Trener koszykarek Cukierków Odry Brzeg Jarosław Zyskowski opowiada o różnicy w prowadzeniu zespołów męskich i żeńskich
Co Pana zaskoczyło, gdy zetknął się po raz pierwszy z koszykówką w kobiecym wydaniu?
- Pierwszym takim problemem, z którym się spotkałem, było namówienie dziewczyn do zwiększenia obciążeń w programie siłowym. Zawodniczki bowiem martwiły się, iż nastąpi u nich przyrost masy mięśniowej, a nie każda chciała się na to zgodzić. Pamiętajmy, że koszykówka jest grą kontaktową i przygotowanie fizyczne jest bardzo ważne.
A różnica, która zaskoczyła Pana, jeśli chodzi grę?
- W oczy na pewno rzuca się jedna rzecz. Nie wiem, czy wynika to z tego, że mam młody zespół, czy z tego, że to są kobiety, ale koszykarki oczekują takich rozwiązań taktycznych, które za każdym razem doprowadzą je do dobrej pozycji rzutowej. Mężczyźni częściej podejmują grę "jeden na jeden", wyłamują się ze schematów i grają też bardziej egoistycznie.
Więcej w Gazeta.pl