piątek, 19 kwietnia 2024

DOC.20201110.37658807.1Pod koniec lat osiemdziesiątych w Europie dokonywało się przemeblowanie sceny politycznej. Upadał Związek Radziecki, Czechosłowacja, jednoczyły się Niemcy, trwała tzw. Jesień Ludów, która przyniosła z jednej strony aksamitną rewolucję, z drugiej krwawy pucz w Rumunii.

 

Dominika Cosic

 

Z kolei zachód Europy integrował się w ramach Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. W tym ogólnym zamieszaniu niemal niepostrzeżenie dokonywał się dramat rozpadu i wojen w Jugosławii. Kiedy zajęta swoimi sprawami Europa zwróciła uwagę na Bałkany, było już za późno: trwały wojny w Chorwacji i Bośni i Hercegowinie. Przypominam te fakty nie bez powodu. Po trzydziestu latach mamy do czynienia z podobną sytuacją. Znów jest czas gwałtownych zmian, przyśpieszonych dodatkowo przez pandemię, jej wpływ na nowy kształt życia społecznego i spodziewanej recesji. Dodatkowo znów jest eskalacja zamachów terrorystycznych, głównie we Francji, dokonuje się nie do końca przewidywalny Brexit, nierozwiązany jest problem polityki migracyjnej, ale nawet i budżetowej Unii Europejskiej. W niemal każdym kraju członkowskim Unii są wewnętrzne problemy, nieraz przybierające formy niepokojów społecznych. I znów Bałkany schodzą z centrum uwagi. Były brytyjski europoseł, generał broni, Goeffrey Van Orden zwrócił mi uwagę na tę analogię już dwa lata temu, od tamtej pory stała się ona jeszcze bardziej aktualna.

Co takiego dzieje się na Bałkanach i dlaczego są one takie ważne dla reszty Europy? Z sześciu byłych republik jugosłowiańskich dwie, czyli Słowenia i Chorwacja są już członkami i Unii Europejskiej i NATO. Pozostałe cztery prowadzą rozmowy akcesyjne z obiema tymi organizacjami, przy czym Czarnogóra i Macedonia Północna już weszły do NATO. Pozostają Serbia i Bośnia i Hercegowina i to one są teraz kluczowe dla pokoju i stabilizacji.

W 2008 roku, w konsekwencji nalotów NATO na Jugosławię w 1999 roku Kosowo jednostronnie ogłosiło niepodległość, którą uznała większość krajów UE. I to właśnie uznanie niepodległości Kosowa jest warunkiem stawianym Serbii przez wspólnotę europejską. Dla Serbii jest to bardzo trudne nie tylko dlatego, że Kosowo jest historycznym sercem Serbii i jeszcze na początku XX wieku to Serbowie stanowili większość mieszkańców. Teraz będący mniejszością Serbowie są, podobnie jak i serbskie zabytki historyczne, poddawani opresji ze strony albańskiej. Przez 12 lat nie udawało się wyjść z tego impasu. Nieoczekiwanie rozmowy serbsko-kosowskie pod przewodnictwem Donalda Trumpa w Waszyngtonie dały szansę. W zamian za oddanie zamieszkałego przez Albańczyków rejonu Preszewa i Bujanovca, Serbia miałaby otrzymać zamieszkałe przez Serbów północne Kosowo z centrum w Kosovskiej Mitrovicy. Te rozmowy i zbliżenie między USA a Serbią wywołały niewybredne żarty ze strony rosyjskich polityków, a tak naprawdę zaniepokojenie. Serbowie odpowiedzieli nie tylko oburzeniem, ale co ważniejsze po raz pierwszy nie wysłali swoich wojsk na manewry organizowane przez Białoruś. Prezydent Putin odwołał zapowiadaną wcześniej wizytę w Serbii. To pierwsze na tak wielką skalę napięcie w relacjach na linii Moskwa-Belgrad stwarza szansę na mocniejsze wciągnięcie Serbii w euroatlantycką orbitę. To jest zadanie dla Polski.

