sobota, 23 listopada 2024
muzpslaskich- Rzucili mnie na środek jeziora i patrzyli, czy nie utonę - śmieje się dziś Paweł Kozerski. Ale zaraz poważnie dodaje: - Nie utonąłem, ale nikomu nie życzę takich awansów.





Niewiele brakowało, żeby Kozerski w ogóle nie trafił do zamku.
- W zakładach produkujących samochody Nysa mieli kontrolę i dostali nakaz zatrudnienia archiwisty. Ale zaproponowali zaledwie 800 złotych miesięcznie, a granicą przyzwoitości było wtedy 1400 zł - wspomina. - Więcej dawali w innym nyskim zakładzie, bo też byli po kontroli, ale jak zorientowałem się, że będę takim "przynieś, wynieś, pozamiataj", to uciekłem.

I tak w 1967 roku 23-letni Paweł Kozerski trafił do Brzegu.
- W jednych gaciach, z jedną walizką znalazłem się w zupełnie innym świecie - wspomina. - U mnie, na Kujawach, wszyscy byli zasiedzeni od pokoleń, wiadomo było, kto jest kto. A tu nie znałem dosłownie nikogo. W dodatku Ruscy w mundurach, pierogi ruskie i gołąbki w barze, a potem jeszcze śląska gwara na Opolszczyźnie.

Dziś wielu mieszkańców gotowych jest przysiąc, że Kozerski to urodzony brzeżanin.

Więcej w NTO

Nowiny na pasku