Na euroagendzie dziedziczonej przez polski rząd obecnie są:
- kryzys grecki, irlandzki, hiszpański;
- niekontrolowana imigracja z północnej Afryki;
...
- wzrost entuzjastów przywrócenia dawnych granic (Dania, Francja);
- trudne negocjacje budżetowe na 2012 r. z Parlamentem, który po „Lizbonie" już wie jak skutecznie prężyć muskuły;
- jeszcze trudniejsze rozmowy o perspektywie finansowej 2014-2020;
i ... tylko 6-miesięcy - w teorii, bo 3 i pół w praktyce po odliczeniu wakacji.
By było jeszcze ambitniej - wybory parlamentarne w czasie prezydencji, czego nie zafundował sobie od dawna żaden kraj...
Obecnie zdecydowana większość rządów we Wspólnocie - to rządy prawicowe, niechętne ściślejszej integracji, co więcej niejako zaskoczone sytuacją zgotowaną przez eurolewicę, będącą u władzy na początku wieku. W starej piętnastce państw decydujących o wielkim rozszerzeniu (z 2004 i 2007 r.) i przyjęciu 12 nowych członków dominowały rządy lewicowe.
Polityczna poprawność nie pozwala nikomu teraz kręcić nosem na „nowych", ale przykręcanie kurka z funduszami jest tego wyrazem, co poniekąd sprytnie usprawiedliwia się jeszcze kryzysem.
Przewodniczący Komisji Barroso oraz przewodniczący Rady van Rompuy kiwają głowami w takt melodii intonowanej przez prawicowe rządy płatników netto. Dodatkowo węgierska prezydencja pokazała, że nie jest w stanie wpływać na bieg spraw, a premier Orban zgubił już krok na początku „eurowalczyka", potem już tylko skutecznie deptał innym po palcach...
Polski rząd ma szansę przywrócić pozycję prezydencji, nie dać się zdominować bardziej doświadczonym i dostrzec, że potrzebna jest teraz nowa europejska jakość rządzenia gospodarczego, finansowania europejskich projektów inwestycyjnych: energetycznych, transportowych, badawczych i rozwojowych. Konstruując nowy budżet na lata 2014-2020 przy ogólnej niechęci do zwiększania euroskładki trzeba szukać innych wpływów do wspólnego budżetu. Jednym z pomysłów jest sfinalizowanie prac nad podatkiem od transakcji finansowych oraz emisja euroobligacji. Z tych przyszłych wpływów można byłoby finansować dalsze projekty infrastrukturalne czy stabilizować sytuację w państwach, które mają ekonomiczne problemy. Polska powinna wspierać te pomysły, jak również wykorzystać fakt, że po raz pierwszy w historii Unii - Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Komisarz d/s Budżetu i Prezydencja będą w „polskich rękach".
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg