Rozmawiamy z Dariuszem Byczkowskim, zwycięzcą pierwszej tury wyborów na urząd wójta Gminy Lubsza, który w dniu 5 grudnia br. zmierzy się w dogrywce ze swoim konkurentem Bogusławem Gąsiorowskim
Leszek Tomczuk: Jest wtorek, dwa dni po I turze wyborów, uczucie ulgi, spełniania, satysfakcji?
Dariusz Byczkowski: Rzeczywiście, dominuje uczucie pewnej ulgi przy potężnym zmęczeniu. Już na wstępie chciałbym podziękować wszystkim, którzy oddali na mnie głos. Zarówno do Sejmiku jak i na wójta. Wynik, który osiągnąłem daje mi ogromną satysfakcję, ale zdaję sobie sprawę, że to dopiero połowa drogi.
Wyniki na urząd wójta Lubszy rozłożyły się dosyć równomiernie.
Pierwszą turę wygrałem różnicą ponad 200 głosów i w dogrywce spotkam się z p. Bogusławem Gąsiorowskim.
Jaki ma pan pomysł na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę?
W minionej kampanii zabrakło dyskusji pomiędzy poszczególnymi kandydatami na temat przyszłości Gminy Lubsza. W zasadzie nie było merytorycznej debaty na argumenty i rozmowy o programach. Niektórzy kandydaci obiecywali gruszki na wierzbie, popadali w populizm, prezentowali siebie i nie powiedzieli nic o tym, co zrobili dotychczas, zabrakło też realnych programów na przyszłość.
Przypomnijmy czytelnikom: z iloma kandydatami konkurował pan w I turze?
O urząd ubiegało się pięciu kandydatów i trzej przegrani otrzymali łącznie ok. 1300 głosów.
Czy będzie pan szukał poparcia w tym elektoracie?
Wszystko jest w rękach wyborców. Osobiście nie dzielę wyborców na elektorat p. Grażyny Lechowskiej, p. Tomasza Komarnickiego czy p. Józefa Poterka, chciałbym ze swoimi argumentami dotrzeć do wszystkich wyborców.
Przy dogrywce zawsze walczy się o głosy kandydatów, którzy odpadli z rozgrywki. Czy ma pan jakąś koncepcję na zagospodarowanie tych głosów? Może jakieś porozumienie z konkurentami?
Na tych głosach oczywiście bardzo mi zależy, ale nie przewiduję specjalnych porozumień. Wyborcy przecież nie są towarem, który można przerzucać i nim handlować. Ja po prostu zechcę dotrzeć do ludzi.
W drugiej turze z reguły jest niska frekwencja i może trzeba zaproponować coś spektakularnego, co przesądzi o ostatecznym zwycięstwie.
W pierwszej turze uzyskałem ponad 200 głosów więcej i jest to niemała przewaga. Za te głosy bardzo dziękuję z wiarą w mądrość wyborców Gminy Lubsza. Nie zamierzam nikomu się podlizywać, nie będę też robił fajerwerków. Chcę spokojnie iść prostą drogą, podobnie, jak dotychczas i prowadzić pokojową kampanię, wierząc, że taki styl przyniesie oczekiwany efekt.
Ludzie ze środowisk wiejskich są pragmatyczni i mogą dojść do wniosku, że pański konkurent posiada większe doświadczenie w pracach gminy.
Tak, konkurent wypisał to na swoich plakatach, natomiast moje doświadczenie jest nie mniejsze! Przypomnę, że w samorządzie różnych szczebli pracuję już od roku 1998, byłem przez cztery lata członkiem zarządu miasta i jestem radnym Sejmiku. Sprawdziłem się na tym szczeblu bo współpracowałem z wójtem Wojciechem Jagiełłowiczem, pomagając mu w zmaterializowaniu się wielu inwestycji na terenie gminy. Mam czynny udział w naszym sukcesie. Zarządzanie gminą polega na umiejętności dobrej współpracy z Urzędem Marszałkowskim, bo tam są pieniądze unijne. Trzeba wiedzieć, gdzie pojechać i w jakie drzwi zastukać, a ja to wszystko potrafię. Gmina tak naprawdę jest biedna i ma mały udział w podatkach, a cała sztuka polega na umiejętności pozyskiwania pieniędzy z zewnątrz. Przypomnę tutaj realne sukcesy: hala w Mąkoszycach, hala w Lubszy ? to obiekty, które powstały ? o czym publicznie mówił wójt Wojciech Jagiełłowicz ? dzięki mojemu zaangażowaniu.
Zgoda, ale to już minęło. Wyborców interesuje przecież przyszłość, jakie ma pan zatem plany perspektywiczne?
Myślę, że duże inwestycje, które były projektowane w budżecie unijnym już są za nami. Obecnie gmina jest mocno zadłużona i trzeba zacząć mądrze spłacać kredyty oraz sensownie wykorzystywać nowe hale oraz obiekt Orlika. Ale przed Lubszą wciąż widzę ogromną szansę rozwojową. Chciałbym u nas stworzyć centrum turystyczno-sportowe, odtworzyć basen do poziomu sprzed roku 1936. Warto wiedzieć, że tutaj trenowała olimpijska kadra pływaków na Olimpiadę w Berlinie. Wówczas była to perełka i wiem, że na ten cel można jeszcze pozyskać środki. Chcę doprowadzić do wykorzystania w stu procentach środków na rozwój agroturystyki. Przecież nie posiadamy takich atutów, jak Gmina Skarbimierz, nie mamy tutaj autostrady, czy szybkiej kolei. Mieszkamy na terenie zalewowym i wielkich inwestycji nie przyciągniemy. Można jednakże wykorzystać to, co istnieje: walory przyrodnicze. Jesteśmy w stanie przyciągnąć turystów z Brzegu i okolic, ale chodzi o to żeby ludzie przyjeżdżali do nas na dłużej niż jeden dzień. To z pewnością nakręci koniunkturę. Taki jest główny punkt mojego programu, który zarazem jest moim osobistym marzeniem i wiem, jak to można zrealizować.
Proszę o podsumowanie pierwszej tury, czy była to walka na maczugi, czy też spokojna batalia poważnych kandydatów.
Nie, nikt na szczęście maczug nie wyciągał. Były drobne, czasem nieładne zachowania ze strony kontrkandydatów, o których już nie chcę pamiętać. Generalnie kampania była spokojna i kulturalna. Aczkolwiek czuję niedosyt, że była za mało merytoryczna.
Czy w takim razie przed ostateczną rozgrywką dojdzie do publicznego spotkania z kontrkandydatem?
Bardzo chętnie spotkałbym się z konkurentem np. w debacie na żywo w Radio Opole. Porozmawialibyśmy dając wyborcom możliwość porównania naszych koncepcji prowadzenia spraw Gminy Lubsza.
Co zatem stoi na przeszkodzie, by taką debatę zorganizować?
Myślę, że nic i już dzisiaj zapraszam mojego konkurenta do radiowej debaty. Jeszcze raz, korzystając z okazji, dziękuję wszystkim mieszkańcom Gminy Lubsza za okazane zaufanie. Bez względu na kogo głosowali dali dowód patriotycznego zachowania, co samo w sobie jest ogromną wartością. Gratuluję wszystkim, którzy zdobyli mandaty i proszę o gremialny udział w głosowaniu w dniu 5 grudnia.
Dziękuję za rozmowę.