Rozmawiamy z Adamem Boberskim - autorem książki ?Zapiski zmarłego w domu" o tym, co zauważy każdy licealista, o znalezieniu we własnej szufladzie pewnego manuskryptu, o autoinspiracji i słynnej interpunkcji Boberskiego.
Leszek Tomczuk: Na wstępie rozwikłajmy dość wyrafinowany tytuł: ?Zapiski zmarłego w domu". Czy zmarły może w ogóle coś ciekawego opowiedzieć, co następnie przeistoczy się w książkę? Naprawdę znalazłeś czyjś rękopis?
Adam Boberski: Tytuł nawiązuje do powieści Dostojewskiego ?Zapiski z martwego domu" - co zauważy każdy licealista. Moje ?Zapiski zmarłego w domu" to dostojewszczyzna, ale przefiltrowana przez polski romantyzm. Mój ?podziemny człowiek" jest zarazem polskim romantykiem, a więc nie jest taki biesowaty jak bohaterowie Dostojewskiego. Pytasz, czy zmarły może coś ciekawego opowiedzieć? Jeśli jest zmarłym za życia, to może. Mój bohater, nie tylko rzeźnik z tekstu, który użyczył swego tytułu całości tomu, ale także inne jego sobowtórze wcielenia, jest właśnie kimś takim. Żywym i martwym jednocześnie - i to w całkiem realistycznym ujęciu. Żywym w sensie fizycznym, a martwym w sensie psychicznym, bo wydał na siebie wyrok, który zresztą nosił w sercu przez całe życie, i bliski jest jego wykonania. Poza tym tytuł, jeśli odnieść go tylko do zwierzeń rzeźnika, można jeszcze interpretować bardzo prosto: bohater spisuje swoją spowiedź, póki żyje, a następnie zostaje ona przy nim znaleziona, kiedy jest już martwy - i tyle. Ale też można sobie tego bohatera, w jego rozmaitych wcieleniach, wyobrazić jako bohatera romantycznego, takiego jak Gustaw z IV części ?Dziadów", a więc kogoś, kto ten wyrok już wykonał, ale stał się - taka wola autora - romantycznym dziwadłem, pętającym się między światem żywych i umarłych, i pojedynkującym się w imieniu całej ludzkości, niczym Konrad z III części ?Dziadów", z Wielkim Nieobecnym. Tytuł jest więc wieloznaczny, może nawet bardziej wieloznaczny niż główne opowiadanie zbioru, ale jego interpretacje wcale się nie wykluczają. Czy ja jestem znalazcą tego manuskryptu? Oczywiście! Znalazłem go we własnej szufladzie.
W książce wyczytuję mnóstwo powiązań z twoją osobą: począwszy od ?Pana Bazylego" do ?Smutnego turysty". Nie uwierzę, że większość opowieści wzięła się z obserwacji uczestniczącej. Ta książka to (prawie) cały Adam Boberski! Nie mylę się?
Masz rację. Jest tam wiele ze mnie, nie będę się wypierał. Byłem dla siebie inspiracją. To jestem ja, mój duchowy portret, ale z lekka zmistyfikowany. Przy czym, po latach (niektóre z tych tekstów są dość stare), sam już nie wiem, gdzie zaczyna się, a gdzie kończy mistyfikacja. Wszystko się wymieszało. Ekscentryczna automistyfikacja, która mieści się w pojęciu fikcji literackiej, jest, jak sądzę, jednym ze sposobów dochodzenia do prawdy - o sobie, o człowieku. Jest kłamstwem służącym prawdzie. Ale i tak w literaturze od treści zawsze ważniejsza jest forma. Ktoś może skrytykować mój światopogląd, ale bardziej zaboli krytyka dotycząca stylu. Oczywiście treść jest zaraz na drugim miejscu.
W warstwie konstrukcyjnej uważniejszego czytelnika porusza interpunkcja. Osobiście odbieram to jako bardzo udaną zabawę literacką i bynajmniej nie jest to przytyk. W przypowiastce ?O kobietach i książkach" mamy jeden wielki akapit, który zapełniłeś zdaniami wykrzyknikowymi. Coś chciałeś wykrzyczeć, czy zakrzyczeć?
Słynna interpunkcja Boberskiego... Tak, w dziedzinie interpunkcji to ja jestem maestro. Wykrzykniki, o których mówisz, w tej ?antyfeministycznej" gawędzie, będącej parodią monologu romantycznego, raczej wskazują na to, że treści tego utworu, tego ?krzyku" racjonalisty, który popadł w lekki obłęd, nie należy traktować zbyt serio. To jest wyraźnie sygnalizowane formą tego wariackiego monologu. Inteligentne czytelniczki zrozumieją to w lot. To, że przywilejem satyry jest pewna przesada, wyolbrzymienie, dzięki którym dochodzi się nie do prawd absolutnych, ale do półprawd, ćwierćprawd. Natomiast feministki oczywiście spaliłyby mnie za to, co napisałem, na stosie.
Marzysz o tym, ażeby ?Zapiski..." przeczytała Claudia Schiffer?
Ja jestem marzycielem, ale o tym akurat nie marzę. Moje marzenia nie sięgają aż tak daleko. Takie marzenie to już byłoby bardzo blisko wiary, a ja z wiarą się pożegnałem. ?Zapiski..." są moim pożegnaniem. Są obrazem walki, ostatniego starcia wiary i ateizmu, przy czym od razu wiadomo było, że los wiary jest przesądzony, jak los arystokracji broniącej się w Okopach Świętej Trójcy. A Claudią Schiffer zachwycam się, jak dawniej. To się nigdy nie zmieni. Tak jak nie zmieni się mój wielki szacunek dla religii. To tylko niewierzący może mieć tak wielki szacunek.
Końcowy rozdział: ?Notatnik sprzeczności" jest książką w książce. W moim odczuciu trochę nie pasuje do całości, bowiem kwalifikuje się do publikacji odrębnej. To zbiór ?złotych" myśli autora. Z jedną z nich jest mi szczególnie po drodze: ?Kobiety mnie porzucały, bo nie rozumiały mnie. Wreszcie spotkałem taką kobietę, która mnie zrozumiała. I dlatego mnie porzuciła". Skąd tyle o mnie wiesz? Dodam tylko, że każde zdanie owej sentencji, zamiast kropką, zakończyłbym wykrzyknikiem... Zgadzasz się na taką przeróbkę?
?Notatnik sprzeczności" to jest jakby suplement. Wszystkie te aforyzmy, rozważania korespondują z treścią wcześniejszych, fabularnych utworów. Mogłoby tego nie być. Niektórzy uważają, że to jest najciekawszy fragment książki. Cieszy mnie, że odnajdujesz się w moich ?Zapiskach...". Znaczy to, że jest w nich trochę prawdy. Że da się je czytać. Znaczy to również, że wiesz to samo, co ja. Tyle że mnie czasami udaje się tę wiedzę przenieść na papier wcześniej niż Tobie. Co zaś do przeróbki, którą sugerujesz, obawiam się, że mocno naruszyłem przysługujący mi limit wykrzykników w ?gadce" ?O kobietach i książkach", i teraz wolałbym być oszczędniejszy.
Spotkanie autorskie z Adamem Boberskim planowane jest na 3 września (piątek) w Herbaciarni, godz. 19:30, przed seansem filmowym w ramach przeglądu kina niezależnego. Zapraszamy!