wtorek, 21 maja 2024
janusz.jakubowHistoria tej sprawy mogłaby być komiczną bajką z morałem dla dzieci, gdyby nie to, że nie jest ona wymyśloną humoreską, lecz wydarzyła się naprawdę, a jej bohaterem nie jest zabawny „Stefek Burczymucha" lecz sam Starosta Powiatu Brzeskiego Maciej Stefański.


To miał być wielki proces - brzeska „Norymberga" w opolskim sądzie. Najważniejszy być może w życiu starosty powiatu brzeskiego Macieja Stefańskiego. Dnia 29 lipca o godz. 13.00 miała odbyć się pierwsza rozprawa w procesie, który według p. Stefańskiego miał mnie zmieść z powierzchni życia publicznego. Do „Norymbergii" jednak nie doszło i to bynajmniej nie z powodu braku głównego oskarżonego, czyli Janusza Jakubowa, ale wręcz przeciwnie.

Jedną z pierwszych jego czynności jako Starosty Powiatu Brzeskiego było przysłanie mi za pośrednictwem adw. Joanny Pawłowskiej-Kelm pisma z żądaniem opublikowania w ciągu 10 dni przeprosin za obraźliwe wypowiedzi pod jego adresem w trakcie kampanii wyborczej i wpłacenie wysokiej kwoty pieniędzy na cel charytatywny. W przeciwnym razie zapowiedziano wniesienie pozwu o naruszenie dóbr osobistych Macieja Stefańskiego. Nie przedstawiono zresztą żadnych informacji, których konkretnie wypowiedzi miałyby dotyczyć te przeprosiny. Cała ta sprawa widziała mi się jako swego rodzaju rewanż za wszystkie porażki, jakie swego czasu Maciej Stefański doznał z mego powodu w okresie, gdy sprawował funkcję burmistrza. Szczególnie za uniemożliwienie mianowania żony dyrektorem gimnazjum i związane z tym ujawnienie sfałszowania opinii prawnej Urzędu Marszałkowskiego, który rzekomo miał tę nominacje zaakceptować. Ponieważ do pogróżek ze strony Stefańskiego już zdążyłem się przyzwyczaić, a wszystkie procesy, jakie mi wytoczył w ciągu ostatnich 10 lat, przegrał z kretesem łącznie z wytoczonym w trybie wyborczym w 2006 r., postanowiłem list ten zignorować i spokojnie oczekiwać zapowiedzianego procesu.

Mijało jednak wiele dziesiątków dni, a do procesu nie dochodziło. Po wyborach w 2006 r. przestałem pełnić funkcję radnego i być tzw. osobą publiczną, a do bieżącej polityki nabrałem znacznego dystansu. Byłem więc bardzo zdziwiony, gdy we wrześniu 2007 r. Starosta Stefański zaatakował mnie publicznie w swoim wywiadzie udzielonym „Panoramie Powiatu Brzeskiego" zarzucając mi „kłamstwo i hipokryzję", przede wszystkim za to, że w czasie kampanii wyborczej przypomniałem opisaną swego czasu w „NTO" sprawę nadużyć w szkole podstawowej w Bąkowicach. Poinformował przy tym, że w udostępnionej mu w Archiwum IPN teczce personalnej znalazł bezsporne dowody, że przywłaszczenie pieniędzy w szkole w Bąkowicach było esbecką prowokacją wobec jego osoby. Oświadczył też, że już założył sprawę przeciw mojej osobie i proces ten doprowadzi do definitywnego wyeliminowania mnie ż życia społecznego naszego miasta i powiatu.

Muszę przyznać, że to oświadczenie przyjąłem poważnie. Nie przywiązywałem nigdy wagi do jego deklaracji, ale wiedziałem że jeśli grozi, to raczej nie żartuje. Dlatego nie odpowiadałem na te publiczne brednie mając nadzieję, że rychły proces i tak wszystko wyjaśni. I znów się zawiodłem, gdyż minął okrągły rok, a ja nie otrzymałem żadnego wezwania do sądu. Mając dość już tych wyskoków Stefańskiego, w prywatnym liście zwróciłem mu uwagę na brednie i ewidentne kłamstwa w jego wypowiedziach i z kolei ja zagroziłem  że jeśli ich nie sprostuje, to rzeczywiście doczeka się procesu, ale już z mego powództwa. Kilka dni później otrzymałem od Pełnomocnika Starosty list informujący, że pozew na pewno zostanie wniesiony, tylko żebym przesłał do jej kancelarii adwokackiej dokumenty związane z poprzednimi procesami, jakie miałem z Maciejem Stefańskim. Lektura tego pisma wprawiła mnie w osłupienie, gdyż pierwszy raz spotkałem się z przypadkiem, by osoba zagrożona procesem i „wyeliminowaniem" z życia społecznego miałaby udzielać pomocy tym, którzy chcą tej eliminacji dokonać. Zwróciłem więc Pani Mecenas uwagę na niestosowność tej propozycji i poprosiłem, by nie przysyłała więcej do mnie listów z tak absurdalnymi żądaniami.

