Słynący z krzywego aparatu gębowego, dwukrotnie zmuszony przez sądy do prostowania publicznie wypowiadanych kłamstw, niesłusznie zrównywany z niesfornym podopiecznym stolarza Dżepetto, z pajacem, który finalnie się poprawił, ten narodowy gawędziarz, znany z wplatania w niekończące się przechwałki fraz literackich, przysłów i facecji, które tylko jemu wydają się zabawne, a więc ów komediant z impetem wciela w życie humorystyczne porzekadła. Właśnie poznaliśmy sens rabinackiej porady "o wprowadzeniu i wyprowadzeniu kozy". Nie potrzeba angażować prof. Jerzego Bralczyka do objaśniania sensu tego powiedzenia, wystarczy z doskoku obserwować poczynania narodowego kabotyna.
Onże najpierw gromko zapowiedział sylwestrowy stan wojenny, a po namyśle kozę wyprowadził, choć zapaszek pozostał.
A więc kolejny tryumf!
Zaświtała nadzieja, że w sylwestra nikt w kozie (pierdlu, kryminale, więzieniu) nie wyląduje. Skończy się na gazie po oczach, zdzieleniu pleców teleskopowym batonem i solidnej grzywnie.