Partnerstwo Wschodnie jest nowym "wynalazkiem", który wypełnia przestrzeń medialną naszego kraju. To projekt polsko-szwedzki, obejmujący całą Unię Europejską. Owo partnerstwo jest niczym innym, jak ludzkim spojrzeniem na Białoruś, Ukrainę, Gruzję, Mołdawię, Azerbejdżan i Armenię. A konkretnie: chodzi o ułatwienia w ruchu wizowym, liberalizację handlu, wieloraką wymianę kulturalną, w tym otwarcie się uczelni na wschodnią młodzież. Unia zamierza wyasygnować na Partnerstwo 600 mln euro.
Z tej okazji nawet Najważniejsza Osoba w Państwie nie zrobiła focha i odstawiła w kąt pałacu kijek, który służy do wkładania w szprychy rządu Tuska. Musimy przewietrzyć nasze głowy z przestrachu wschodniego, ale sam projekt sczeźnie, jeśli Polska nie zmieni kursu wobec Rosji. Mądrzy politycy już o tym wiedzą, a głupi? Cóż, są jeszcze głupsi. Zachowują się tak, jakby Stalin z Hitlerem wciąż byli w grze. I jak na hamulcowych przystało, zasuwają do przodu z głowami odwróconymi do tyłu i co rusz nabijają sobie guza, mimo ?trzeciego oka?, które rzekomo pozwala widzieć dalej i wyraźniej. Ale dzisiaj nie o tym.
Napiszę teraz coś boleśnie banalnego i niech ten banalny ból potrwa do końca niniejszych rozważań. A więc niech boli: Ukraińcy, Białorusini, Azerowie, Gruzini, Mołdawianie i Ormianie z Rosjanami na czele (właśnie, nie wolno o nich zapominać) są zupełnie normalni. Tak jest! Kochają, śpiewają i tańczą. Tak, jak my. Są piękni i mądrzy (niekiedy brzydcy i głupi). Chcą żyć w spokoju i nie chcą martwić się o przyszłość dzieci. Mają małe i duże ambicje. Jeśli ktoś w tym momencie znacząco puka się w czoło - OK., rozumiem to, ale jestem przekonany, że wielu z nas takim myśleniem nie zaprząta sobie głowy.
Partnerstwo Wschodnie w mojej głowie rozgościło się już dawno, co udowodniłem wielokrotnie - słowem i czynem, niechby był to tylko czyn turystyczny. Skoro doczekałem czasu, że mój kraj wespół z sąsiadem zza Bałtyku zaproponował Europie taki eksperyment - pękam z dumy, która podbudowana jest niekłamaną radością. Chce się być Polakiem, chce się być Szwedem!
Niedawno wróciłem z Ukrainy, gdzie zostawiłem przyjaciół - Polaków i Ukraińców tam żyjących, którzy na prawdziwe partnerstwo czekają już ponad pół wieku. Żyją ze sobą zgodnie i nie chcą żyć gdzie indziej. A zresztą, niby gdzie mieliby żyć? Są u siebie, odgrodzeni kretyńskim kordonem od europejskiego raju. Fakt, mieszkają gorzej niż my, więcej niedoskonałości wokół nich, jakichś nienormalnych krawężników, wykopów, odkrytych studzienek i niepojętych niedoróbek. Bałaganu, który ma uchodzić za tamtejszy porządek. Dziwne jest choćby weekendowe grillowanie po lasach, ceremonialne odpoczywanie w pracy pomimo nicnierobienia i zamiast gajów i pól truskawkowych - ugory ciągnące się, hen, za horyzont. Piszę o tym z zatroskania i bynajmniej nie kpię.
Pytanie do nas: jak żyliśmy przed dwudziestoma laty, kiedy zachód był jeszcze mglistym marzeniem? Cóż, osiągnęliśmy kosmiczny sukces, mieliśmy farta i wylądowaliśmy w Unii. Wolę nie myśleć, w jakim położeniu bylibyśmy dzisiaj i jak wyglądałoby nasze życie, gdyby kraje zachodnie nie uchyliły nam furtek. Nie nadwerężając wyobraźni można stwierdzić to naocznie, wystarczy wypuścić się do Rosji i krajów postsowieckich. A jak mają się zmieniać wschodni sąsiedzi, kiedy poprzez durne ograniczenia nie mają szans poznania innego stylu życia?
Bohater Opowieści kresowej p. Stanisław Czapla z Truskawca, jako pięcioletnie dziecko, a więc 53 lata temu, był już spakowany i wraz z rodzicami opuszczał Mościska w ramach akcji repatriacyjnej. Ostatecznie matka nie zgodziła się na osierocenie rodzinnych grobów. Cała familia Czaplów żyje więc poza Polską, choć z ojczyzny nigdy nie zrezygnowała, a skoro macierz z powodów politycznych oddaliła się, pielęgnują ją w sercach.
Życzliwość p. Stanisława wobec innych nacji wydaje się niezwykła. Stanisław jest uosobieniem tolerancji, którą nabywa się żyjąc w wielonarodowym tyglu. Polityczne mądrale mogłyby u Stanisława pobierać lekcje nt. bezsensu ksenofobii ? siostry strachu przed obcym i nieznanym. Stanisław Czapla wciąż cierpi, że z braku wyboru musiał kupić meble w Synagodze Chóralnej w Drohobyczu, zamienionej na skład meblowy. Zastanówmy się: kto i co kupował w brzeskim Kościele Minorytów z Pl. Młynów, może kogoś coś dręczy?
Już w Brzegu odebrałem e-maila od o. Jakuba Zielińskiego - proboszcza polskiej parafii w Truskawcu, który dziękując za zainteresowanie Polakami z Kresów, zapowiada opublikowanie w ?Panoramie? artykułu o problematyce wschodniej. W ostatnim reportażu wspomniałem o kweście na organy, które mają zagrać w truskawieckiej świątyni. Bez oglądania się na Unię i rząd możemy wcielić w życie już teraz, tu, na samym dole, rzeczywiste Partnerstwo Wschodnie.
Dowolne datki można wpłacać na konto: Bank Ochrony Środowiska S.A., o/Tarnów, ul. Piłsudskiego 5, Rachunek nr: 10 1540 1203 2001 4280 4187 0004, z dopiskiem: "Dar na organy w kościele w Truskawcu".