Koniec końców pozwu sądowego od Macieja Stefańskiego znowu się nie doczekałem. Ponieważ w pażdzierniku 2009 r. minął prawny termin dochodzenia z jego strony roszczeń wobec mnie, wywnioskowałem, że Starosta Stefański i jego Pełnomocniczka bawili się w zastraszanie mojej osoby. Zmęczony już trzyletnim oczekiwaniem na zapowiadany kilkakrotnie proces, w marcu 2010 r. sam wystąpiłem z pozwem wobec Macieja Stefańskiego o naruszenie we wspomnianym wywiadzie moich dóbr osobistych, posługiwanie się kłamstwami a nade wszystko straszenie procesem sądowym. Zażądałem nie tylko przeprosin i wpłacenia kwoty pieniężnej ale też opublikowania w prasie lokalnej treści teczki personalnej Stefańskiego znajdującej się w Archiwum IPN, w której rzekomo znalazł koronny dowód posługiwania się przeze mnie kłamstwami.

W imieniu Macieja Stefańskiego odpowiedziała jego Pełnomocniczka - oczywiście pozwem wobec mnie. Zażądała ode mnie potwierdzenia uczciwości Macieja Stefańskiego, jak też i tego, że był prześladowany przez organy bezpieczeństwa PRL. Odrzuciła jednak stanowczo możliwość upublicznienia treści teczki Stefańskiego, które w sposób ostateczny mogłyby rozwiązać wątpliwości dotyczące jego przeszłości. Najciekawsze zaś jest to, że z zarzutu kłamstwa o procesie, który już mi rzekomo wytoczył Maciej Stefański tłumaczył się błędami redakcyjnymi, niemal dokładnie tak, jak wówczas, gdy przyłapałem go na sfałszowaniu opinii prawnej Urzędu Marszałkowskiego w Opolu w sprawie nominacji jego żony na stanowisko dyrektora gimnazjum. W tamtej sprawie były to również „przejęzyczenia". Jest to widać jego ulubiona metoda tłumaczenia się z fałszów i krętactw, których dopuszcza się na drodze swej politycznej kariery.

Odpowiedź na mój pozew była „świetna", tylko tyle że nie było komu ją odczytać, gdyż ani Starosta Stefański, ani jego adwokat na rozprawę w oznaczonym dniu 29 lipca się nie stawili. Maciej Stefański usprawiedliwił się przedstawiając kartę urlopową i oświadczenie, że musiał wyjechać na dawno planowany urlop za granicę. To jednak nie przeszkodziło mu już następnego dnia 30 lipca pojawić się w Brzegu na fecie z okazji święta Policji. Zaś jego Pełnomocniczka przysłała faksem zaświadczenie, że niemal w przeddzień rozprawy „zasłabła" i zdrowie nie pozwoliło jej dojechać do sądu w Opolu. Ten zbieg okoliczności aż nadto wymownie świadczy, że ci co wcześniej zapowiadali proces teraz, kiedy nadszedł jego termin najzwyczajniej w świecie zrejterowali i nie odważyli się stanąć do konfrontacji. Nie wchodząc w szczegóły niedyspozycji Pani Mecenas, stwierdzić należy, że sprawie dotyczącej honoru mężczyzna nie powinien robić uników z wyjazdami, urlopami lecz stanąć oko w oko z prawdą o sobie. Maciejowi Stefańskiemu nie brakowało odwagi, gdy pozywał do sądu studenta, czy chorą rencistkę, a w tej sprawie jakoś mu nogi „odmówiły posłuszeństwa".

Niebawem nadejdzie następny termin rozprawy. Apeluję więc do Macieja Stefańskiego,  by nie stosował uników, nie wymyślał sobie wyjazdów za granicę, bo postępowanie takie osobie publicznej nie przystoi. Proszę również, by nie trudził swoimi sprawami kobietę, która wskutek niedyspozycji mogłaby znów go zawieść. Jeśli rzeczywiście ceni sobie prawdę i sprawiedliwość, niech samodzielnie broni swego honoru. Cóż bowiem wart jest honor, który do swej obrony potrzebuje wykwalifikowanego prawnika? Prawdziwego mężczyznę poznać po tym, że jest zawsze gotowy do obrony słusznej sprawy a dobrego polityka - że nie ucieka przed odpowiedzialnością za swe słowa i czyny. Ci których nie stać na to, nie będą nigdy ani jednym ani drugim.

Janusz Jakubów


Od redakcji: powyższy materiał publikujemy w dziale „wolna trybuna", redakcja nie ponosi odpowiedzialności za sformułowania i oceny wyrażone przez autora.
LT

wolna trybuna