W ramach WOLNEJ TRYBUNY przedstawiamy materiał nadesłany przez p. Krzysztofa Puszczewicza - radnego powiatowego z ramienia Platformy Obywatelskiej
Prywatne ranczo starosty?
W pewnym polskim filmie sprzed lat, opowiadającym o prowincjonalnej zapyziałej przedwojennej stacyjce kolejowej, a właściwie o pracowniku tej stacyjki, jest ciekawa scena. W tejże scenie pracownik stacyjki sprawujący w pewnym momencie funkcję jednocześnie szefa i podwładnego, pisze do siebie, jako do szefa skargę. Jako szef skargę tą również rozpatruje, po czym podwładnemu, czyli sobie, wyznacza karę i ją realizuje. Coś w tym rodzaju. Zdawać by się mogło, że takie rzeczy możliwe są tylko w filmie. Nic bardziej błędnego. Oto w szpitalu, pracuje małżeństwo. Małżonkowie sprawują tam odpowiedzialne funkcje. Niby nic w tym dziwnego ? W końcu w niejednej firmie pracują małżonkowie. Jednakże w tym przypadku problem stanowi to, że wszelkie skargi na męża trafiają do ... żony. I żona z racji sprawowanej funkcji ma te skargi rozpatrywać i w razie czego ukarać męża. U Barei jest to normalne, jak się okazuje, u nas też.
O ?normalności" pewnych sytuacji w naszych powiatowych i miejskich instytucjach mogą świadczyć wizyty mieszkańców, którzy przychodzą do biura Platformy Obywatelskiej RP w Brzegu, gdzie radni pełnią dyżury. Składają m.in. skargi, różnego kalibru, na włodarzy miasta i powiatu oraz na instytucje im podległe, np. szpital, szkoły, przedszkola, urzędy. Proszą, by na sesjach rady miasta i powiatu drogą interpelacji poruszać sprawy istotne, takie, z którymi nie zgadzają się mieszkańcy. I co? I nic z tego nie wynika. Ponieważ oficjele miasta i powiatu nie widzą problemów. A może po prostu nie chcą ich widzieć. Bo po co dostrzegać problem, związany chociażby ze wspomnianym małżeństwem, skoro jest to politycznie nie na rękę staroście i jego kolegom. W dalszym więc ciągu żona odbiera skargi na męża i ma go ewentualnie karać (?oj, niegrzeczny ty"). Całkiem jak w kabarecie, albo jak w filmie Barei. Niestety, to nie kabaret, ani film komediowy. To po prostu nasza rzeczywistość. Tym bardziej, że co niektóre skargi ministerstwo zgodnie z właściwością przekierowuje do rady powiatu. Na początku, z prośbą żeby rada przyjrzała się ewentualnie sprawie. Kolejnym razem ministerstwo prosi już, żeby rada powiatu bliżej zainteresowała się sprawą z uwagi na ciężar zarzutów. I co na to rada powiatu? Otóż, rządzący radni, tworzący koalicję w radzie powiatu w dalszym ciągu nie widzą problemu. Całkiem jakby nie byli przedstawicielami społeczeństwa, któremu mają służyć, a członkowie tego zarządu czują się jakby byli ich właścicielami. Czyż to nie prywatne ranczo starosty i jego przyjaciół?
Z kolei w jednej ze szkół średnich wykształcona i przygotowana merytorycznie nauczycielka pozostając w dyspozycji dyrektora szkoły, siedzi w pokoju nauczycielskim przez kilka godzin dziennie nie prowadząc żadnych lekcji. Pobiera za to wynagrodzenie. Dyrektorka szkoły nie realizuje prawomocnego wyroku sądu, przywracającego ją do pracy. Ciekawe, jak czuliby się koledzy nauczyciele - wuefiści, zasiadający w zarządzie i ich koledzy będący przewodniczącymi komisji, gdyby to ich posadzono w kantorku i musieliby przez osiem godzin tylko gwizdać i brać za to pieniądze?
