Brak ciepłej wody, ciepłych posiłków, ciepłych napojów, możliwości porozumienia się z Francuzami. Na dodatek organizator wyjazdu do Francji, a zarazem opiekun 25 osobowej grupy „PIAST” porzucił ją w Niemczech, gdy zepsuł się autokar.
Brak ciepłej wody, ciepłych posiłków, ciepłych napojów, możliwości porozumienia się z Francuzami. Na dodatek organizator wyjazdu do Francji, a zarazem opiekun 25 osobowej grupy „PIAST” porzucił ją w Niemczech, gdy zepsuł się autokar.
Formalnie brzeski Zespół Stylizowanych Tańców Ludowych „PIAST” pojechał do Bourg-en Bresse na zaproszenie francuskiego zespołu „Les Hospitaliers”. Urząd Miasta Brzeg sfinansował ten wyjazd, gdyż Bourg-en Bresse jest miastem partnerskim Brzegu i wyjazd odbywał się w ramach tzw. wymiany kulturalnej. Oprócz francuskiego miasta Brzeg ma również miasta partnerskie w Niemczech i Czechach. Jedyną korzyścią tych partnerstw do tej pory były tzw. wymiany młodzieży szkolnej, kulturalne, sportowe.
Do Francji wybrała się 25 osobowa grupa osób w wieku 16-19 lat, dwaj instruktorzy BCK, którzy prowadzą zespół, Jacek Ochmański i Andrzej Rolski, a także organizator i opiekun wyjazdu, dyrektor Brzeskiego Centrum Kultury Adam Bubiłek i tegoroczna absolwentka starego ogólniaka, która miała pełnić funkcję tłumacza.
Podróż brzeskim PKSem, którego kierowcy mieli problem z przekroczeniem prędkości 100 km na autostradzie i zapaleniem światła w autokarowej toalecie, bo „Żarówka może się spalić i trzeba ją oszczędzać” przebiegła bez większych problemów i po 20 godzinach zespół dotarł do partnerskiego miasta. Na parkingu miała swój początek komedia niedomówień. Pani tłumacz miała problem z zadaniem Francuzowi pytania „Czy mają tu na kogoś czekać, czy wrócić do autokaru i jechać za nim”. W końcu dotarli jakoś do schroniska. Warunki spartańskie, brak umywalek, zamiast kołdry kawałek koca i prześcieradła, a zdumienie wywołał brak kluczy do pokoi, pięter, schroniska. Każdy z ulicy mógł wejść, gdzie chciał. Chłopcy i dwaj instruktorzy trafili na drugie piętro, dziewczyny i dyrektor na trzecie piętro. Po męczącej podróży wizyta w stołówce, a tam kawałeczek bagietki z marną wędlinką i miniklopsik w pomidorze. Już po tej pierwszej kolacji znaczna część zespołu mówiła, że pomidorów nie jada.
Następnego dnia w celu oszukania głodu zespół napchał się bagietkami i wyruszył na zwiedzanie średniowiecznego miasta Perouges, a później wypad do Lyonu, gdzie celem była bazylika Fourviere. Po dwugodzinnym kluczeniu po mieście dotarli do celu. Na ławeczce za bazyliką dostali obiad na plastikowo-styropianowych tackach: zjełczałe salami, pomidorki, sałatka warzywna, ciasteczko i cztery plastry pływającego w krwi półsurowego mięsa (ten krwisty przysmak po próbie przeżucia wracał z jamy ustnej na tacę). Wieczorem miłe zaskoczenie: ciepła kolacja (parówki i soczewica w sosie średnio zjadliwym). Po forsownym dniu zespół wraz z instruktorami spędził miły wieczór we własnym towarzystwie na terenie schroniska. Monsieur Bubiłek wraz z madame Przetłumaczką uraczeni zostali przez władze miasta biletami do teatru.
