środa, 05 lutego 2025

malta01Od lat czas Bożego Narodzenia kojarzy się wszystkim z Mikołajem, kolędami, stajenką, choinką i pięknie zapakowanymi prezentami.

 

 

Coraz bardziej jednak wychodzi na pierwszy plan pełna prezentów choinka a znika stajenka i Święta Rodzina. Nie zobaczysz już małego Jezusa na firmowych kartkach świątecznych i sklepowych witrynach. Musi być poprawnie i nie można nikogo wykluczyć. Hmmm, to słowo „wykluczenie„ odmieniane ostatnio na wszystkie możliwe przypadki staje się powoli atrybutem całej Unii Europejskiej. Trzeba się zatem trzymać jak najdalej od religijnych akcentów. Można nawet odnieść wrażenie, że współczesne święta to nie radość z nowo narodzonego Jezusa a raczej czas rodzinnych spotkań i szaleńczych zakupów.

 

Piszę ten tekst ponad dwa tysiące lat od tamtych wydarzeń, zaraz po spacerze po małej europejskiej wyspie. Jakże wielkie było moje zdziwienie na widok otaczających mnie symboli religijnych. Niemal każdy większy plac czy samochodowe rondo ozdobione tu zostało stajenką. W każdej widać było wyraźnie figury małego Jezusa, Maryi i świetego Józefa. Nikt nie próbował ich zastępować choinkami czy skarpetami pełnymi prezentów. Autorom wyraźnie zależało, żeby stajenki zachowały swój religijny charakter a ich kontemplacja kierowała przechodniów i kierowców nie na świąteczne zakupy a na narodzenie Boga.

 

Dekoracje były rozstawione dosłownie wszędzie od nowoczesnych dzielnic Valetty po jej starą część z ścisłym centrum, pełnym urzędów i siedzib przedsiębiorstw. Najdalej na południe wysunięta stolica europejska jest podobno najbardziej słonecznym miastem Starego Kontynentu, gdzie słońce świeci przez ponad 300 dni w roku. Valletta w całości wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, ze względu na jeden z najbardziej skoncentrowanych na świecie obszarów historycznych z ponad 300 zabytkami, skumulowanymi na jej niespełna 900 metrach kwadratowych powierzchni.

 

malta02

 

Jest położona na wzgórzu Sciberras i półwyspie o tej samej nazwie, pomiędzy zatoką Grand Harbour i Marsamxett. Po jednej swojej stronie otacza ją aglomeracja Sliemy i Gziry a po drugiej maltańskie Trójmiasto, składające się z: Birgu, Senglei i Cospicui. Swoją nazwę Valletta odziedziczyła od jej założyciela Jean Parisot de la Valette. Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego postanowił zbudować miasto w XVI wieku, zaraz po zwycięstwie nad Turkami w Wielkim Oblężeniu Malty.

 

Co zobaczyć w stolicy i otaczających ją miastach? Mógłbym wymieniać i wymieniać: Pjazza Teatru Rjal z ruinami dawnego teatru, Fontanna Trytona, Upper Barrakka Gardens – urokliwy ogród z pięknym widokiem na Birgu, Cospicuę i Sengleę oraz codzienną atrakcją salw armatnich. Warto poszukać w ogrodzie naszego akcentu: tablicy upamiętniającej bohaterską śmierć 13 polskich marynarzy w 1942 roku, gdy po wpłynięciu na niemiecką minę podczas eskortowania alianckiego konwoju u wybrzeży Malty, zatonął ORP „Kujawiak”. Można tu spotkać niekiedy Polaków, którzy zatrzymują się na chwilę, by oddać cześć zmarłym żołnierzom. Ja spotkałem ministra spraw zagranicznych Radosława Skorskiego.

 

Po podziwianiu cudów architektonicznych warto uciec na chwilę ze stolicy i poznać lokalną naturę. Ja wybrałem niebieską grotę. To słynne Blue Grotto jest tak naprawdę szeregiem jaskiń na południowo-zachodnim wybrzeżu Malty, które położone są nieopodal portu rybackiego Wied il Zurrieq. To stąd pochodzi najsłynniejsze chyba turystyczne zdjęcie z Malty, przedstawiające wpadającą do morza skałę, pod którą można przepłynąć łodzią. 30 minutowy rejs łódką za 8 euro pozwala wpłynąć do kilku jaskiń, podziwiać wiszące nad głowami stalaktyty i oczywiście przywieźć do domu to właśnie zdjęcie.

 

malta03

 

Podróżowanie po maltańskich wyspach i ulicach jest bardzo łatwe. Wystarczy zakupić kilkudniową kartę przejazdów Talinja i wszędzie można dostać się autobusami lub promami z bardzo dobrą punktualnością. Będąc przy Blue Grotto można wydłużyć drogę powrotną do stolicy i odwiedzić Rabat. Nazwa kojarzy się raczej z Rabatem w Maroko, ale ten lokalny, położony jest w środkowej części wyspy Malty. Nazwa Rabat pochodzi z języka arabskiego, który oznacza „przedmieścia” i faktycznie miasto stanowiło na początku obramowanie dla zbudowanej za czasów arabskich, Mdiny. Około VIII wieku naszej ery Mdina została otoczona potężnym murem obronnym z fosą i w ten sposób oddzielono ją od Rabatu. Warto tu przyjechać i przejść się po wąskich uliczkach zarówno Mdiny jak i Rabatu.

