piątek, 22 listopada 2024

praca naukowaSzacuje się, że nawet co dziesiąta praca naukowa to plagiat! Rząd zapowiada zmasowaną walkę z tym zjawiskiem „Gazeta Prawna” przynosi informację o rządowym uderzeniu w plagiaty. Będzie bat na nieuczciwych studentów i naukowców.

 

Nie tylko prace dyplomowe czy doktorskie, lecz także zaliczeniowe będą sprawdzane w systemach antyplagiatowych. Pod lupę trafią również publikacje naukowe. Nowy system skuteczniej będzie wyłapywał plagiaty.

Sprawdzane mają być już nie tylko magisterki czy licencjaty, lecz także prace semestralne studentów. Ponadto – co najważniejsze – publikacje naukowe doktorantów i profesorów. Jak dowiedział się redakcja „Gazety Prawnej”, nad takimi zmianami już pracuje resort nauki. Dokładnie eksperci Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB).

Okazuje się, że chodzi nie tylko o rozszerzenie monitoringu prac za pośrednictwem systemu antyplagiatowego, lecz także o podniesienie jego skuteczności. Po zmianach system prześwietli nie tylko ok. 400 tys. tekstów zgłoszonych przez studentów czy doktorantów do obrony, ale miliony prac zaliczeniowych. Tak samo będzie w przypadku opracowań naukowych pisanych przez doktorantów. Muszą je publikować. W zamian dostają punkty, co pozwala im piąć się po szczeblach uczelnianej drabiny.

Autorzy „rewolucji antyplagiatowej” tłumaczą, że w efekcie będzie łatwiej wykrywać plagiat jeszcze w trakcie studiów, a nie dopiero przed obroną. Obecnie nawet 10 proc. prac budzi podejrzenia. To oznacza, że rocznie aż przy 40 tys. opracowań licencjackich, magisterskich czy obronach doktoranckich w systemie antyplagiatowym zapala się czerwona lampka.

 

Miliony prac do sprawdzenia

 

W pierwszej kolejności obowiązek sprawdzania obejmie prace zaliczeniowe, semestralne pisane przez studentów w trakcie studiów. To oznacza, że system będzie badał już nie kilkaset tysięcy prac rocznie, ale miliony.

– Obecnie pracujemy nad rozbudową i modernizacją JSA, aby jeszcze lepiej był dostosowany do potrzeb użytkowników. Chcielibyśmy, aby np. został uzupełniony o weryfikację prac zaliczeniowych polskich studentów. To jednak wymagałoby zmiany przepisów i rozszerzenia grona osób, które mogą korzystać z narzędzia. Także zwiększenia liczby rodzajów prac, które są objęte obowiązkiem sprawdzania w systemie antyplagiatowym – wyjaśnia dr Marek Kozłowski, kierownik Laboratorium Inżynierii Lingwistycznej w OPI PIB.

Nie wyklucza też, że w kolejnym etapie do systemu będą trafiać prace pracowników naukowych, np. te, które są brane pod uwagę przy awansach. Już teraz uczelnie i wydawnictwa publikujące czasopisma naukowe starają się sprawdzać teksty akademików w dostępnych na rynku płatnych komercyjnych systemach antyplagiatowych.

 

Plagiat? Tysiące podejrzanych

 

To jeszcze nie koniec. Ministerstwo chce też, aby system lepiej wyłapywał plagiaty. Z danych, które przedstawia resort, wynika bowiem, że obecnie na ok. 400 tys. prac rocznie, które trafiają do JSA, ok. 7–10 proc. podejrzanych jest o plagiat. Daje to ok. 28–40 tys. tekstów, w których system wyłapał więcej zapożyczeń, niż przewiduje norma, i ostrzega przed możliwym oszustwem. Ostatecznie o tym, czy jest nim faktycznie, decyduje promotor. Zakwestionowanej pracy może nie dopuścić do obrony, a wobec studenta musi wszcząć postępowanie dyscyplinarne.

Plagiaty prac naukowych to problem znany od wielu lat. Już w 2019 roku dostępne były statystyki, z których wynikało, że 8 procent prac naukowych ociera się o plagiat.

Promotorzy od lat korzystają z systemów wyszukujących plagiaty w ocenianych przez nich pracach. Wprowadzony do systemu antyplagiatowego tekst porównywany jest z innymi pracami dyplomowymi, treścią stron internetowych czy aktów prawnych. Na podstawie analizy podobieństw tych tekstów generowany jest raport. To w nim promotor znajduje podejrzane fragmenty i decyduje, czy można w tym przypadku mówić o plagiacie.

 

Decyduje nie system, a promotor

 

Na początku 2019 roku uczelnie z całej Polski zaczęły korzystać z Jednolitego Systemu Antyplagiatowego, stworzonego przez specjalistów Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB). Jak informuje OPI PIB, w ciągu pierwszych dwóch sesji egzaminacyjnych (styczeń i czerwiec), za pomocą systemu przebadano 273 992 prace. W 22 077 pracach został przekroczony próg ostrzegawczy, określający zauważalny poziom potencjalnych zapożyczeń z innych tekstów. To ponad 8 proc. wszystkich przebadanych dokumentów.

„Próg ostrzegawczy informuje o podobieństwach między tekstami – co może, ale nie musi oznaczać plagiatu. Mogą być to np. cytowania obszernych fragmentów z innych prac, które promotor może dopuścić ostatecznie jako prawidłowe” – podkreśla dr Marek Kozłowski z OPI PIB.

Jednolity System Antyplagiatowy w kilka minut może porównać dany tekst z niemal miliardem dokumentów znajdujących się w jego zasobach. Jest zintegrowany z Ogólnopolskim Repozytorium Pisemnych Prac Dyplomowych – bazą niemal 3 milionów prac dyplomowych (także w językach obcych). Resztę dokumentów stanowi m.in. treść stron internetowych, Wikipedii w sześciu różnych językach i baza aktów prawnych.

 

źródło: detektywonline.pl

Logo warszawska izba gosp

 

 

 

 

Komentarze   

 
# Wika 2021-04-08 09:34
To dziwne, ponieważ na mojej uczelni, każda praca przed przyjęciem musiała być sprawdzona przez program antyplagiatowy. Czyżby niektóre uczelnie zaniechały tego obowiązku?
Odpowiedz | Odpowiedz z cytatem | Cytować
 

Dodaj komentarz

Nowiny na pasku