Na dworcu niczym terminal aeroportu wsiadamy do superszybkiego pociągu i mkniemy do kolejnej stolicy cesarskich Chin. W chińskiej skali odbywamy podróż podmiejską, bo trwa zaledwie ponad godzinę, ze średnią szybkością 250 km/h, w porywach 304-380 km/h, co z wypiekami na twarzach obfotografowują przybyli z cywilizowanego ponoć świata "długonosi" podróżni.
Ów osobliwy spektakl odbywa się przy nieskrywanych uśmiechach pasażerów miejscowych. Niestety, za krótki dystans by pociąg rozpędził się maksymalnie, co białasów trochę rozczarowuje, choć ostatecznie rzuciłoby przecież na kolana.
Poza ogromnymi metropoliami Chiny mają zacofaną - póki co - prowincję pospinaną ultranowoczesnymi liniami kolejowymi, po których pomykają pociągi-pociski. Nie tylko tak wyglądają, już sama prędkość oszołamia. Oczywiście na tle maszyn pstrykamy pamiątkowe zdjęcia i jest to zrozumiałe, ale dlaczego identycznie reagują tubylcy? Z pewnością również po raz pierwszy w życiu zobaczyli podobne cuda techniki.
Naprawdę nieistotne, że ojciec sieci kolei dużych prędkości, niejaki pan Liu Zhijun, obecnie w więzieniu oczekuje na wyrok śmierci za łapówkarstwo na niewyobrażalną skalę (16,1 mln $). Z racji, że jest postrzegany jako minister ds. transportu, który przyczynił się do realizacji ambitnego programu i w krótkim czasie stworzył z Chin światową potęgę KDP, wciąż może liczyć na... dożywocie. Za dobre sprawowanie, ma się rozumieć. Osobiście jestem ciekaw, jak drogich i ile zagarków napożaczali mu serdeczni koledzy.
Komunikacyjnym kuriozum jest kolej magnetyczna z Szanghaju do międzynarodowego portu lotniczego Pudong. To nieco ponad 30 km w zaledwie 7 minut, czyli 400 km/h! Jedyna taka kolejka na świecie. Niemcy wymyślili, ale z uwagi na nieopłacalność nie zbudowali u siebie, upchając patent Chińczykom. Japończycy z Niemcami wciąż takie rozwiązanie testują, a Chińczycy poszli na całość i zdecydowali się na komercyjne zastosowanie! Co ciekawe, wagoniki lewitują nad torem. O wykolejeniu więc nie ma co dywagować. Cóż, onegdaj wszystko wyjątkowe i bolshoye występowało wyłącznie w ZSRR, teraz w komunistycznych inaczej Chinach.
Poza kolejami prowincję przecinają wygodne autostrady z gigantycznymi węzłami komunikacyjnymi. Wszystko pachnące świeżością i w dalszej rozbudowie, toteż na ten moment nie można dostrzec niedoskonałości, czyli tzw. chińszczyzny. Całe trakty, także na odludziu, obsadzono świetnie utrzymaną roślinnością ozdobną. Widocznie mamy do czynienia z nowym, ekologicznym trendem, bo rośliny są młode, a tysiące drzewek zabezpieczono palikami i solidnie wypionowano. Być może Chińczycy zrozumieli, że z dewastacją przyrody doszli już do ściany, a raczej do Wielkiego Muru Chińskiego.
Kompleksy przed autostradami europejskimi, zwłaszcza niemieckimi, byłyby tam nieuzasadnione. Wystarczy wyobrazić ciągnące się dziesiątkami kilometrów wiadukty lub tunele na terenach powodziowych, wielopoziomowe i z kosmicznymi ślimakami, a przy tym równolegle biegnące koleje dużych prędkości - KDP. Ażeby dopełnić całości wszystkie tablice informacyjne, prócz chińskich ideogramów, zawierają nazwy angielskie. Zgubić się w dzisiejszych Chinach nie sposób.
Praktycznie nie ma zdezelowamych pojazdów, choć idzie spotkać cudaczne wehikuły, trójkołowce i jakieś samoróbki, wszak Państwo Środka jest wielką prowincją. Samochody, których marek trudno odgadnąć, no może po kształcie, ale i ten jest mocno zmodyfikowany w stosunku do maszyn jeżdżących po europejskich drogach. Pełno citroënów, volkswagenów, mniej audi i całkiem rzadko mercedesy. Niektóre modele ze starego kontynentu noszą wyłącznie chińskie nazwy, zwłaszcza że w Europie już dawno zjechały z taśm montażowych. 40% produkcji samochodowej ma miejsce w Szanghaju. Dominują koncerny niemieckie i General Motors z USA, w Chinach w ogromnej masie pod postacią buick'a.
Uważane za auta stare, pojazdy czteroletnie idą na rynek wtórny do Mongolii, Rosji, Turcji i tzw. rozwijających się krajów, głównie do Afryki. Dla Chińczyków rynkiem zbytu jest cały świat, w sytuacji kiedy Europa zamyka się w sobie i ogranicza do Ameryki Północnej.
Centra małych i wielkich miast wyróżniają się prostymi chodnikami, czystością, brakiem psich kup i graffiti! Oto wzorzec chińskiej estetyki i zarazem wektor dla ambitnych władz Brzegu, które przy modlitewnym wsparciu proboszczów rozpoczęły krucjatę z wandalami. Za to: chiński Pan Bóg im zapłać.
Zachwycające publiczne parki z setkami ćwiczących i tańczących (!) ludzi i co najważniejsze: zero barbarzyństwa, koszmarnego przekleństwa miast polskich. Chińczycy nie są jednak doskonali, wciąż powszechnie plują. Charkają dzieci i wytworne damy. Akcja uświadamiania narodu prowadzona przy okazji olimpiady nie powiodła się. No bo jak nauczyć etykiety miliarda ludzi kultywujących wielopokoleniową tradycję bekania po dobrym jedzeniu? Ot, prowincja.
Ale o tym potem. Azjatycką wycieczkę podsumujemy chińskimi smakami.
Tymczasem zapraszam do chińskiej galerii oraz polecam wcześniejsze relacje z podróży.
CHIŃSKI PLUS (galeria zdjęć) - kliknij
CHIŃSKA PODRÓBKA (1) - kliknij,
CHIŃSKA PODRÓBKA (2) - kliknij