Pomiędzy drewnianymi willami, pamiętającymi Józefa Piłsudskiego, mało w dzisiejszym Truskawcu przykładów zabytkowej architektury. Spośród dwustu siedemdziesięciu oryginalnych obiektów ocalało zaledwie pięćdziesiąt.
Cienie przeszłości
Pomiędzy drewnianymi willami, pamiętającymi Józefa Piłsudskiego, mało w dzisiejszym Truskawcu przykładów zabytkowej architektury. Spośród dwustu siedemdziesięciu oryginalnych obiektów ocalało zaledwie pięćdziesiąt. Z reguły kiepsko odrestaurowanych, częstokroć w niezgodzie z estetyką typową dla polskich uzdrowisk. Ponad wszystko wypiętrzają się okropne wysokościowce i dominują nad okolicą, psując ogólne wrażenie. Na każdym kroku niedokończenie i niedoróbki. W zaskakujących miejscach, również w najbardziej reprezentacyjnych. Pozostawiona robota i nie wiadomo, co z tym dalej będzie. Opuszczenie, zapomnienie i zaniechanie porasta mchem, co może brzmi poetycko, ale to, niestety, tamtejsza proza. Odnosi się wrażenie, że wykonawca w pośpiechu nawiał a inwestor zbankrutował i wszystkiego się wyrzekł. Ale na tle kryzysowej Ukrainy Truskawiec jawi się niczym eldorado. Więcej tam budowlanych żurawi, aniżeli w stołecznym Kijowie.
Willa Niczyja
Oto reprezentacyjna "Willa Niczyja", posadowiona naprzeciwko polskiego kościółka. Stylowo odbudowana i wyróżniająca się spośród nowoczesnej architektury kurortowej. Szepcze się, że budynek był własnością samego prezydenta Ukrainy. Teraz już jest nie wiadomo czyj, przeszedł bowiem przez dziesiąte ręce po awanturach politycznych wywołanych przez pazernych polityków. Piękna Julia Tymoszenko postanowiła obnażyć machinacje majątkowego swojego konkurenta Wiktora Juszczenki. Kłótnia na najwyższym szczeblu, niby nikt nie wie po co i o co, jak to w politycznym zamieszaniu, choć przecież wiadomo, że chodzi o kasę i władzę. Od wielu lat przy opuszczonej willi nie widać nikogo. Znowu pewnie zmienił się właściciel - mówi się półoficjalnie ? bo ostatniej zimy posesję solidnie ogrodzono.
Kurort Jarosza
Takich dramatów w Truskawcu niemało, ot, choćby pensjonat Świtezianka, gdzie za dobę trzeba zapłacić 150 $, czyli sporą część tamtejszego uposażenia. Właściciele wystrzelali się nawzajem, a ostatni rzekomo popełnił samobójstwo. Nikt nie wie, kto tym mieniem rozporządza. Uzdrowiskowy Truskawiec jest dziełem Rajmunda Jarosza, któremu niedawno ufundowano tablicę i wyeksponowano ją na frontonie Muzeum Michajła Biłasa - ukraińskiego artysty. Ów okazały budynek to willa Goplana, według projektu Stanisława Witkiewicza - ojca Witkacego. Z drewna i bez jednego gwoździa, w okresie swojej świetności - letnia rezydencja Jaroszów.
Świat utracony
W odsłonięciu symbolu upamiętniającego rzeczywistego właściciela Truskawca uczestniczył jego imiennik - wnuk Rajmund Jarosz, aktor z Krakowa. Wyznał, że z miastem Dziadka nic go nie wiąże i powtórnie tam nie pojedzie. Może przez to, że dwujęzyczny napis nie oddaje pełnej prawdy historycznej? Oto treść: 1875 - 1937 Rajmund Jarosz prezes Spółki Akcyjnej "Zdroje Truskawieckie" w latach 1911 - 1937, budowniczy i reformator. Śladów po Marszałku, który chętnie w Truskawcu wypoczywał, już nie ma żadnych, zostało jedynie wzgórze na którym onegdaj stały wojskowe obiekty sanatoryjne. Teraz to teren prywatny, gdzie za jakiś czas pewnie wyrosną koszmarne wieżowce. Natomiast w miejscu willi Janusza Korczaka rozkwitają dzisiaj kwietniowe żonkile oraz powoli budzą się karłowate róże.
