Obrazki z ostatniego weekendu – turystyczne zatrzęsienie i oburzenie. Najwyższy czas przestać udawać, że można mieć „turystykę bez turystów”
Zamiast walczyć z tłumami, warto zrozumieć, że popularność jest wyborem. Nie walczmy z jej skutkami, ale świadomie zarządzajmy. Zamiast ograniczać turystykę, sprytnie ją przekierowujmy. Dobrze brzmi, tylko że wdrożenie tego to już zupełnie inna bajka – mówimy o perspektywie pokolenia.
Tylko dla bogaczy
Wyobraźmy sobie, że Zakopane, Kraków lub Kołobrzeg ogłaszają nową kampanię promocyjną pod hasłem: „Tylko dla zamożnych turystów”. Jak mógłby wyglądać scenariusz wydarzeń? Szybko podchwyciłyby temat media. Polityczna burza, zarzuty o elitaryzm, społeczne protesty, a w mediach społecznościowych fala krytyki i oburzenia.
Po pewnym czasie pojawiłyby się pierwsze sygnały kryzysu. Nastąpiłby spadek liczby odwiedzających, zwolnienia w sektorze turystycznym, apele władz do turystów o powrót. Taka sytuacja ma obecnie miejsce na Majorce, gdzie po zeszłorocznych protestach mieszkańców przeciwko napływowi turystów w tym roku jest ich zdecydowanie mniej. Branża turystyczna wyspy alarmuje o pustych hotelach i restauracjach.
Te same miasta, które jeszcze niedawno deklarowały walkę z „nadmierną turystyką”, zaczęłyby zabiegać o przywrócenie połączeń i odbudowę zainteresowania ze strony masowego odbiorcy.
Jest to hipotetyczny scenariusz, ale dobrze ilustruje pewien mechanizm. Wiele popularnych destynacjach turystycznych próbuje dziś balansować między chęcią ograniczenia liczby odwiedzających a utrzymaniem wpływów z turystyki. W praktyce oznacza to próbę stworzenia nowego modelu: „turystyki selektywnej”, czyli zysków z masowego ruchu turystycznego, ale bez jego obecności.
Turysta idealny i nierealny
Jak mówiono „…nie idźmy tą drogą”. Model takiego turysty, choć atrakcyjny w teorii, stoi w sprzeczności z realiami ekonomii.
Władze wielu miast chciałyby przyciągać turystów, którzy:
To jednak jest utopia, bo turystyka to zjawisko masowe. Rocznie na świecie podróżuje prawie 1,5 miliarda osób i ta liczba stale rośnie (wg UNWTO w 2030 będzie to 2 miliardy podróży, natomiast wydatki na nie będą rosły znacznie szybciej). Przy 8 miliardach mieszkańców Ziemi to nie jest liczba szokująca. Problemem jest ich koncentracja, a nie skala globalna.
Ponieważ:
ok. 60% turystów odwiedza zaledwie 15 krajówok 70% turystów pochodzi z zaledwie 15 krajówok. 70% podróżuje w szczycie sezonu (głównie latem i zimą),ok. 80% skupia się na tych samych punktach na mapie, robiąc zdjęcia na Instagrama.
Turystyka jest wyborem strategicznym
Zamiast piętnować samych turystów, warto spojrzeć na temat szerzej. Turystyka to nie efekt uboczny a decyzją o kierunku rozwoju gospodarczego. Natomiast popularność destynacji nie jest przypadkowa. Jest wynikiem wieloletnich kampanii promocyjnych i inwestycji.
Problemy związane ze wzrostem są naturalną konsekwencją sukcesu. Nie wynikają wyłącznie z niewłaściwego zachowania turystów. Nakładają się na to problemy społeczne i infrastrukturalne oraz w zakresie strategicznego zarządzania relacjami – z mieszkańcami, turystami i branżą turystyczną.
Potrzeba przejrzystości i odpowiedzialności
Jeśli problem „nadmiernej turystyki” jest realny, a nie jedynie medialnym hasłem to warto podejść do niego systemowo. Czy miasta/destynacje są gotowe na uczciwy wybór między komfortem a dochodem? A może „nadmierna turystyka” to wygodny pretekst, by nie rozwiązywać innych, bardziej złożonych problemów?
Więcej dyskusji i rozwiązań: www.2ba.pl
Autor: Agnieszka Nowak i Leszek Nowak, www.travel2.pl