W polskim społeczeństwie ubezwłasnowolnienie nie cieszy się dobrą sławą. Jest nawet nazywane „śmiercią cywilną”. Tymczasem ta procedura prawna ma na celu zabezpieczenie interesów osoby, która z racji ciężkiej choroby lub niepełnosprawności nie jest w stanie o siebie zadbać i można łatwo ją skrzywdzić.
Wiele osób nie występuje z wnioskiem o ubezwłasnowolnienie osoby bliskiej z obawy, że ją skrzywdzą. Potoczne myślenie o tej procedurze idzie w kierunku: chciwi krewni chcą ubezwłasnowolnić, żeby przejąć majątek.
"To jest nieprawda. Bo właśnie majątek osoby, która jest ubezwłasnowolniona, jest chroniony. Ustanowiony opiekun osoby ubezwłasnowolnionej nic nie może sprzedać ani podarować bez zgody sądu. Natomiast osoba, która nie jest ubezwłasnowolniona, może być wykorzystana. Znamy mnóstwo takich przypadków: ktoś jest w stanie lekkiego otępienia, a notariusz tego nie wychwyci i dochodzi do sprzedaży nieruchomości. Zawieranych jest przez osoby z demencją wiele umów na zakup garnków czy telefonów komórkowych. Ubezwłasnowolnienia nie należy się bać" – przekonuje sędzia w stanie spoczynku Maria Taront, wieloletnia przewodnicząca XII Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Poznaniu, która przez większość aktywności zawodowej zajmowała się sprawami o ubezwłasnowolnienie.
Zdolność do czynności prawnych to możliwość normalnego funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. Konieczna jest w całym szeregu pozornie banalnych spraw: bankowych, urzędowych, a także zdrowotnych, kiedy trzeba wyrazić zgodę na każdą procedurę, nie tylko operację. Zdolność do czynności prawnych to również ponoszenie odpowiedzialności za swoje działanie. Jeśli ktoś nie rozpoznaje znaczenia danych spraw, nie jest w stanie świadomie się sobą zajmować, może dojść do tragedii.
Faktem jest, że osoby ubezwłasnowolnione nie mają praw wyborczych, a po wydaniu przez sąd postanowienia o ubezwłasnowolnieniu (w sprawach wydaje się postanowienia, a nie wyroki, bowiem toczą się one w trybie nieprocesowym) sąd okręgowy przesyła je do urzędu gminy, który dokonuje odpowiedniej adnotacji w spisie wyborców.
Najważniejsze przyczyny ubezwłasnowolnienia:
Kto może być ubezwłasnowolniony?
W przypadku ubezwłasnowolnienia całkowitego ustanawiany jest opiekun. Ten rodzaj ubezwłasnowolnienia oznacza, że osoba nie ma żadnych zdolności do czynności prawnych, a jeśli zawrze umowę np. zbycia domu czy zaciągnie pożyczkę, umowy takie z mocy prawa są nieważne. Opiekun całkowicie reprezentuje ją w różnych postępowaniach, sprawach urzędowych, zarządza jej majątkiem.
Dla osoby dorosłej częściowo ubezwłasnowolnianej ustanawiany jest kurator, by pomógł w podejmowaniu przez nią decyzji.
W przypadku każdego ubezwłasnowolnionego sąd przesyła postanowienie także do właściwego sądu rodzinnego, który z urzędu wszczyna postępowanie o ustanowienie kuratora lub opiekuna, co oznacza, iż nie składa się odrębnego wniosku.
"To opinia biegłych decyduje, jaką formę przybierze ubezwłasnowolnienie. Po wydaniu takiej opinii, wysyła się ją do wszystkich zainteresowanych, także do prokuratora, który bierze udział w sprawie. Dzieje się tak, żeby chronić daną osobę. Po zapoznaniu się z opinią można ją zakwestionować, gdyby uznano, że jest błędna. Można wnieść o nową, znaleźć świadków, przygotować dowody. Po przesłuchaniu wnioskodawcy i ewentualnych świadków, jeśli sprawa jest sporna, przy czym 95 proc. spraw nie jest spornych, sąd podejmuje ostateczną decyzję, czy osoba wymaga całkowitego reprezentowania w swoich sprawach czy tylko pomocy w ich prowadzeniu" – tłumaczy Maria Taront.
