niedziela, 24 listopada 2024
l.geringerJak dotąd mój raport w sprawie niektórych aspektów harmonizacji prawa autorskiego w UE związany z tzw. dziełami sierocymi – nie ma szczęścia.



Projekt, o którym pisałam już wcześniej (http://2009.salon24.pl/340381,prawa-sierot-na-euroagendzie) dotyczy dyrektywy o dopuszczalnym wykorzystaniu dzieł osieroconych i jest jednym z priorytetów polskiej prezydencji.

Planowo pierwsze dyskusje nad raportem miały się odbyć w tygodniu zaraz po wakacjach. Niestety, okazało się, że z uwagi na nagromadzenie tematów (kryzysowych) mój projekt “spadł” na kolejne zebranie zaplanowane na poniedziałek 19. września br. Przygotowawszy wszystkie dokumenty, uzbrojona w stosowne argumenty do ich obrony wybrałam się na posiedzenie Komisji Prawnej, które zostało odwołane, podobnie jak wszystkie inne tego dnia,  z uwagi na pożar w znajdującej się obok Parlamentu – rozdzielni wysokiego napięcia. Awaria była na tyle poważna, że pozbawiła prądu wszystkie unijne budynki: Parlamentu, Komitetu Regionów, Komisji i Rady UE.

Brak elektryczności spowodował, że przestały działać windy, klimatyzacja, komputery, oświetlenie i wszelakie zabezpieczenia... Bez prądu nie działają też mikrofony, maszynki do głosowania, nie ma tłumaczeń, a sale posiedzeń przeważnie pozbawione okien pozostają kompletnie ciemne. Ze względów bezpieczeństwa pracownicy i goście unijnych instytucji musieli opuścić czym prędzej budynki.
Okazało się, że aby “zatrzymać” Unię Europejską i spowodować całkowity paraliż jej instytucji wystarczy tylko… wyłączyć prąd.

Szczęśliwie dla mnie ewakuacja oznaczała tylko zejście z 15 piętra, dla kilkuset innych długie oczekiwanie w “utkniętych” windach, a dla pozostałych kilku tysięcy – dreptanie w półmroku awaryjnych świateł po korytarzach w poszukiwaniu nigdy wcześniej nie używanych przez siebie schodów. Choć następnego dnia PE pracował już bez przeszkód, to zaufanie do naszego “bardzo-na-pokaz” systemu bezpieczeństwa, całkowicie upadło. Mamy “bramki”, kamery, czytniki identyfikatorów itp., które... w jednej chwili przestają działać. Niby nic się nie stało, ale w dobie realnego zagrożenia atakami terrory-stycznymi mogło się różnie skończyć.

Ponieważ wszystkie posiedzenia, spotkania, wystawy i prezentacje przewidziane na feralny poniedziałek 19 września br. zostały odwołane, dyskusję nad moim raportem także automatycznie przełożono na następne posiedzenie Komisji Prawnej... za miesiąc, czyli na połowę października. No cóż, jeśli miałabym czekać grzecznie przez kolejny miesiąc do jego pierwszej prezentacji to w czasie naszej prezydencji raport nie zostałby ukończony. Mimo, że każda legislacja w swoim założeniu powinna być dziełem zbiorowym – to po “atrakcjach z prądem" postanowiłam sama przeskoczyć jeden stopień i zamiast ogólnej dyskusji w październiku będzie – bardzo konkretna nad gotowym już dokumentem, który w międzyczasie skończyłam i wysłałam do tłumaczenia. Wszelkie modyfikacje i tak będą jeszcze możliwe w formie poprawek. Nie wszystkim w smak jest to ekspresowe tempo, w moim przekonaniu konieczne dla oddalenia zagrożenia, iż jeden z priorytetów polskiej prezydencji może nie zostać osiągnięty i tym samym stać się (lub nie) częścią programu duńskiego przewodnictwa.

Harmonogram prac legislacyjnych już od początku był napięty, teraz tylko dużo dobrej woli ze strony posłów z innych grup politycznych  i intensywne spotkania nieformalne - mogą “uratować” zakładany wcześniej finał, czyli głosowanie na ostatniej sesji plenarnej w grudniu. W Parlamencie jeden stracony dzień oznacza co najmniej miesięczne opóźnienie. Próbuję teraz prześcignąć czas...

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg


Poniżej propozycja Komisji Europejskiej :
http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=COM:2011:0289:FIN:EN:PDF

Nowiny na pasku