Cerkiew na prochach
19 kwietnia - Wielkanoc w obrządku greko-katolickim na przy cerkiewnym placyku, który jest częścią cmentarza z opuszczonymi mogiłami. Świątynię pobudowano na ludzkich prochach: polskich, żydowskich i ukraińskich. Nie ma mowy o profanacji. Wewnątrz znajduje się tablica z ich imionami a każde nabożeństwo rozpoczyna modlitwa za spokój zmarłych, których kości stanowią symboliczny fundament cerkiewki. Życie toczy się dalej. Dzisiaj trochę głośno, nastrój festynowy. Na estradzie śpiewający artyści i młodzi tancerze ciągnący wokół cerkwi węża. Wszyscy na galowo, niektórzy w ludowych soroczkach lub choćby w koszulkach z ukraińskimi akcentami. Wierni wciąż opłakują Papieża Polaka. Do wiary garnie się głównie młode pokolenie. To zasługa dynamicznego popa, który zawładnął ich duszami. Rodzice, ludzie ukształtowani na radziecką modłę, nie mają nic przeciwko temu i życzliwie kibicują odradzaniu się wiary. Z pewnością to lepsze niż horiłka?
Powrót z niebytu
Burzliwą historię ma kościółek polski, pięknie odnowiony, z nowym dachem i elewacją, urokliwie zlokalizowany na niewielkim wzniesieniu, przy ulicy Suchowola 1. Za sowietów należał do miejscowego kołchozu i był przeznaczony na skład nawozów chemicznych. Potem, kiedy zadekretowano stalinowskie oświecenie, działało tam muzeum ateizmu a na suficie wyświetlano filmy sławiące komunistyczny raj. Prezbiterium było wykorzystywane, jako zaplecze gospodarcze. Ot, zwyczajna historia z happy endem? Kościół można było przecież wysadzić w powietrze i wystawić w tym miejscu, na cześć jakiegoś cymbała, pamiatnik z sierpem i młotem.
Pan Stanisław
Świątynią kierują ojcowie redemptoryści, niestety, często się zmieniają. Na szczęście jest tam ktoś od zawsze, to Stanisław Czapla - charyzmatyczny kościelny z niespożytą energią, mieszkający w Truskawcu 43 lata. Do kurortu przywieźli go rodzice celem podratowania lichego zdrowia. Skoro wyzdrowiał - został na zawsze. Cud uzdrowienia odpłaca swojemu kościołowi w wieloraki sposób. Dogląda wszystkiego, a nawet maluje akrylowe freski podług wzorów ocalałych po pożarze. Stanisław w Truskawcu jest powszechnie rozpoznawalny. Oprócz funkcji kościelnego pełni rolę przewodnika i oprowadza Polaków po uzdrowisku oraz po pobliskim Drohobyczu - mieście mistrza słowa polskiego -Bruno Schultza. Pokazuje ostatnie ślady zaświadczające o polskości tamtejszej ziemi.
Nowe życie
O polski kościół walczono 17 lat i zebrano 1,5 tys. podpisów. Podwaliną odrodzenia się Parafii p.w. Wniebowzięcia NMP było 26 rodzin: polsko-ukraińskich, polsko-rosyjskich, żydowsko-polskich i wszelkich innych kombinacji narodowościowych. Wystarczyło, że w danej familii ktoś zapragnął kultywować wyznanie rzymsko-katolickie. Teraz to chram kurortowy. Oprócz regularnych nabożeństw mają tam miejsce zdarzenia artystyczne. We wtorki, piątki i niedziele o 20.00 w ofercie programowej: Wieczory z poezją, muzyką organową i skrzypcową. Pan Stanisław recytuje w trzech językach podniosłe teksty a przed ołtarzem popisują się: skrzypaczka Aleksandra Tymkiw i wokalistka Anna Nieczaj z lwowskiego teatru ? w programie dowolnym: Od klasyki, poprzez szlagiery, do muzyki kościelnej. To nawiązanie do przedwojennej tradycji. Na kościelnym chórze koncertował przecież sam Jan Kiepura, który przybywał do truskawieckiego zdroju popić legendarnej Naftusi.
W stronę przyszłości
Aktualnie parafianie zbierają na prawdziwe organy bowiem użytkowany instrument to elektroniczny substytut. Od chwili wyświęcenia kościoła, a więc przez sześć lat, udało się zgromadzić 8 tys. euro, potrzeba jeszcze dziewięć. Organy czekają już u zaprzyjaźnionego proboszcza, który znacznie zszedł z ceny. Nie jest to nowy instrument, ale w sam raz przyda się w truskawieckiej świątyni. Poruszający koncert wieńczy polonez Michała Kleofasa Ogińskiego Pożegnanie Ojczyzny. Była to piękna lekcja patriotyzmu ? po rosyjsku, po ukraińsku i po polsku. Za Bóg zapłać, a jeśli ktoś bardziej ofiarny - mógł dociążyć skarbonkę rublem, hrywną lub złotówką, co łaska.
(zdjęcia autora)