Wyspę Cypr swobodnie możemy uznać za brata Opolszczyzny. Powierzchniowo jesteśmy porównywalni a przy odrobinie szaleństwa nasze województwo również idzie traktować jak wyspę. Opolszczyzna mocno wyróżnia się od otoczenia i na ten kulturowy tygiel, z wyraźnie zaznaczającą się odrębnością, od zawsze dybią sąsiedzi. Podobnie jest z Cyprem. Tu i tam mamy wielojęzyczne tablice z nazwami miejscowości. Podobieństwa można mnożyć. Ale wyhamujmy, wszak Cyprem interesują się też i inni a każdy znajduje tam coś czego akurat szuka. Co w takim razie na małej wyspie robi mocno zakręcony miłośnik przepastnej Rosji? Jeśli poszukuje wyłącznie analogii ze Śląskiem Opolskim to ociera się o infantylizm.
Niektórzy mogliby pomyśleć, że poleciałem powkurzać Cypryjczyków pijaną jazdą wózkami golfowymi. Nic z takich klimatów, podobnych wehikułów jeszcze nie ujeżdżałem a od jakiegoś czasu w ogóle nie wstawiam się w stan dyspozycji poselskiej. Ale do rozsławionego przez polskie media hotelu Le Meridien w Limassol dotarłem! Przechodząc obok wolałem w konspiracyjnym milczeniu przyspieszyć kroku, tak na wszelki wypadek, wszak ostrożności nigdy za wiele. Pomimo żaru lejącego się z nieba naciągnąłem nawet kaptur. Po co? Postanowiłem ukryć pawie pióra - symbol wyróżniający Polaków od pozostałych nacji.
Ale samo pytanie o cel podróży zasługuje na poważną i uczciwą odpowiedź. Wielu Rosjan pytanych o kraj, jaki wybrałoby na drugą ojczyznę typowało właśnie Cypr. To super, super, super miejsce! - popadali w zachwyt. Trudno zatem się dziwić, że zechciałem ów fenomen zweryfikować. I co? Miejsce jak miejsce, oczywiście piękne, ale jak na kraje basenu Morza Śródziemnego dosyć typowe. Dlaczego Rosjanie uwielbiają konkretnie ten skrawek lądu? Miłość zdaje się być obopólna, czego dowodem jest to, że na wyspie większość informacji podaje się w czterech językach: greckim, angielskim, tureckim i właśnie po rosyjsku.
Polską mowę słyszy się, owszem, ale zdecydowanie rzadziej. Cypryjczycy szanują Polaków za piłkarzy zasilających tutejszą reprezentację i biura podroży kontraktujące usługi turystyczne. W wyniku długich poszukiwań tylko przed jednym hotelem odkryłem nasze barwy narodowe. Rosjanie za to są widoczni na każdym kroku: tu wypoczywają i tu pracują. Wchodząc nieco głębiej w przyczynę fascynacji Rosjan Cyprem doszedłem do zaskakującego wniosku. Od razu podkreślam, że snuję teorię absolutnie autorską i niezmałpowaną. Obywatele największego kraju świata w głębi duszy tęsknią za czymś kameralnym, za rajskim ogrodem, gdzie żyje się spokojnie i wszędzie jest blisko. Coś jeszcze przyciąga Rosjan do śródziemnomorskiej krainy. To burzliwe wydarzenia, które przewaliły się przez oba państwa, a których końca nie widać.
Nawet w raju coś zgrzyta. Auta jeżdżą po "złej stronie ulicy". Angielskie złogi to również gniazdka elektryczne wymagające adaptera do "normalnych" urządzeń. Z oczywistych powodów cywilizacyjnych dziwactw na wyspę nie przywlókł Ryszard Lwie Serce przybyły na Cypr z Krzyżowcami z zamiarem przepędzenia Arabów. Ożenił się nawet z miejscową damą, ale wieść niesie, że żonę zaniedbał lokując uczucie w czarującym południowcu. Potem na Cypr przypłynęli Wenecjanie i zaczęli łupić mieszkańców podatkami. Następnie szarogęsili się Francuzi, ale w końcu wrócili nad własne Lazurowe Wybrzeże. Przymgleni Anglicy nigdy nie zapomnieli o cypryjskim słońcu i w końcu odkupili wyspę od Turków, którzy przez 300 lat ją okupowali. Cypr jest wolny dopiero od półwiecza, co zawdzięcza arcybiskupowi Makariosowi, który wraz z miejscową partyzantką ostatecznie przegonił administrację angielską. Niestety, leżąca na ważnych szlakach żeglugowych wyspa wciąż pozostaje kością niezgody i znajduje się w geopolitycznym klinczu.
Wyobraźmy sobie, że nagle ktoś odrywa od Opolszczyzny powiaty brzeski z namysłowskim (zaczątek zrobiła NTO!) i ogłasza powstanie odrębnego tworu państwowego. Zaraz znajdą się życzliwi, którzy utworzą strefę buforową i zaczną zwaśnione strony godzić. Na tej zasadzie istnieje Turecka Republika Północnego Cypru - uznawana tylko przez Pakistan i właśnie Turcję, która upomina się o zadawnione prawa. "Powiat turecki" nie należy do Unii Europejskiej, ale trudne rozmowy nie ustają. Niełatwo pogodzić interesy Greków, którzy czują się wypędzeni z urokliwej północy, z przepięknej Kirynii, zwanej diamentem Morza Śródziemnego, i zamierzają odzyskać opuszczone majątki. 794 600 osób, bo tylu jest stałych mieszkańców wyspy, nie potrafi żyć w zgodzie.
Na wstępie nadmieniłem, że w zakresie kulturowej mieszanki Opolszczyzna posiada rys wyspiarski i przez to pozostaje łakomym kąskiem do wchłonięcia przez otaczające żywioły. Coś w tym jest i zdaje się to nasze największe podobieństwa z Cyprem. Reszta jest trochę naciągana, choćby cudowne ciepło. I jest coś jeszcze: u schyłku cypryjskiej zimy, kiedy Góry Troodos pokrył świeży śnieg, wyspa pyszni się soczystą zielenią, wszędzie kwiaty i mnóstwo dojrzewających owoców.