzucenia.
Nie wyklucza pan, że gdyby zadzwoniono układ Rady mógłby być inny?
W polityce nigdy nie mówi się nigdy i ja nie powiedziałem ?nigdy", ale śpię spokojnie.
Musiał się pan układać z tym strasznym PiS-em, wszak SLD i PiS to pies i kot...
Zgoda, ale w Warszawie /śmiech/.
Czy pańscy sławni koledzy ze stolicy wiedzą, że ?romansuje" pan z prawicą?
Oczywiście!
Czyli PiS nie jest takie straszne, jak to malują: prof. Joanna Senyszyn i wicemarszałek Jerzy Wenderlich?
Z ludźmi z brzeskiego PiS można się dogadać, czego dowiedliśmy już cztery lata temu, kiedy zapobiegliśmy paraliżowi pracy Rady Miasta i zmieniliśmy prezydium. Obecnie jest szansa na dobrą współpracę między naszymi partiami.
A więc partyjne sztandary z haftowanymi orłami odstawiamy w kąt?
Oczywiście że sztandary się liczą, ale ludzie rozsądni zawsze są w stanie ze sobą rozmawiać. W jakimś stopniu lewicowe serce krwawi, ale - proszę mi wierzyć - nie było innego wyjścia. I powiem coś więcej: krwawi serce, że w brzeskim PiS-ie są ludzie, z którymi można się porozumieć a w PO wręcz przeciwnie.
W Radzie zabraknie osób znaczących, które grały pierwsze skrzypce przez cztery lata. Dacie sobie bez nich radę?
Nie tylko sobie poradzimy ale będzie lepsza atmosfera i skuteczniejsze działanie. Taką gwarancję ta Rada daje.
Burmistrz rzutem na taśmę, w wyborczej dogrywce, w okolicznościowej gazetce zapowiedział wielkie inwestycje: reanimację amfiteatru, wybudowanie przystani na Odrze i rozbudowę aquaparku. Gruszki na wierzbie, sen, populizm? Będziecie to realizować!
Gazetkę widziałem w przelocie, ale to zapowiedział kandydat na burmistrza i on zostanie rozliczony z niespełnionych obietnic. Dzisiaj nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy na te inwestycje znajdziemy środki. Na ten moment jeszcze nie wiem, jak pan burmistrz zamierza te zadania zrealizować.
Czyli Rada ma zgryz bo przecież powinna pomysły ojca miasta realizować, czas słodkiej opozycji i recenzowania z boku minął i trzeba zderzyć się z realnym rządzeniem.
Nigdy nie uchylałem się od odpowiedzialności bo jestem osobą publiczną i mam świadomość ciążącej na mnie odpowiedzialności.
Co jest największą bolączką Brzegu?
Zrównoważony rozwój miasta. Są takie miejsca, że można nie uwierzyć, że to Brzeg, choćby Wyspa Jeżynowa za młynem. Albo dworki-potworki, posprzedawane kiedyś za grosze i dzisiaj umierające. No i słynne już chodniki nie dla ludzi.
Czy pańskie ambicje ograniczają się tylko do Brzegu?
W tym momencie realizuję się tutaj i na przykład nie widziałbym się w sejmiku wojewódzkim. I nie potrafię dzisiaj odpowiedzieć, czy mógłbym działać na innych szczeblach politycznych, ale nigdy nie mówię nigdy. Nie ujmowałbym tego w kategoriach ambicji.
Mocno zaznacza się pan w mediach elektronicznych, choćby na Forumbrzeg.pl. Co taka aktywność panu daje?
Obecność w sieci jest dla mnie znakomitą szkołą życia, to możliwość dialogowania z ludźmi niekoniecznie mi życzliwymi. Bez Internetu nie miałbym tylu okazji do wymiany poglądów i poznawania oczekiwań mieszkańców Brzegu. Dziwię się, że moi koledzy radni tych form komunikacji z wyborcami nie doceniają. Wypełniając swój mandat w swoistej ?konspiracji" robią duży błąd. Przy okazji przypominam, że przez cały prowadzę swoją witrynę internetową, wystarczy w oknie wyszukiwarki wpisać moje imię i nazwisko.
Dziękuję za rozmowę.