 

Dla chrześcijan przyjazd do Mdiny może mieć duże znaczenie nie tylko ze względu na piękne spacery. Według Księgi Dziejów Apostolskich to właśnie tutaj św. Paweł przebywał przez 3 miesiące, po rozbiciu się o wyspę św. Pawła. Tutaj miał także głosić swoje nauki i nawracać Maltańczyków na chrześcijaństwo. Jego Grota św. Pawła znajduje się pod kościołem św. Pawła w Rabacie a miejscowi wierzą, że tutaj dokonał cudów uzdrowienia. Jedną z tych osób miał być ojciec Publiusza – ówczesnego namiestnika rzymskiego na Malcie. Niewiadomo czy ten cud czy inne uzdrowienia św. Pawła sprawiły, że Malta przeszła na chrześcijaństwo a właśnie Publiusz został pierwszym biskupem wyspy.

 

Pomimo, że Malta jest w piątce najmniejszych państw Europy, to jej oferta religijna, historyczna i kulturalna jest przebogata a ten tekst o jej atrakcjach mógłby się jeszcze ciągnąć i ciągnąć na kilka stron. Nawet jak przylatuje się na Maltę na kilka dni, myślę, że powinno się odwiedzić jej drugą wyspę: Gozo. Tu znów zobaczymy miasto o nazwie Rabat (obecnie Victoria) które stanowi jej stolicę. 4o minutowy rejs promem przenosi nas w zupełnie inny charakter otoczenia. Zaraz po zacumowaniu szybko zrozumiemy, że wizyta na Malcie, bez zobaczenia Gozo, byłaby zdecydowanie niekompletna. Mniejsza siostra Malty jest bowiem zupełnie inna, bardziej naturalna, spokojna i pusta. Maltańska nazwa wyspy to Ghawdex i oznacza Radość. Tak wyspę nazwali Aragończycy, którzy władali nią od 1282 roku po Fenicjanach i Rzymianach a przed Arabami. Mimo trudnej historii, wyspa zachowała sielski charakter pozostając o wiele bardziej zielona, niż jej większa siostra.

 

malta04

 

Jeśli nie odczuliśmy jeszcze przesytu religijnością mieszkańców, to w pobyt na Gozo warto by wpleść jeszcze jeden akcent. Bazylika Najświętszej Maryi Panny Ta’ Pinu, czyli gozitańskie miejsce cudów i uzdrowień. Tej świątyni nie można ominąć, nawet jak przypływa się na Gozo na kilka godzin. Czyż można zlekceważyć miejsce z tak wieloma udowodnionymi przykładami pomocy Maryi udzielonej proszącym o jej wstawiennictwo ludziom. Świadczą o tym setki zawieszonych na ścianach świątyni dowodów uzyskanych łask: listów, zdjęć, ubrań, okularów, protez, lasek i innych, już niepotrzebnych sprzętów ortopedycznych. Jeśli wiara w to, że i Ciebie Maryja może wysłuchać, nie jest wystarczającym motywem przyjazdu do bazyliki Ta’ Pinu, to może sama architektura wzniesionej na pustkowiu świątyni zachęci Cię, bo budowla wygląda, jakby było spuszczona z nieba na ziemię zaskakując przyjezdnych swoim rozmachem i pięknem. Kościół ma godną konkurencję, bo na wyspach Malta i Gozo znajduje się ponad 350 świątyń, co oznacza, że na każdy 1 km² powierzchni Malty przypada nieco ponad 1 kościół i każdego dnia roku można by odwiedzać inną świątynię. Najwięcej jednak pisze się o bazylice Ta’ Pinu.

 

Wyspy zawsze kojarzą się nam z plażami. Nie zawiedziemy się i tu. Te gozitańskie nawet zimą są piękne i przyjazne. Na przykład Ramla Bay, zwana „złotą plażą” od pokrywającego ją piasku o nietypowej czerwonawej barwie. Piękna jest też Inland Sea, będąca naturalnym basenem, który od morza oddzielony jest jaskinią i majestatycznymi skałami. W rzeczywistości jaskinię można przepłynąć i znaleźć się po drugiej stronie skał, na pełnym morzu.

