sobota, 23 listopada 2024
thumb_koreknamoscie2Tylko w minionym roku pod kołami tirów zginęły w Brzegu trzy osoby. Mieszkańcy chcą nowego mostu i obwodnicy i są gotowi o nie walczyć.





Sto piętnaście lat. Bez wątpienia najstarszy brzeżanin. Niestety, rodowity Prusak, i to na dodatek przedwojenny. Jeszcze sprzed pierwszej wojny. Z pruskim porządkiem i precyzją stoi na baczność, jak mu kazali. Czasem tylko pochlapią go farbą, wcześniej odrapując z rdzy.

Jeden, dwa, trzy... osiem - bawimy się w liczenie tirów. Mamy dobrą passę. W ciągu niespełna trzydziestu minut przejeżdżają 32 wielkie auta. Szklanki w kredensie dzwonią. Jesteśmy w mieszkaniu Macieja Tarnawskiego, na ulicy Armii Krajowej. Niecałe tysiąc metrów od mostu. Ulica krajowa z nazwy i krajowa z przeznaczenia.

Tarnawski opowiada, że prawdziwa gehenna zaczęła się cztery, może pięć lat temu. Wrocław zamknął się dla tirów, w sąsiedztwie Brzegu uruchomili autostradę.

- Od lat 70. ubiegłego wieku mówi się o obwodnicy naszego miasta. Jeśli władze wojewódzkie nie zreflektują się w porę, to za chwilę będą miały w Brzegu drugą Dolinę Rospudy. Ludzie już mówią o blokadach, bo nie ma innej możliwości wpłynięcia na władze. Po ostatnim spotkaniu z marszałkiem i wojewodą jestem rozczarowany - mówi  Jan Pikor, brzeski radny miejski, najbardziej doświadczony miejscowy samorządowiec.

Więcej w NTO

Nowiny na pasku