Przez całe lata polska polityka zagraniczna koncentrowała się na naszych wschodnich sąsiadach, czego wyrazem było współtworzone przez Polskę Partnerstwo Wschodnie. Dopiero od kilku lat Polska zaczęła dostrzegać Bałkany Zachodnie, czego przykładem jest choćby nasz udział w tzw. procesie berlińskim, w tym zorganizowana kilkanaście miesięcy temu konferencja w Poznaniu. Polska może dodatkowo wykorzystać projekt Trójmorza do wciągnięcia w niego kraje Bałkanów Zachodnich. Poza współpracą polityczną i kulturalną istnieje również potencjalny, wymierny wymiar kooperacji. Na przykład ściąganie do Polski wykwalifikowanych pracowników z Serbii, Północnej Macedonii czy Czarnogóry, w przypadku których znika problem odrębnego kręgu kulturowego, a i bariera językowa jest mniejsza. Po co nam Bałkany? Choćby dlatego, że niestabilne Bałkany mogą zdestabilizować resztę Europy. I w tym momencie warto zwrócić uwagę na Bośnię i Hercegowinę. To ona, oprócz Kosowa jest obecnie najbardziej potencjalnie niebezpiecznym punktem. Problemem jest Republika Serbska, choć teoretycznie związana z BiH, to jednak osobna. Co jakiś czas pojawiają się pomysły całkowitej emancypacji Republiki Serbskiej, lub jej połączenia z Serbią, czemu mniej chętnie kibicują politycy z Belgradu. System polityczny w BiH jest skomplikowany i mało efektywny, jednak próby zmiany granic mogłyby wywołać ponowny konflikt. To, co jest dodatkowym problemem zarówno w przypadku Bośni, jak i Kosowa, to wciąż rosnące wpływy islamskie, głównie wahabickie i powiązania z terroryzmem islamskim. To dodatkowy powód, dla którego UE i NATO powinny nie tylko stale monitorować sytuację, ale i aktywniej działać. Tak, jak w przypadku Serbii i Czarnogóry problemem są wpływy rosyjskie i chińskie, tak w przypadku BiH i Kosowa chodzi o wpływy islamskie. Zmarnowaliśmy jako Europa kilkanaście lat na stosowanie polityki kija zamiast marchewki, lub w też po prostu polityki minimalnego zainteresowania. Ten czas wykorzystali inni światowi gracze zarówno na umocnienie wpływów gospodarczych – poprzez inwestycje – jak i politycznych i religijnych. Rosja w tym celu wykorzystuje prawosławie (pomimo, że serbska cerkiew jest oczywiście autokefaliczna), z kolei w przypadku Bośni i Kosowa są to wpływy radykalnego islamu. Europa powinna przedstawić tym krajom ofertę szerszą niż tylko fundusze unijne. W tym momencie warto zauważyć pozytywną rolę nowego unijnego komisarza ds. polityki sąsiedztwa, węgierskiego dyplomaty, Oliviera Varhelyi, który w ciągu roku zrobił więcej niż jego poprzednik w ciągu całej kadencji. Należy zintensyfikować relacje kulturalne, łącząc je z elementami światopoglądowymi. Polska mogłaby odegrać rolę pośrednika, odwołując się do historycznie dobrych relacji. Także na polu gospodarczym, idąc śladem Francji i Niemiec, które teoretycznie w ramach UE realizują swoje partykularne interesy na tym terenie.

Czas jest wyjątkowy teraz, na naszych oczach zmienia się układ sił. I paradoksalnie to jest najlepszy moment do działania dla Polski i naszej ofensywy na Bałkanach Zachodnich.

 

Dominika Cosic - absolwentka slawistyki na UJ, studiowała także filozofię i na studiach doktoranckich kulturoznawstwo międzynarodowe na UJ. Dziennikarka, w przeszłości związana z m.in., Dziennikiem Polskim, Wprost, Dziennikiem Gazetą Prawną i Do Rzeczy. Od 2005 korespondentka w Brukseli. Od 2016 korespondentka TVP w Brukseli. Autorka powieści "Uśmiech Dalidy", książki o polskiej drodze do UE - "Od Horyzontu do prezydencji", oraz współautorka przewodnika po Bałkanach. Wkrótce nakładem Ośrodka Myśli Politycznej ukaże się jej książka "Balkan Express”.

 

Źródło informacji: Instytut Jagielloński

 

Logo MediaRoom

 

 

wolna trybuna