W dzisiejszym świecie, zdominowanym przez środki masowego przekazu, w którym każda informacja jest na wyciągnięcie ręki, trudno sobie wyobrazić, że You Tube, Facebook lub Twitter mogłyby nagle przestać działać, ponieważ koszty, które musiałby ponosić ich właściciel związane ze sprawdzaniem zgodności z prawem autorskim wszystkich zamieszczanych na nich treści (wg proponowanych nowych rygorystycznych amerykańskich przepisów) byłyby zbyt wysokie.
Co by się stało, gdyby każda strona internetowa, na której użytkownicy zamieszczają swoje teksty, zdjęcia lub video - byłaby prawne odpowiedzialna za ew. naruszenia przepisów prawa autorskiego.
Taki scenariusz staje się coraz bardziej realny i może się urzeczywistnić już w 2012 r., jeśli Prezydent Obama podpisze projekt ustawy Antypirackiego Prawa Internetowego - Stop Online Piracy Act (SOPA).
SOPA to regulacja zaproponowana przez Izbę Reprezentantów w Stanach Zjednoczonych do walki z nielegalnym obiegiem materiałów chronionych prawem autorskim. Jeśli ustawa wejdzie w życie w obecnej formie, w USA będzie można walcząc z piractwem np.: blokować strony www, czy cenzurować wyszukiwarki - oczywiście w przypadku gdy są one zarządzane przez firmy amerykańskie. Surowe przepisy dotkną w szczególności domeny takie jak: .com i .org, tym samym wywierając wpływ na wiele stron należących do firm w krajach... Unii Europejskiej.
Ostatnie badania rynku przeprowadzone przez firmę Booz Allen Hamilton pokazały, że 70% kluczowych inwestorów uważa podniesienie wymogów dotyczących prawa antypirackiego za główny czynnik powstrzymujący ich od inwestowania w strony internetowe, które umieszczają treści tworzone przez swoich użytkowników, na które de facto nie mają wpływu.
Przeciwnicy SOPA mówią o stworzeniu „wielkiego amerykańskiego firewalla" i porównują ustawę do rozwiązania stosowanego w Chinach, gdzie władze komunistyczne zatrudniają ponad 30 000 pracowników „policji internetowej" na bieżąco kontrolujących przepływ informacji w Internecie. Przeciwko SOPA otwarcie zaprotestowali też „giganci" rynku internetowego: Google, Facebook, eBay, AOL, a także organizacje broniące praw człowieka i wolności słowa (m.in. Reporterzy Bez Granic), organizacje konsumenckie oraz niektórzy kongresmani, w tym Nancy Pelosi, Darell Issa i Zoe Lofgren, która nawet nazwała ten projekt „końcem Internetu".
W podnoszenie świadomości na temat nowej ustawy bardzo zaangażowały się również media, tworząc między innymi stronę http://fightforthefuture.org i liczne filmy video przestrzegające przed niszczącą mocą projektu. Nieco ponad dwa tygodnie temu, wiele stron internetowych połączyło się w akcji pt. „American Censorship Day" (Amerykański Dzień Cenzury), w której zachęcały obywateli do kontaktu z ich przedstawicielami. Rządowe instytucje są zasypywane petycjami przeciwko nowej ustawie, np. petycja An Avaaz „Ocalić Internet" zgromadziła do tej pory ponad 517 000 podpisów, inicjatywa SendWrite zaowocowała 3000 listów nakłaniających Kongres do odrzucenia SOPA, a Open Congress zarejestrował 65 000 wizyt na swojej stronie informacyjnej.
Według Allana Friedmana z Instytutu Brookings Ustawa wywołuje 3 podstawowe zagrożenia. Po pierwsze, zawiłości prawne utrudniają zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa Internetu. Po drugie, nie wiadomo jak na zmiany zareagują użytkownicy Internetu. Może dojść do różnego rodzaju „e-demonstracji", które mogą wystawić wielu amerykańskich, a także europejskich użytkowników na nieznane ryzyko.
Przeciw SOPA niedawno wypowiedział się też Parlament Europejski przyjmując specjalną rezolucję przed szczytem UE-USA, w której podkreślił „konieczność ochrony i integralności i swobody komunikacji na świecie przez unikanie jednostronnych środków w celu unieważnienia adresów IP lub nazw domen". Niestety podczas samego szczytu, który odbył się 28 listopada 2011 r., temat ten nie został bezpośrednio poruszony... Po jego zakończeniu znalazł się jednak pewien optymistyczny akcent w art.22 wspólnego oświadczenia** :
„Podzielamy zaangażowanie w budowę jednolitego, globalnego Internetu, i będziemy się wystrzegać jednostronnych działań, które mogłyby osłabić bezpieczeństwo, niezawodność i niezależność jego funkcjonowania - uznając, że poszanowanie podstawowych wolności online oraz wspólne wysiłki na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa wzajemnie się uzupełniają".
Interpretację pozostawiam Państwu. W moim odczuciu, jest to jednak pewien pozytywny sygnał, iż wspólne wysiłki w celu obrony wolności Internetu zostały choć częściowo wzięte pod uwagę.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
*Treść Rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie szczytu UE-USA: http://www.europarl.europa.eu/sides/getDoc.do?pubRef=-//EP//TEXT+MOTION+P7-RC-2011-0577+0+DOC+XML+V0//PL
** Pełny tekst Oświadczenia.
http://www.consilium.europa.eu/uedocs/cms_data/docs/pressdat a/EN/foraff/126389.pdf