Dodaje, że ponieważ biegłych jest mało, a spraw o ubezwłasnowolnienie bardzo dużo, postępowania trwają dość długo - kilka miesięcy do roku, czasem i dłużej. Według sędzi dzieje się tak, ponieważ w 2007 r. zostały nieco skomplikowane przepisy.
"Wprowadzono więc utrudnienia, które przedłużają postępowanie, a niektóre sprawy są tak oczywiste, że cała ta procedura jest zbędna. Nieporozumieniem jest, że tę samą procedurę stosuje się wobec osoby leżącej, bez kontaktu, jak i wobec osoby chorującej np. na schizofrenię, która ma chorobę w remisji i można z nią rozmawiać, stawi się w sądzie. Procedura jest naprawdę za długa i niepotrzebnie w sprawach oczywistych tak skomplikowana. Jeśli mamy osobę bez kontaktu, sprawa powinna być załatwiona od ręki, bo przedłużanie bardzo ludziom komplikuje życie. Nic nie można załatwić, np. sprzętu medycznego, który należy się choremu. W urzędach odbywa się walka o wszystko. To jest dramat i to powinno być skrócone. Powinno być postępowanie przed sądem rodzinnym, gdzie od ręki ustanawiałoby się przedstawicieli tymczasowych takiej osoby. Jeśli jest wypadek i ktoś jest w śpiączce, żona nie może prowadzić firmy męża, bo wszystko jest w zawieszeniu – mówi Maria Taront.
Kontrola opiekunów
Najczęściej opiekunem osoby ubezwłasnowolnionej jest osoba bliska: córka, syn, rodzice.
Sędzia Taront podkreśla, że cała procedura odbywa się pod nadzorem sądu rodzinnego. Zwyczajowo co pół roku opiekun powinien wysyłać do sądu sprawozdanie ze sprawowania opieki, czyli informować na przykład, jaki jest stan finansów osoby ubezwłasnowolnionej, czy przebywa ona w domu, czy w placówce opiekuńczej itp.
Czy zdarzają się przypadki wykorzystania osób ubezwłasnowolnionych? Nie da się tego wykluczyć. I o ile opiekun niczego nie z majątku nie może sprzedać bez zgody sądu rodzinnego, to może się zdarzyć, że np. bezprawnie przejmie rentę lub emeryturę. Osoba ubezwłasnowolniona chodzi głodna, brudna. Na szczęście często takie wynaturzenia zgłaszają sąsiedzi. Wtedy dochodzi do zmiany opiekuna.
Nadto, jeśli opiekun nie przekazuje do sądu sprawozdań z realizacji opieki, sąd rodzinny może wysłać kuratora w celu zebrania informacji, a nawet zmienić opiekuna. Ale… sędzia przyznaje, że choć generalnie kontrola opiekuna powinna być sprawowana przez cały czas, może się zdarzyć, że tak nie jest, co może wynikać z przeciążenia sądów w Polsce. Tym istotniejsza jest czujność opieki społecznej, sąsiadów i krewnych.
Sędzia dodaje, że największe kłopoty są ze znalezieniem opiekuna dla osoby samotnej. Czasem tej roli podejmują się kuratorzy społeczni działający przy sądach, czasem wyznacza kogoś opieka społeczna.
Jak przebiega postępowanie o ubezwłasnowolnienie?
Toczy się ono w sądzie okręgowym właściwym dla miejsca zamieszkania osoby, która ma być ubezwłasnowolniona.
Wniosek może złożyć tylko najbliższa rodzina: małżonek, krewni w linii prostej i rodzeństwo. Dalsza rodzina, typu kuzyn czy siostrzeniec, nie mają takiego prawa. Wniosek może złożyć natomiast prokurator - w sytuacjach, kiedy ktoś nie ma krewnych uprawnionych do złożenia wniosku. To do prokuratora może się zwrócić dalsza rodzina opiekująca się osobą chorą. Jak mówi sędzia, prokuratorskich wniosków jest bardzo dużo.
Jeśli np. syn składa wniosek o ubezwłasnowolnienie matki, w postępowaniu musi wziąć udział także małżonek – on zawsze musi być uczestnikiem postępowania, dlatego, że z chwilą ubezwłasnowolnienia ustaje wspólność majątkowa.
