Lubelski poseł Kanthak jest mieszkańcem Gdańska, w "mieście kozła" wylądował jako spadochroniarz (w tym miejscu powracające pytanie: - Co z obiecanym Lublinowi dostępem do morza? - dla wqrwionego kolegi pytam, który na Kanthaka głosował), członek sławetnej trupy KaKaO, znany też z eskapady do San Francisco, gdzie brawurowo zdemaskował sklepy mięsne dla osób ze środowiska LGBT, znany z gadulstwa a ostatnio dziwnie milczący i pozostający w cieniu, a więc tenże Kanthak firmuje kolejnego potwora legislacyjnego zaproponowanego przez partię o bałamutnej nazwie Prawo i Sprawiedliwość.
- Zbuntowana Polko, protestujący Polaku! Mandat musicie przyjąć! Sprawiedliwość wymierzać będzie szeregowy policjant, mundurowy w PRL nazywany krawężnikiem.
Wracamy do czasów, kiedy słowo "panie władzo" miało nieznoszące sprzeciwu znaczenie. Zasada jest prosta niczym ZOMO-wska pała - najpierw płacisz, potem dopiero ewentualnie odwołujesz się do sądu. Według karnistów to jawne łamanie konstytucji, jakim jest prawo do sądu i domniemanie niewinności.
Dziennikarze dobijający się o komentarz są bezsilni, Kanthak nie odbiera telefonów, pewnie z braku zasięgu, bo pogadać przecież lubi. Czyżby znowu wojażował po słonecznej Kalifornii?