Przedstawiciele środowiska akademickiego, w tym rektorzy najważniejszych szkół artystycznych, w liście otwartym sprzeciwiają się decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, piętnowaniu osób nieheternormatywnych oraz działaniom nowego ministra edukacji Przemysława Czarnka.
Szanowne Panie Profesorki,
Drogie Koleżanki,w ostatnich tygodniach władza po raz kolejny złamała zasady Konstytucji, piętnując tym razem środowiska mniejszości seksualnych. Zapowiedziano również sprzeczną z Konstytucją ideologizację polskich szkół, od przedszkola po uniwersytety, w duchu doktryny katolickiej i historycznych resentymentów, a ograbiony z powagi Trybunał Konstytucyjny zakazał prawa do usuwania płodów obciążonych nieuleczalnymi wadami. Wydaje się, że to przykłady zaczerpnięte z różnych dziedzin.
W rzeczywistości to działania zbieżne, związane z realizowaną przez władzę PiS-owską rewolucją „kulturową”, fundowaną polskiemu społeczeństwu, którego kształt duchowy i intelektualny ma wyrażać podporządkowanie się Kościołowi katolickiemu i ideom bogoojczyźnianym, brak szacunku dla prawa, wrogość wobec Innych, ksenofobia i zaściankowość. „Twarzą” tych zmian i ich wyjątkowo aktywnym orędownikiem jest obecny minister edukacji i nauki, co wskazuje nie tylko powód tej nominacji, ale także próbę włączenia środowiska akademickiego w makiaweliczny plan i jego „naukowe” uzasadnienie. W tym planie szczególną rolę wyznaczono kobietom, mającym wrócić do tradycyjnych ról, tzn. znosić w milczeniu przemoc domową, ciężar pielęgnowania dzieci, także tych dotkniętych niepełnosprawnością, wymagających całodobowej opieki, jak również dokonać ograniczenia aspiracji zawodowych na rzecz rzekomo świętych obowiązków prokreacyjnych.
My, profesorki polskich uniwersytetów i innych instytucji naukowych, mamy w istocie święte obowiązki – wobec nauki i społeczeństwa. Nauka musi pozostać tym, czym jest od stuleci, zbiorem teorii i praktyk społecznych, opartych na niedoskonałych, ale weryfikowalnych, porównywalnych, sprawdzalnych założeniach, wolnych od presji ideologicznej, także religijnej. Być może ratio i fides można pogodzić, ale operację tę zostawiamy za bramą uniwersytetów.
My, profesorki polskich uniwersytetów i instytutów naukowych, mamy też obowiązki wobec społeczeństwa, a szczególnie wobec tej jego części, która doznaje ewidentnych krzywd. Dlatego nawołujemy do protestu wobec kierunku rządzenia obranego przez władzę. Wprowadzane posunięcia cofają wolności obywatelskie do czasów wczesnego PRL-u lub dalszej przeszłości, uniemożliwiają podejmowanie decyzji życiowych w zgodzie z własnym sumieniem, skazują na cierpienia tysiące kobiet, prowadzą do życiowych dramatów, krępują uprawianie wolnych zawodów, podkopują fundamenty badań naukowych.
Autorytarna władza ma wiele sposobów, by wymusić posłuszeństwo, skłonić do bierności i milczenia. Ale społeczeństwo, dotknięte w swojej godności, nakłaniane przez rządowe media do przyjmowania kłamstw, okradane z posiadanych praw, ma wiele sposobów, by protestować teraz i zawsze, do skutku.
Drogie Koleżanki,
jesteście solą tej ziemi, oczy wielu ludzi zwrócone są w Waszą stronę z pytaniem: co robić? Zachęcamy Was do złożenia podpisu pod tym listem, kierowanym nie do władzy, która nas lekceważy, ale do obywateli, którzy bez względu na światopogląd, sprzeciwiają się ubezwłasnowolnieniu polskiego społeczeństwa lub dojrzewają do tego, by wyrażać swoje oburzenie. Podpiszcie ten list i upowszechnijcie swoje stanowisko w środowisku. Przepisy związane z pandemią wiążą nam ręce, ale protest odłożony w czasie nie oznacza rezygnacji z form oporu. Musimy się podjąć tego zadania, musimy uporządkować Nasz Dom.