Trzeciego dnia była sobota, wieczne bagietki i kranówa na śniadanie. Gdy zawitała pani wiceburmistrz, instruktorzy usilnie próbowali dowiedzieć się jakichkolwiek szczegółów dotyczących dostępu do elektryczności czy wody mineralnej. Jednak madame Przetłumaczka nie radziła sobie do tego stopnia, że Francuzi pytali, co powiedziała. Problemem monsieur Bubiłek w tym czasie było, czy na spotkanie przy kolacji z konsulem RP może się udać w tradycyjnym dla siebie stroju (kamizelka plus pederastka), czy powinien się ubrać w garnitur. Ze-spół ruszył w miasto na występy, które odbywały się na zasadzie parady, co dwie ulice postój i kilkuminutowa prezentacja tańców ludowych. Pomimo zapewnień nikt się nie zatroszczył i w efekcie wodę musieli kupić sobie sami. Znowu zimny obiad i kolacja, a o godz. 21 występ na placu przy katedrze i niekończące się owacje na stojąco.
W niedzielę było uroczyste zakończenie występów, czyli monsieur Bubiłek wraz z madame Przetłumaczką uroczyście zebrali laury za Piastowiczów, a oni sami zimne bagietkowe śniadanko i plastikowy obiad. Zwiedzanie Chatillon sur Chalaronne. Wieczorem upragniony wieczór przy ognisku; zamiast tego padał deszcz, błoto i syf, zamiast grilla prawie surowe mięso. Scysja z madame Przetłumaczką.
Gdy jeden z instruktorów chciał zaparzyć choremu tancerzowi miętę, został wyrzucony z kuchni, bo madame Przetłumaczka nie była w stanie powiedzieć po francusku, o co chodzi. Zamiast komunikacji członkowie zespołu kilkakrotnie słyszeli od madame Przetłumaczki, że „Nie wypada o to pytać”. Natomiast narzekania na zimne posiłki, brak ciepłej wody monsieur Bibułek kwitował, że stroją fochy jak gwiazdy, są bezczelni, a to co robią, to afront wobec organizatorów. Gdy nie jedli sera z plastikowego obiadu monsieur Bubiłek z uśmiechem na twarzy zebrał od kilkunastu osób ów ser, schował do kieszeni mówiąc „Będzie dobry do pi-wa”!!!
Poniedziałek był chyba najlepszym dniem. Wizyta w szpitalu i domu starców, a w nim pełne zaskoczenie: Francuzi znają i jedzą ciepłe posiłki. Piastowicze po raz pierwszy na ziemi francuskiej byli najedzeni: zapiekane ziemniaczki w sosie, szparagowa, kurczaczek.
Francuzi w ostatnim dniu pytali, kim są i po co przyjechali dwaj panowie chodzący stale z zespołem. Pewnie się zdziwili, gdy usłyszeli, że to instruktorzy, osoby prowadzące zespół. Brak organizacji był tak przerażający, że ostatniego dnia madame nie zapytała, czy mogą w kuchni zrobić prowiant na drogę. W efekcie prowiant robiono w deszczu na ławce, o godz. 9 opuścili hotel, a do godz. 14 siedzieli w autokarze, bo kierowcy mieli przerwę.
W drodze powrotnej zepsuł się autobus. Na kolejny z Brzegu młodzież z instruktorami czekała 21 godzin na stacji benzynowej. Organizator wyjazdu i opiekun grupy monsieur Bubiłek sobie poradził, po 10 godzinach zabrał się z przyjaciółmi do Polski, zostawiając zespół bez kierownika i bez ubezpieczenia. Piastowicze po 38 godzinnej podróży wrócili do Brzegu o 5 rano.
