poniedziałek, 29 kwietnia 2024
porozmawiajmy o pogodzieNa zakończenie lata rozlatałem się i poleciałem do Norwegii. Do kraju fiordów i miliona wysp, do krainy deszczowo-wichrowej, gdzie żyją ludzie twardzi i pracowici. Zechciałem tam pobyć z ważnego powodu. Jakiś czas temu, bowiem doszedłem do wniosku, że i Polska pomału staje się drugą Norwegią. Oczywiście nie pod względem stopy życiowej, na to akurat trzeba jeszcze poczekać do momentu, kiedy już ziszczą się tuskowe cuda.
 
Braci Norwegów w czymś jednak doganiamy, choćby w klimacie, a ściślej: w jego kapryśności i nieprzewidywalności, nagłych zaciemnieniach i równie niespodziewanych rozjaśnieniach. Po paru dniach pobytu uświadomiłem sobie, że w jednym ich nigdy nie dopędzimy. U nas nie występuje zjawisko deszczów padających? poziomo. Tak, to nie pomyłka. Chociaż nie, polska Matka Natura z tym sobie, co prawda nie radzi, ale rodzimi politycy z pewnością już tak. Dla nich to pryszczyk, jeśli znajdzie się zapotrzebowanie elektoratu na taką ekstrawagancję meteorologiczną, czemu nie? Wszak wszystkomające programoprojekty są specjalnością polskiej reklamy politycznej.
 
 
norway1
 
 
Nim opowiem o Norwegach muszę wrócić do początku podróży. Warszawskie Okęcie ma już trzy terminale: od początku za ciasny terminal I i z hukiem oddany terminal II. Huk wziął się z awantury odbiorczej, którą wywołali politycy, owi pieczeniarze uwielbiający fetować każdą okazję, niechby to była narodowa klęska.

Tanie linie lotnicze (np. norwegian.no) wciąż korzystają z najstarszej hali, która nosi melodyjną nazwę Etiuda. To tam rozgrywały się przylotowo-odlotowe akcje kultowych filmów Stanisława Bareji, nawiązujące do rzeczywistości Peerelu. Start w cywilizację akurat z takiego miejsca jest bardzo pożyteczny, człowiekowi nie pokręci się w głowie, wciąż wie, kim jest i skąd przybywa. Spójrzmy na problem od strony traumatycznej. Pasażer odprawiony koncertowo w Etiudzie ląduje gdzieś w Europie, w jakimś nowoczesnym porcie lotniczym, jako ten elegancko zakompleksiony Polak, człek z krainy, gdzie ino bursztynowy świerzop i dzięcielina pała.
Kwadratowy problem ma ten, kto już kiedyś zaliczył lądowanie w Azji, dajmy na to na Kamczatce. Niestety, Bareja nawet tam nie znalazłby plenerów dla swoich filmów. O norweskich portach lepiej nie wspominać, ale pozostańmy już w starej Europie.

 Wspomniałem, że Norwegowie są twardzi, a wszystko przez okrutną aurę i niewyobrażalne trudności geologiczno-geograficzne. Norweskiego hartu ducha nabywają Polacy, dość licznie tutaj żyjący. Polską mowę słyszy się na norweskich chodnikach równie często, jak narzecza arabskie i afrykańskie. W kraju tym uchodzimy za pracowitych i zaradnych, deklasujemy czarnoskórych z ich lajtowym etosem pracy, zainteresowanych łatwo osiągalnym socjalem.


Podążając do najmniejszej w Norwegii gminy Solund, liczącej 860 dusz, nazywanej gminą tysiąca wysp, wchodzącej w skład województwa Sogn og Fjordane trzeba pokonać dziesiątki kilometrów w 37 tunelach, przeprawić się przez 7 mostów i promem przez morze. Tam znajduje się największy fiord świata z największym lodowcem Europy Jostedalsbreen. Sogn og Fjordane szczyci się też tunelem liczącym, bagatela, 27 km. Z tej monumentalnej infrastruktury komunikacyjnej niewielu korzysta. A zresztą niby, kto ma jeździć, skoro każdy ma łódź i woli pływać z wyspy do wyspy?

Widząc owe cuda człowiek natychmiast wraca myślami do ojczyzny. Awykonalna przez kłótliwość Górali zakopianka, jak na standardy skandynawskie trasa łatwiuśka, mogłaby być zastąpiona tunelem lub wiszącym mostem. Ba, łatwo powiedzieć, a skąd na to wziąć dutki? W naszym mieście też trudno związać brzeg z brzegiem jakimś mosteczkiem / tunelikiem, mamy ważniejsze wydatki. Jeszcze nie nastawialiśmy wystarczająco dużo brzydkich pomników.
 
 
norway2

 

 Norwegów jest ok. 5 milionów, Polaków ponad siedem razy więcej. Tam wszystko porobione, tutaj sporo przed nami. Już nie mogę doczekać cudu powrotów Polaków hartujących etos pracy w Skandynawii.


Na zakończenie moje odkrycie. Już wiem skąd się wzięło norweskie bogactwo. To nie tyle ropa, co ichniejsza mentalność. Norwegowie w wolnych chwilach sobie rozmawiają. O czym? - trzebaby zapytać. O pogodzie, kiedy jaka była, analizują, polemizują, wspominają i porównują. Jednym słowem: nuda. Aha, równie namiętnie rozprawiają o rybach, nazywając ten sam gatunek wielorako, w zależności od długości i wieku danego osobnika. Ale to temat dla niewtajemniczonych niepojęty. Zwłaszcza dla Polaków zaangażowanych w boje polityczne, obwiniających się wzajemnie za wszystkie niepowodzenia.

Na sam koniec marzenie. Kiedy dopędzimy już Norwegię ileż czeka nas imprez odbiorczych!  Czy notable podołają z przecinaniem wstęg? Czy nie zrejterują z uroczystości z powodu deszczu padającego poziomo?


Leszek Tomczuk (Sola - Norwegia)

 

reportaze na pasku