niedziela, 24 listopada 2024
bajkal1Świat się skurczył i jest dostępniejszy. Wreszcie możemy realizować sny z dzieciństwa, spełniać marzenia przez wielkie M, bywać w miejscach niegdyś dla nas zakazanych, oddzielonych kretyńskimi kordonami politycznymi. W najdalszy zakątek Ziemi docierają samoloty, które za często jednak zaliczają twarde lądowania. A zresztą, co to za frajda znaleźć się na krańcu świata w kilkanaście godzin? 
 
 
 
Ażeby dotrzeć do Bajkału zdecydowałem się na wielodniową podróż koleją transsyberyjską. O urokach pokonywania rosyjskich bezkresów zdałem relację w poprzednim reportażu. Dzisiaj odpowiem na najprostsze pytania wiążące się z celem mojej podróży.



Dlaczego Bajkał?

 

- Dlaczego tam i dlaczego tak daleko? Dobre pytanie. Głównie po to, by zrozumieć czas i przestrzeń. Tak jest. I żeby uprzedzić turystyczną szarańczę, która tam jeszcze nie wylądowała. A Bajkał chciałem zobaczyć przy okazji, bo to jezioro reliktowe, najstarsze ze wszystkich, zaczęło się tworzyć w oligocenie 20 - 30 milionów lat temu i jest najgłębszym (1637 m!) słodkim akwenem na Ziemi. To rezerwuar 1/5 wody ludzkości, wody wyjątkowo czystej, którą można pić bez przegotowania wszędzie, poza ujściem Selengi, jednej z 336 rzek zasilających jezioro. Ażeby było całkiem dziwnie nadmiar masy wodnej Bajkał oddaje dzięki jedynej rzece! Jest to wielka i wspaniała Angara, prawy dopływ Jeniseju.
Swoją długością (670 km) Bajkał wpędza w kompleksy większość państw europejskich. My ze swoimi bałtyckimi plażami do tej skali nawet się nie zbliżamy. Dorównujemy za to w jednym: latem Bałtyk jest równie zimny (8 - 14C).



Istnieje tam życie?

 
Głębiny jeziora zamieszkują endemity i zoologiczne ciekawostki, których nie ma nigdzie na świecie. Najsławniejszy jest omul, ryba będąca podstawą nad bajkalskiej kuchni, jadana w różnej postaci - omul wędzony, omul smażony i na surowo. Przyznaję, że pałaszowanie surowych ryb uznawałem dotąd za obyczaj barbarzyński. Po spróbowaniu omula łatwiej mi zrozumieć na czym zasadza się szczęśliwość starego Sybiraka albo, dajmy na to, Lapończyka (choć ten ostatni nie ma szans delektować się omulem i musi, biedaczek, wcinać surowego łososia).
Innym endemitem jest nerpa - foka bajkalska, która ponoć dożywa 60 lat a na jej podstawowe menu składa gołomianka, niewielka rybka, pływający tłuszcz (pamiętajmy: zimno!), która również jest endemitem. I żeby było całkiem dziwnie gołomianka zalicza się do nielicznych na świecie ryb żyworodnych. Bajkał mimo że słodki ma też swoje gąbki. To kolejna ciekawostka. Doprawdy nie sposób opowiedzieć o wszystkich bajkalskich cudach i dziwach.



Są warunki dla ludzi?

 
Okolice jeziora to wypiętrzone na 3000 n.p.m. pasma górskie (Góry Bajkalskie, Góry Barguzińskie i pasmo Hamar Daban), z wiecznie ośnieżonymi szczytami. Specyficzny mikroklimat wyraża się w huraganowych wiatrach. Niejeden rybak wybrawszy się po omula stracił życie. Zdarzają się też pojedynczy żeglarze ekstremalni, nie liczący się z nagłymi załamaniami pogody. Meteorologiczne przewidywania są mało skuteczne. Sam doświadczyłem jak Bajkał pomrukuje, huczy a potem strasznie wyje. Mimo intensywnego słońca, ni stąd ni zowąd, zaczęło niemiłosiernie dmuchać i natychmiast pojawiła się wielka woda. Miejscowi zapewniają, że jesienią fala dochodzi do pięciu metrów.

 Od stycznia do maja jezioro skuwa lód. Fakt ów wykorzystywano w przeszłości do organizowania transportu na skróty, w poprzek (40 - 80 km) i polegało to na układaniu torów kolejowych. Rzekomo głębiny skrywają całe składy, których nie zdołano na czas ewakuować.

 

bajkal2

bajkal3

Można się dogadać?



Rdzenni mieszkańcy okolic Bajkału to zdziesiątkowani Ewenkowie oraz bardziej liczni Buriaci, ludność pochodzenia mongolskiego. - Jesteśmy Mongołami, ale rosyjskimi, dumnie i mocno akcentują, jakby chcieli przekonać, jak mocno różnią się od ludów żyjących za najbliższą granicą.

