Przywracanie obostrzeń w kolejnych krajach zniechęca turystów do podróżowania. Lotniska przygotowują się na ponowne spadki ruchu.
W czasie wakacji ruch lotniczy trochę odżył. Duże było zainteresowanie lotami rejsowymi, jak też czarterami, choć i tak trudno to porównywać do popytu sprzed roku. – W lipcu mieliśmy zaledwie 25 proc. ruchu, który normalnie o tej porze obsługujemy, a w sierpniu – ok. 40 proc. Niestety w kolejnych miesiącach będzie gorzej – prognozuje Dariusz Kuś, prezes Portu Lotniczego we Wrocławiu. Negatywne oceny wynikają nie tylko z zakończenia sezonu wakacyjnego, lecz również z coraz bardziej niepewnej sytuacji związanej z rozwojem pandemii.
Niepewne listy krajów
Obecnie na liście krajów objętych zakazem przylotów jest 30 państw, w tym Czarnogóra, Hiszpania, Izrael czy Brazylia. Ze względu na pogarszającą się sytuację epidemiczną, m.in. we Francji czy Wielkiej Brytanii, władze wielu krajów oraz włodarze poszczególnych miast decydują się na przywracanie ograniczeń i restrykcji, związanych np. ze swobodnym przemieszczaniem się.
– Na mniejsze wypełnienie samolotów wpływ ma z całą pewnością brak pewności wynikających z regulacji prawnych. Nie wiadomo do końca, do których krajów można, a do których nie można latać. Ponadto w przypadku których podróży po powrocie będzie nam groziła kwarantanna, a w jakich nie – mówi Dariusz Kuś, prezes Portu Lotniczego we Wrocławiu. – Pasażer wychodzi z założenia, że powstrzyma się od podróży lotniczej w sytuacji, kiedy nie jest pewien, czy z całą pewnością będzie mógł z danego kraju bezpiecznie wrócić. To wpływa na lotniska, linie lotnicze i cały sektor turystyczny.
Samolotem najbezpieczniej, ale…
Również rosnąca liczba przypadków koronawirusa w Polsce powoduje, że coraz mocniej obawiamy się o zdrowie swoje i bliskich. W związku z tym staramy się minimalizować ryzyko zakażenia, unikając skupisk ludzi.
– Widać, że osoby podróżujące prywatnie, jeśli nie muszą lecieć, unikają podróży lotniczej. Choć z punktu widzenia bezpieczeństwa samolot jest dzisiaj najbezpieczniejszą formą komunikacji, jaką możemy sobie wyobrazić. Wszystkie osoby, które wchodzą na terminal lotniska, są proszone o używanie maseczek. Podróż na pokładzie samolotów odbywa się w maseczce. Wszystkim wchodzącym na teren lotniska mierzymy temperaturę. Badamy objawy po to, żeby zminimalizować ryzyko zakażenia, i to jest bardzo skuteczne. Nie słychać w ostatnich miesiącach o przypadkach pojawienia się źródła zakażeń w podróży lotniczej – mówi prezes Portu Lotniczego we Wrocławiu.
Oferowanie jest na dobrym poziomie, więc dochodzi kwestia wypełnienia samolotów. Wskaźniki ich wypełnienia w normalnych sezonach sięgały 80–90 proc., a w czarterach 95–100 proc. Jednak w tym roku spadły bardzo znacząco. Pomimo dobrego oferowania i wolnych miejsc w samolotach zainteresowanie ze strony pasażerów jest mniejsze, niż oferują linie lotnicze.
Delegacje nie ratują
Branża liczyła, że od września ratunkiem na spowolnienie ruchu wakacyjnego ponownie staną się podróże służbowe. Ruch korporacyjny jest jednak znacznie słabszy niż przed pandemią.
– Wiele korporacji, szczególnie międzynarodowych, preferuje pracę zdalną. Niektóre wręcz zabraniają swoim pracownikom czy menadżerom podróży służbowych, spotykania się w świecie realnym. Zamiast tego preferują załatwianie interesów przez internet, przez dostępne platformy komunikacji zdalnej. Siłą rzeczy tych pasażerów wtedy nie mamy na lotnisku – podkreśla Dariusz Kuś.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA) prognozuje, że powrót do stanu sprzed pandemii zajmie cztery albo pięć lat. W całym roku spadek popytu wyniesie 54 proc., a straty lotnictwa przekroczą 84 mld dol.
źródło: Newseria
foto: Wiktor Woźniak / Facebook @airport.wroclaw