W znanym nam szpitalu, mamy również kuriozalne sytuacje. Czyż nie? Czy nie bywa tak, że ordynator w godzinach pracy, za co płaci mu Narodowy Fundusz Zdrowia, przyjmuje pacjentów prywatnie i odpłatnie? Cudnie. Po jednej z kontroli w szpitalu, okazało się nawet, że wszystko jest w porządeczku. Tyle, że kontrola całkowicie czego innego dotyczyła. Kontrola uznała, że np. zastrzyki są robione zgodnie ze sztuką robienia zastrzyków, a tabletki podawane trzy razy dziennie po jedzeniu, etc. Do personelu szpitala nie było zastrzeżeń. Był nawet chwalony, ba, ordynator sam chwalił się z trybuny powiatowej. Jednakże kontrola nie dotyczyła powiązań politycznych i finansów szpitala, przez które wynikają chore sytuacje ze szkodą dla społeczeństwa. Nie dotyczyła również nieudolnego sposobu zarządzania szpitalem przez dyrektora.
O takich sytuacjach nie omieszkują mówić pracownicy jednego z oddziałów szpitala. Ale anonimowo ? z uwagi na obawę m.in. utraty pracy. Zresztą wystarczy przyjrzeć się ilu pracowników szpitala ostatnio odeszło z tej placówki i dlaczego. Oto tajemnica poliszynela. I nikt nie może się doprosić od władzy wyprostowania pewnych rzeczy, wyjaśnienia, naprawienia błędu. Bo błędy są. Rzecz ludzka popełniać błędy. Ale obowiązkiem władzy jest te błędy naprawiać ? po to one są i po to jest władza.
Właśnie. Po co jest władza? Dlaczego istnieje? ?Po co Pan żyje" ? tego typu pytanie zadała przedstawicielom władzy jedna z rozgoryczonych mieszkanek. Jeden z przedstawicieli władzy powiatowej nic nie odpowiedział. Drugi z przedstawicieli władzy miasta także nic nie odpowiedział. Może rzeczywiście nie wiedzą? Wszak człowiek nie zaśmieca sobie umysłu zbędnymi informacjami. Jednak jeden z powiatowych śmiałków wiedział po co żyje! Otóż, po to ? powiedział ? ?żeby zarabiać pieniądze". Krótko zwięźle i na temat. Ciekawe, czy i tym razem rozgoryczenie kilkuset mieszkańców podpisanych pod petycją kierowaną do starosty, którą zamierzam przekazać podczas najbliższej sesji ? pozostanie bez reakcji?
Cała rzecz dotyczyła sytuacji, w której zawiedzeni mieszkańcy Brzegu nie mogą doprosić się o całodobowy dom spokojnej starości. Kilkaset osób od jakiegoś czasu zabiega o to. Kilkakrotnie zwracali się z tą sprawą do burmistrza, do starosty. Jak ?Grochem" o ścianę. Ze strony władz nie pojawił się nawet ułamek procenta dobrej woli w tym kierunku. I mało tego. Gdy do burmistrza w tej sprawie zwrócili się mieszkańcy, nasza władza, jak można wyczytać w artykule pani Teresy Seredy (znanej z bezinteresownej działalności społecznej), podobno miała powiedzieć, że dom spokojnej starości mają na cmentarzu przy ulicy Starobrzeskiej (vide Gazeta Brzeska nr 17).
Oto nasza władza. Oto ci, którzy mają służyć mieszkańcom. W rzeczywistości mieszkańców tych najbardziej potrzebujących mają gdzieś. Są pieniądze na stadion, na przystań, na dodatkowego członka zarządu (suto opłacanego), niestety pieniędzy na całodobowy dom pomocy społecznej, o który od wielu lat zabiegają mieszkańcy naszego miasta i powiatu, znaleźć nikt nie potrafi. Najważniejsze, żeby zachować dotychczasową wysokość wynagrodzenia najwyższych przedstawicieli w mieście i powiecie. Jak im będzie dobrze, to i my ich szczęściem będziemy mogli się cieszyć. A być może i coś z pańskiego stołu skapnie ? Niektórzy w Brzegu taką filozofię życiową wyznają...
Krzysztof Puszczewicz
Radny Powiatowy
____________________
Reguły wolnej trybuny
Tytuł pochodzi od redakcji
BRZEG.COM.PL nie ponosi odpowiedzialności za powyższe treści. Jeśli nie zgadzasz się z wypowiedzią - możesz zgłosić zdanie przeciwne. Opublikujemy bez redakcyjnej ingerencji. Wolna trybuna jest naprawdę wolna! Korespondencję proszę adresować: brzeg.com.pl@gmail.com