- Mongolia jest bardziej dzika - opowiada poznany w pociągu Buriat Nikołaj Michajłowicz, mąż atrakcyjnej Buriatki - Hody. Oboje posiadają rozliczne gadżety cywilizacyjne, jakieś walkmany i komórki, którym poświęcają sporo energii. Nie dowiedziałem się, czy wyznają szamanizm, czy też lamaizm - religie charakterystyczne dla tej szerokości geograficznej. Zachowanie i europejskie nawyki świadczyłyby jednak, że padli ofiarą przymusowej ateizacji, prowadzonej przez sowietów przez ostatnie 70 lat.

Dowody na odradzający się szamanizm są wszechobecne. Szczególnie w okolicy burhanu o nazwie Szamanka, niezwykłej góry na wyspie Olchon. W czerwcu każdego roku zjeżdżają tutaj szamani z całego świata pozostawiając ślady w postaci kolorowych, modlitewnych szarf, z dominacją niebieskich, zaplątanych na pniach drzew i krzewów. Wszędzie też spotyka się kopczyki, niektóre ogromne, usypane z kamieni i zwieńczone masztem obowiązanym różnokolorowymi skrawkami materiału.

Buriaci współżyją z Rosjanami, jak się wydaje, zgodnie. Nic też nie mają do ludności napływowej, która na Syberii wylądowała w ramach stalinowskiego eksperymentu - przymusowo.Widuje się mieszane pary z uroczymi dziećmi - Metysami. Śladów innych wyznań prawie nie ma. To skutek stuletniej chrystianizacji, realizowanej na siłę przez prawosławnych, a następnie rugowania przez komunistów jakichkolwiek przejawów religijności.

bajkal4

bajkal5

 

Ludziom żyje się ciężko?

 
Największą wyspą na Bajkale jest Olchon, o długości 72 km i szerokości 15 km, zabawiłem tam, w osadzie Chużir, prawie tydzień. Mieszkańcy dopiero od roku mają prąd. Na wyspę coraz liczniej zjeżdżają turyści z głębi Syberii. To amatorzy długich, romantycznych spacerów i smakosze omula serwowanego na trzy wcześniej opisane sposoby. Pojedynczy Europejczycy, zwłaszcza ci bez namiotów, z łatwością znajdują kwatery prywatne, gwarantujące przyzwoity poziom socjalny. Można też biwakować,w zasadzie wszędzie i bez większych obaw. Warto wiedzieć, że sklepiki na wyspie są nieźle zaopatrzone i oferują produkty globalne, z coca-colą oraz pizzą (hi, hi) włącznie.
Olchon położony na jezierze zawierającym 20 procent słodkiej wody na Ziemi cierpi na brak wody pitnej. Taki paradoks. Woda jest dowożona beczkowozami z rozróżnieniem: dopicia i do celów gospodarczych. Owa niedogodność bynajmniej nie przesądza o tym, że wyspiarze są brudasami. Przeciwnie. Ktoś znający fińską saunę, i zachwycający się klimatami skandynawskimi, powinien do kompletu zaliczyć rosyjską banię. Piekielnie gorące kamienie, lodowata bajkalska woda, rozgrzany syberyjski cedr, brzozowe witki i gigantyczne kłęby pary..., uff, jak gorąco i zdrowo. Czy muszę coś jeszcze dodawać?

Siedemdziesięcioletni olchończyk Jurij Maksymowicz Kamiencow, mieszkający od zawsze tuż przy na brzeżnym urwisku, wciąż i wciąż się obsuwającym się do wody, zapytany, jak tu się żyje, na przykład zimą, kwituje jednym słowem - prywykli! Nigdzie indziej nie wyobraża życia, choćby dlatego, że wody do akumulatora nie musi kupować, ot, czerpie ją wprost z Bajkału.


A chcą do Polski?

