Izabela Leszczyna rozjechała chojraka Mazurka. Poległ w prostych rachunkach w zakresie kwoty wolnej od podatku, zamotał się w aborcji niczym Jędraszewski do spółki z Godek i do reszty pogubił w "masowych" odejściach posłów z PO. Na dowód ubożuchnego warsztatu dziennikarskiego odczytał SMS od anonimowego (sic!) posła, który "zapowiada" odejście z PO (na zdjęciu ten żenujący moment). To był samobój po którym już się nie podniósł i od tej chwili zaczął posłankę po chamsku obrażać.
Z Mazurka wyfrunął mazureczek. Zademonstrował kompletną gotowość do prowadzenia wiadomości w kurwizji lub występowanie w roli "eksperta" w TVPiS (dez)Info, obok tuzów wagi ciężkiej takich, jak Semka i Sakiewicz. Dziennikarski chudzina musi tylko troszku się utuczyć.
Często słucham wywiadów zmasakrowanego dzisiaj Mazurka i stwierdzam, że jako tako sobie radzi jedynie z cymbałami politycznymi typu: Karczewski, Cymański i Suski, no i czasami pogada, jak równy z równym, z Sasinem z podwarszawskich Ząbek.
Bystra i inteligentna Izabela Leszczyna zapędziła bidulca w kozi róg.
PS. Po dzisiejszej żenadzie wcale bym się nie zdziwił, że Mazurek jest pociotkiem Beaty Mazurek zd. Cieluch.