Zapewne w sprawozdawczości BCK i w ramach współpracy miast partnerskich byłby to bardzo udany wyjazd, gdyby nie Piastowicze i zdobycze techniki. Na forum internetowym (www.forumbrzeg.pl) członkowie zespołu bez pardonu zrelacjonowali wyjazd do Francji. Monsieur się obraził do tego stopnia, że nie może na nich patrzeć, a na spotkaniu z rodzicami członków zespołu poinformował, że nie czuje się winny zaistniałej sytuacji i nie ma za co przepraszać, że nosi się z zamiarem rozwiązania zespołu.
W Internecie i prasie ukazały się wywiady z J. Ochmańskim i A. Bubiłkiem, w których pierwszy stwierdził, że „Nie można szukać winy po stronie francuskiej ani po stronie młodzieży”, a drugi powiedział „Był to pierwszy wyjazd do Francji. Mam nadzieję, że następne kontakty dot. wymiany zespołów artystycznych zostaną lepiej i staranniej przygotowane przez stronę francuską.
Drogą e-mailową skierowaliśmy do rzecznika Urzędu Miasta zapytanie: „Czy burmistrz wy-ciągnął lub zamierza wyciągnąć konsekwencje w stosunku do kierownika wyjazdu, w związku z jego zachowaniem w trakcie pobytu we Francji i opuszczeniem grupy podczas awarii autokaru w Niemczech?”.
Tą samą drogą otrzymaliśmy odpowiedź:
„Szanowny Panie Redaktorze,
W nawiązaniu do Pańskiego, dość lakonicznego pytania, spróbuję odnieść się merytorycznie do podnoszonych przez Pana kwestii i udzielić wyczerpującej odpowiedzi, w miarę posiadanych informacji.
Jak rozumiem, chodzi o pobyt zespołu Piast w mieście partnerskim Bourg en Bresse we Francji w miesiącu lipcu br.?
Jeśli tak, to poniżej, na podstawie informacji uzyskanych od Burmistrza Brzegu, informuję:
1. Wyjazd w ramach wymiany kulturalnej - odbywał się na zaproszenie francuskiego zespołu „Les Hospitaliers”, działającego podobnie, jak zespół Piast. Organizacja pobytu zespołu Piast była finansowana ze środków zespołu.
2. Delegacja (młodzież z opiekunami) miała zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie - po-jechali gościnnie na zaproszenie innego zespołu.
3. Na prośbę Brzeskiego Centrum Kultury – Urząd Miasta sfinansował przejazd ww. zespołu, podpisując umowę z przewoźnikiem – PKS.
4. Organizatorem całości pobytu był zespół francuski „Les Hospitaliers” .
5. Wszelkie kwestie ze strony polskiej były załatwiane przez Brzeskie Centrum Kultury.
Nawiązując zatem do Pańskiego pytania, burmistrz nie wie, o jakie zachowanie kierownika wyjazdu chodzi? Nikt też nie informował burmistrza o dobrym czy złym zachowaniu kierownika wyjazdu. Trudno natomiast jest wyciągać konsekwencje w stosunku do osoby, która w Pańskim pytaniu nie została zdefiniowana, a jeszcze trudniej wyciągać konsekwencje, nie mając żadnych oficjalnych informacji, pism, czy skarg w tej sprawie, a więc po prostu – nie mając żadnych podstaw. Ponadto wyciąganie konsekwencji powinno się odbywać po uprzednim przeprowadzeniu postępowania w danej sprawie, a na dzień dzisiejszy takie postępowa-nie nie zostało ani przeprowadzone, ani nawet wszczęte z racji braku podstaw ku temu.
Uprzejmie proszę o kierowanie dalszych pytań do dyrektora Brzeskiego Centrum Kultury – Adama Bubiłka, który jest z pewnością najlepiej poinformowany co do tego wyjazdu, jako, że w nim współuczestniczył wraz z zespołem oraz z innymi opiekunami zespołu Piast.
Z poważaniem
Beata Zatoń
Główny specjalista ds. promocji i kontaktów z zagranicą”
Bogdan Kościński, Gazeta Brzeska