Leczenie w polskich uzdrowiskach wznowiono w czerwcu. W sanatoriach wprowadzano dodatkowe obostrzenia sanitarne, a kuracjusze 6 dni przed przyjazdem muszą poddać się badaniom na obecność koronawirusa.
Leczyć się jadą tylko ci, którzy mają wynik negatywny. Jednak, mimo środków bezpieczeństwa, 26 września zmarł kuracjusz sanatorium Posejdon w Kołobrzegu. Jako przyczynę zgonu podano zakażenie koronawirusem.
Zwyczajowo rozpoczęła się częściowa izolacja pozostałych pensjonariuszy. Dlaczego częściowa? Wg. podawanych informacji, ponoć ok 60 osób przebywa obecnie w ośrodku Holtur w Podczelu. Gdzie jest reszta? Pozostali pacjenci, którzy przez ostatnie dwa tygodnie mieli kontakt z zarażonym, wg ich relacji otwarto im drzwi by niezwłocznie opuścili pensjonat. Jak wrócili do domów? Jakie wybrali środki transportu? Póki co pozostaje to zagadką. Otwarte drzwi sanatorium Posejdon zostały zamknięte, od tego też dnia nikt nie podnosi słuchawki telefony, nie odpowiada na maile.
Na deptaku w Ciechocinku
Niespełna miesiąc wcześniej, podobna historia wydarzyła się w Uzdrowisku Ciechocinek S.A. W drugiej połowie sierpnia odnotowano tam pierwsze zakażenia koronawirusem. Liczba osób z wynikiem pozytywnym systematycznie rosła, zakażenia pojawiały się głównie wśród kuracjuszy, nie odnotowano na szczęście przypadków śmiertelnych. W oparciu o ustne polecenie powiatowego sanepidu sanatorium zamknięto, a blisko 300 pacjentów objęto kwarantanną na terenie ośrodka. Przed obiektem hotelowym przez ten czas czuwały na zmianę załogi policyjne w samochodzie. Decyzja o izolacji kuracjuszy w tym obiekcie wydawała się oczywistą i najprostszą formą zapobiegnięcia rozprzestrzeniania się wirusa. Dla władz przedsiębiorstwa okazała się także… najdroższą.
– Nie ma mowy o partycypowaniu NFZ-u w kosztach wydłużonego pobytu kuracjuszy w Uzdrowisku Ciechocinek S.A., ponieważ możemy tylko finansować zabiegi medyczne. A jeżeli te decyzją sanepidu zostały wstrzymane, to finansowanie przez NFZ nie jest możliwe – powiedziała Hanna Krzyżanowska z biura rzecznika prasowego Narodowego Funduszu Zdrowia w Bydgoszczy.
Warto dodać, że NFZ finansuje natomiast koszty pobytu kuracjuszy w izolatorium, ale takiego statusu uzdrowisko Ciechocinek nie posiada.
Do dziś nie wiadomo, czy i w jaki sposób przedsiębiorstwo odzyska poniesione koszty kwarantanny w kwocie 5000 tyś. zł, straty natomiast szacuje się na ponad 1 mln zł.
Efekt motyla?
Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by połączyć te dwa przypadki. Czy zbyt śmiałą będzie hipoteza, że Posejdon, doświadczony „błędami” Uzdrowiska Ciechocinek w covidowym kryzysie, chcąc uniknąć podobnej sytuacji, pozbył się problemu najprawdopodobniej pozwalając by w ciągu kilku godzin potencjalnie zakażeni samodzielne opuścili miejsce pobytu?
Czy obawiając się, że ponownie przedstawiciele administracji państwowej nie uznają własnego polecenia ustnego, świadomie pozbył się problemu? Faktem tym najprawdopodobniej zwiększy się znacząco ilość zakażonych, koszty kwarantanny będą zwielokrotnione.
Brak wskazania odpowiedzialnych w takich przypadkach to brak odpowiednich uregulowań prawnych które narażają życie i zdrowie wszystkich, którzy w najbliższych dniach spotkają się z kuracjuszami Posejdona i zapewne kolejnych podobnie zamykanych sanatoriach.
Kto jest w tym przypadku głównym winowajcą?
Kto?
No właśnie kto?
Autor: Reporter MG
foto: Azymut (Rafał M. Socha) / Wikimedia