 

Aby w pełni poznać nowy kraj, powinno się spróbować choć kilku regionalnych potraw. Nigdy nie rozumiałem amerykańskich turystów ustawiających się we Włoszech czy Francji w kolejki przed Mc Donaldowym śmieciowym jedzeniem. W małym miasteczku Xagħra zatrzymałem się na ftirę – lokalny chleb pszenny, wypiekany w kamiennym piecu. Podaje się ją z tuńczykiem, szynką crudo, omletem lub na sposób wegetariański, czyli dla każdego coś dobrego. Nigdy nie jadłem ftiry, bo nigdzie indziej na świecie jej nie wypiekają. Jak smakuje? Nierealnie! Jak prawdziwy chleb sprzed 30 lat. Taki z małej lokalnej piekarni, zaraz koło Waszego domu z dzieciństwa, którego smaku nigdy się nie zapomni.

 

malta05

 

Jak ftira jest jeszcze za małą reklamą tutejszego jedzenia, to można a nawet należałoby spróbować aliotty – zupy rybnej z Gozo, co ja z zachwytem uczyniłem. A jak jesteśmy miłośnikami owoców morza, to możliwości nam się powiększają z racji otaczającego każdą stronę wyspy Morza Śródziemnomorskiego. Można się zajadać ostrygami, mulami, krewetkami tygrysimi i kalmarami w przeróżnych sosach. Dla mnie najsmaczniejsze były te serwowane z czarnym makaronem nero di sepia.

 

Oczywiście nie samym makaronem człowiek żyje, więc dobrze by skosztować nieco lokalnego wina z naprawdę długą tradycją, bo uprawę winorośli na Malcie zapoczątkowali już Fenicjanie. Chyba wszystkim już wtedy zasmakowały ich wyroby, bo jeszcze ulepszona przez Greków i Rzymian maltańska enologia zdołała przetrwać panowanie Arabów, którzy, jak wiemy w alkoholach nie gustują, przynajmniej oficjalnie… Pojawienie się na wyspie w XVI wieku Zakonu Maltańskiego z mnichami, mocno gustującymi w soku winogronowym zdecydowanie ugruntowało wysoką już jakość tutejszego przemysłu winiarskiego i tak rozwinęło produkcję win, że obecnie winnice Malty i Gozo zajmują około 500 hektarów.

 

Ja odwiedziłem starą winnicę spod Valetty, Marsovin, doczytując na ich stronie internetowej, że stara się kultywować lokalne tradycje i wiele swoich win produkuje z owoców pochodzących z rdzennych odmian winorośli. Główna siedziby firmy znajduje się w małym miasteczku Paolo, do którego dojedzie się w 20 minut autobusem z Valetty. Na zainteresowanych podróżników-enologów czeka mini muzeum i maxi – wielkie piwnice, które wybudowali Joannici w XVII wieku. Dziś znajduje się tutaj ponad 100 000 butelek i kilkaset dębowych beczek, ale spokojnie Kochani, nie trzeba wszystkiego próbować.

 

 malta06

 

O Malcie można by jeszcze pisać i pisać. O jej balkonach rodem z Bilbao. O wąskich uliczkach, restauracjach z gwiazdkami Michelin, rejsach statkami, klimatycznych kawiarniach z aromatyczną kawą i oczywiście maltańskich serach, ale chyba lepiej zaprosić Was po prostu do samodzielnej wycieczki na wyspę, bo na prawdę warto.

 

Na koniec dodam jeszcze jedną atrakcję. W pobliskiej Haghrze (zresztą na Malcie wszystkie jest w pobliżu) znajduje się zaś jeszcze jedna unikalna atrakcja. Ggantija Temples, czyli świątynie gigantów to jedno z najważniejszych i najlepiej zachowanych stanowisk archeologicznych Malty z budowlami datowanymi na 5,5 tysiąca lat przed naszą erą, czyli starszymi od egipskich piramid. Kto je postawił? W jaki sposób? Co się stało z tą cywilizacją, która nagle 2,5 tysiąca lat p.n.e. po prostu przestała istnieć? Te pytania do dziś zostają bez odpowiedzi, ale warto pochylić się podczas spaceru nad przemijalnością ludzkiej egzystencji i o tym co naprawdę po nas zostaje. Kim byśmy byli, gdyby nie Boże Narodzenie…

 

Nie umiem na te pytania odpowiedzieć, ale chyba wiem jak i gdzie choć spróbować poszukać odpowiedzi. Podróżowanie jest moim sposobem na zrozumienie życia, samego siebie i relacji między ludzkich. Lecąc na Maltę, mój 98 odwiedzony kraj, rozpocząłem drugą połowę państw świata (według statystyki ONZ, które rozpoznaje 193 niezależne państwa członkowskie i dwóch obserwatorów- Palestynę i Watykan). Z tej podróży cieszę się jednak w szczególny sposób. Malta udowadnia nam i całej Europie, że jednak można w świątecznej przestrzeni publicznej całego państwa ucieszyć się z Dobrej Nowiny. Okazuje się, że nadal można w Europie XXI wieku oficjalnie pokazać stajenkę, małego Jezusa i Świętą Rodzinę i nikt tym nie poczuje się tu wykluczony.

 

malta07 

 

Wojciech Łopaciński

TTG

 

logo UE

 

 

panorama album

 Kamczatka3 Fotor

 

reportaze na pasku