 
Na każdym kroku można liczyć na szczere zainteresowanie. Wzorem wyluzowanych Amerykanów Sybiracy też potrafią czarować uśmiechem, naprawdę. Ja, Europejczyk przecież, odpłacałem tym samym. Nietrudno więc było o spotkania niezwykłe, choćby na daczy u Ludy Borgunos przy ulicy Woroszyłowa.
Oto pięćdziesięciolatkowie, małżeństwo - Irena i Igor z okolic Chabarowska. Ona jeszcze nigdy nie widziała żywego Polaka ani jakiegokolwiek mieszkańca Europy. Żeby to potwierdzić musiałem zgodzić się na uszczypnięcie. Mile zaskoczona, że tak łatwo można się porozumieć, nawet po rosyjsku. Ich towarzysze - 30-letni Andriej z 50-letnią Nataszą, para przyjaciół. Wyluzowana Natia konfidencjonalnie zdradza, że jest z Andrzejem dla seksu. Uważa się za kochliwą a poprzedni chłop pił, bił i w ogóle był do niczego.
Cała czwórka zaniepokojona losem kolejnej pary znajomych - Wołodii i Kseni, z którymi umówili się na wyspie u Luby w Chużirze. Rankiem wszystko się wyjaśnia. Wreszcie zadzwonili: wczoraj był Dień Rybaka, nie ma czemu się dziwić, obsługa promu świętowała, mużczyny popilis i prom nie rabotał. Normalne.
Wszyscy, już w komplecie, zasiedliśmy do stołu zastawionego rybkami i różnymi (także polskimi) przysmakami. Znalazło się coś do zaspokojenia pragnienia - i piwo i wódeczka. A tu niespodzianka. Po biesiadzie nikt nie zabrał do pokoju wiktuałów, została nawet niedopita flaszeczka. Całą noc i pół dnia spokojnie stała na dworze i nikt z postronnych, przechodzących obok letników, jej nie ruszył. Niebywałe, prawda?
Na wzmiankę zasługuje dwudziestosiedmioletni Roman Fiodorowicz Akulinin, z pochodzenia Polak,doceniany przez przełożonych frezer z fabryki samolotów w Irkucku, snujący opowieść o pradziadku Polaku, który - ya dumayu - nazywał się Olbinski. Niestety, poza wspominkami rodzinnymi po przodku nic nie zostało.

- Czy ludzie narzekają na ciężki los i trudy życia na Syberii? - zagaduję. - Kak kto... - my żywiom - zgadzają się ze sobą pięćdziesięciolatkowie: Luda, Ira, Natasza, Ksenia, Igor i Wołodia. Da, da... - przytakują aprobująco, pokoleniowo młodsi, Roman z Andriejem.


Nasi tam docierają?

 
Zdarzają się sytuacje, które litościwie określiłbym, jako dziwne. Oto grupka Niemców podróżująca klimatyzowanym busem z uzbrojoną obstawą. Może ich przestrach uzasadniają żywe (drapieżne przecież) nerpy i uzębieni smakosze surowego - mniam, mniam - omula? Pewnie tak, innych zagrożeń nie dostrzegłem. Liczne na wyspie suśliki, choć ciekawskie, na widok zbliżającego się człowieka zwiewają do swoich nor, po czym znów pokazują wesołe łebki a bezdomne psy są groźne do momentu, kiedy nie schylimy się niby za kamieniem. Jedyne niedźwiedzie, jakie na Syberii widziałem, występują nawet dość licznie w Irkucku. W przyrodniczym muzeum. Wszystkie inne, po sterroryzowaniu przez rozlicznych myśliwych, zaszyły się w niedostępnej tajdze.

Powiem tak: w środowisku syberyjskim uzbrojeni Niemcy są jacyś niehalo. Wiem, trochę przesadziłem. Ażeby załagodzić potencjalny polityczny skandal polsko-niemiecki oświadczam na gorąco: użyłem skrótu myślowego i liczę na rozgrzeszenie.

Do ulubionych rozrywek przybyszów ze świata należy rozjeżdżanie olchońskich bezdroży lśniącymi od chromu land cruiser'ami i niezdartymi gazikami. Patrzeć tylko jak przyfruną paralotniarze,przypłyną szaleni surferzy a z głębin wypłyną ekstremalni nurkowie. Taka elita z pewnością wymusi postawienie w stolicy Olchonu - Chużirze Mc Donalds'a.

 

bajkal6

bajkal7

 

Dlaczego szamańskie morze?

 
Nie zaliczam siebie do ludzi szczególnie uduchowionych. Jestem raczej chłodnym realistą. Przez cały czas miałem świadomość, że poruszam się po terenie niespokojnym, sejsmiczne aktywnym. Niczego się nie wystraszyłem (przecież nie jestem Niemcem). Klimaty bajkalskie jednakowoż mnie powaliły. Dosłownie. I wciąż sam sobie stawiam pytania - dlaczego?

 

Może dlatego, że wszystko non stop się zmienia i że znalazłem się w centrum niezwykłej dynamiki zdarzeń?
Może przez to, że po burzy słońce otacza gigantyczny pierścień pary wodnej, przechodzący w kulistą tęczę?
Może przez te okruchy lawy wciąż wypluwane z głębin i znajdywane w piasku?
Może przez przybrzeżne kamienie w kolorystyce tak wyjątkowej, że nigdzie podobnych nie znajdziesz?
Może dlatego, że chmury łączą się z lustrem jeziora bez zauważalnej granicy?
Może dlatego, że dla Ewenków Bajkał to Łama - nieokiełznane morze?
Może...


W następnym odcinku pojedziemy do Mongolii.

(zdjęcia autora)


panorama album

 lizbona

 

reportaze na pasku