piątek, 22 listopada 2024

cundaTureckie wybrzeże Morza Egejskiego staje się popularne wśród turystów, którzy unikają zgiełku wielkich śródziemnomorskich kurortów.

 

 

 

Jednym z miejsc coraz liczniej odwiedzanych przez urlopowiczów w tym regionie Turcji jest mała wyspa Alibey Adasi, zwana też Cunda. Znajduje się ona, w północno-zachodniej części Morza Egejskiego, w niewielkiej cieśninie oddzielającej stały ląd od greckiej wyspy Lesbos. Ma ona zaledwie 23 km kwadratowe powierzchni i zamieszkuje ją jedynie ok. 4 tysięcy osób. Na Cundę można wjechać samochodem, gdyż z miejscowości Ayvalik wiedzie na nią kilkukilometrowa grobla z dwupasmową szosą i most.

 

 

Uroki rybackiego portu

 

Najciekawsza część wyspy Alibey Adasi znajduje się tuż przy niewielkim porcie rybackim. W większości cumują w nim małe łodzie rybackie. To na nich miejscowi rybacy wypływają na połów na wody pobliskiej zatoki. Spacerując po nadmorskiej promenadzie, przyglądałem się pracy miejscowych rybaków, którzy po powrocie z morza wyładowywali złowioną rybę i owoce morza. W większości produkty te trafiały do pobliskich tawern usytuowanych przy nabrzeżu lub w głębi wyspy. Z podziwem obserwowałem, jak po każdym rejsie rybacy przeglądali i naprawiali porwane sieci. Jest to żmudne zajęcie, wymagające moim zdaniem dużej cierpliwości. Pracy rybaków przyglądały się również miejscowe koty, które za swoje towarzystwo oczekiwały wdzięczności w postaci rzuconej mi do zjedzenia ryby.

 

 

Promy z Lesbos

 

Podczas spaceru po promenadzie doszedłem do molo, znajdującego się w dalszej części portu. Cumowały przy nim większe kutry rybackie. Nieopodal była też niewielka lokalna stocznia remontowa. Oprócz rybackich łodzi w porcie kotwiczyło też kilka niewielkich stateczków wożących turystów w rejsach przybrzeżnych. Raz dziennie do molo przypływał prom samochodowy z wyspy Lesbos, która oddalona jest o zaledwie 16 km. Połączenie z tą grecką wyspą obsługuje dwóch przewoźników, a rejs trwa ok. półtorej godziny. W chwili, gdy pasażerowie opuszczali prom spokojny port momentalnie zmieniał się w gwarne i ruchliwe miejsce, a w tawernach przybywało gości.

 

Port i nadmorska promenada na Cundzie są nie tylko ulubionymi miejscami spacerów turystów. Mieszczą się tu również tawerny i kawiarnie, w których można miło spędzić czas przy tureckiej kawie lub lampce lokalnego wina. Chętnie odwiedzają je nie tylko turyści, ale także mieszkańcy wyspy. Większość gości, korzystając z ciepłego klimatu, wybiera stoliki w letnich ogródkach, z których doskonale można obserwować to, co dzieje się w porcie i na promenadzie.

 

Collage Cunda

 

Wieczorem udałem się do jednej z nadmorskich tawern w celu sprawdzenia jakości tutejszych win. Moim zdaniem tureckie wina z regionu Morza Egejskiego nie ustępują smakiem popularnym u nas winom włoskim, hiszpańskim czy francuskim. Decydując się na wino, pomyślałem o kolacji i po chwili zamówiłem również gotowaną rybę. Była naprawdę pyszna i znakomicie pasowała do białego półwytrawnego tureckiego wina.

 

 

Spacer po portowej osadzie

 

Następnego dnia postanowiłem zwiedzić dalej położoną część miasteczka. Niegdyś tereny te zamieszkiwali Grecy. Nic więc dziwnego, że tutejsza architektura przypomina typowe greckie osady rybackie. Głównymi zabytkami na Cundzie są: Kościół Taksiyarhis i duża, dawna prawosławna katedra, w której obecnie mieści się muzeum.

 

Spacerując wąskimi uliczkami, zauważyłem przemiany zachodzące na tej niewielkiej wyspie. Łatwo dało się zaobserwować, że dawna osada rybacka przekształca się powoli w kameralny kurort. W przeszłości nadmorską część miejscowości zamieszkiwali głównie rybacy. Obecnie ich miejsce coraz częściej zajmują turyści. Stare kamienne piętrowe domy są remontowane i dostosowane do ich potrzeb. Większość z nich jest przerabianych na pensjonaty, hotele lub apartamenty do wynajęcia. Na wielu domach malowane są murale, które dodają uroku starym uliczkom i ożywiają je. Pomiędzy obiektami hotelowymi powstają małe sklepiki oraz niewielkie restauracje i kafejki ze stolikami na ulicy.

 

Ja na nocleg wybrałem niewielki butikowy hotel Despot Evi. Jest on położony, na niewielkim pagórku, bezpośrednio przy nadmorskiej promenadzie. Dzięki temu z okna miałem piękną panoramę na port i zatokę, a widok na zachody słońca był naprawdę wyjątkowy.

 

O tym, że jestem w Turcji, a nie w jakimś innym kraju przypominał mi posąg tańczącego Derwisza usytuowany w parku pomiędzy hotelem a nadmorską promenadą.

 

Cunda to stosunkowo niewielka wyspa, znakomicie nadająca się do pieszych wędrówek. W północnej części wyspy znajduje się rezerwat przyrody Patrica. Spacerując po okolicy, odnajdziemy pozostałości dawnej świątyni greckiej oraz genueńskiej wieży strażniczej.

 

Chcąc dostać się drogą lądową lub morską na wyspę Cunda trzeba przejechać przez dawne greckie miasteczko Ayvalik. Warto się w nim zatrzymać i zwiedzić je. Mnie spodobała się jego stara część z wąskimi uliczkami i zabudowaniami z XIX w. Mieszczą się w nich sklepiki różnych branż w tym z pamiątkami i wyrabianą ręcznie biżuterią oraz galerie lokalnych artystów. Moją uwagę zwróciły też dawne cerkwie greckie przerobione na meczety. Za miastem znajduje się plaża Sarmisakli, uważana za jedną z piękniejszych w okolicy. Jest ona doskonałym miejscem letniego wypoczynku.

 

 

TTG dziennik turystyczny

 

 

 

 

 

turystyka na pasku