Do wniosku, który składa się do sądu okręgowego, trzeba złożyć zaświadczenie lekarskie – najlepiej psychiatry lub neurologa.
Zdarza się, że chory, np. na chorobę Alzheimera, nie wpuszcza nikogo do domu i nie ma możliwości, by udał się do lekarza. Uzyskanie takiego dokumentu jest więc niemożliwe. W takiej sytuacji wniosek można uzasadnić za pomocą innych dokumentów: poświadczeniami, że wchodziła policja, oświadczeniami sąsiadów. Sędzia Taront mówi, że jest to sytuacja wyjątkowa - zasadniczo powinno być zaświadczenie psychiatry lub neurologa. Ewentualnie, jeśli sprawa dotyczy osoby upośledzonej od urodzenia, może być zaświadczenie od psychologa.
Sąd ma obowiązek wysłuchać osobę wobec której toczy się postępowanie, w obecności biegłego psychologa, psychiatry i ewentualnie neurologa. Sąd stwierdza, czy z nią jest kontakt czy nie. Jeśli kontaktu brak, sąd powinien ustanowić kuratora – reprezentanta czasowego do reprezentacji w tej sprawie.
Wysłuchania odbywają się w sądzie albo w miejscu zamieszkania osoby, która nie jest w stanie dotrzeć do sądu. Od czasów pandemii stosuje się dość powszechnie wysłuchanie online. Obecni przy tym biegli mogą od razu dokonać badania - jeśli sprawa jest oczywista, albo umówić się na późniejszy termin dokładniejszego badania. Jeśli osoba nie ma możliwości, by połączyć się internetowo, sędzia przyjeżdża do niej. Jest też możliwość sprowadzenia takiej osoby przez policję, ale z tego bardzo rzadko korzysta się.
Po wysłuchaniu następuje dalszy ciąg postępowania – zostaje wydana opinia dwóch biegłych: psychiatry albo neurologa i psychologa.
Doradca tymczasowy
W toku postępowania, po wysłuchaniu osoby, sąd może ustanowić doradcę tymczasowego - takiego tymczasowego reprezentanta. Ponieważ po wspomnianych reformach z 2007 r. procedura bardzo wydłużyła się, sądy stosują to dość często.
Postępowanie będzie trwać wiele miesięcy, a choroba nie chce czekać, można ustanowić tego doradcę tymczasowego i podać do jakich spraw: np. ds. zarządzania majątkiem, ds. związanych z leczeniem.
"Do takiego doradcy tymczasowego instytucje podchodzą różnie. Rodziny zgłaszały nam, że bank nie respektuje jego uprawnień, urząd ich nie respektuje, bo uważa, że to jest za mało. Tymczasem przepisy mówią dokładnie, co taki doradca może, czego nie może. Często jednak już na tym etapie udaje się coś załatwić dla chorego, np. złożyć wniosek o dom pomocy społecznej, bo taka osoba nie jest w stanie samodzielnie tego zrobić" – mówi Maria Taront.
Sprawa o ubezwłasnowolnienie kosztuje 50 zł; opinia, która jest obowiązkowa, może kosztować kilkaset złotych, ale również nie jest to dużo - 300, 500 zł.
Zdaniem sędzi Taront, dla bezpieczeństwa osoby, która jest poddana procedurze ubezwłasnowolnienia, sprawy powinny toczyć w trzyosobowym składzie sędziowskim. W czasie pandemii jednak rozpoczęto prace w składach jednoosobowych i, niestety, od trzech lat tego nie zmieniono.
Biegli poddają osobę ubezwłasnowolnianą testom. Nawet na tak banalnym teście jak test zegara, można wychwycić objawy demencji. W tym teście prosi się badanego o narysowanie tarczy zegara, a następnie zaznaczenie godziny. Bywa, że osoba z otępieniem nie jest w stanie nawet dokończyć rysunku koła, nie mówiąc już o zaznaczeniu odpowiednich cyfr i liczb na „cyferblacie”. Ale pojedynczy test nie wystarcza, a ponadto także sąd zadaje pytania osobie, wobec której toczy się postępowanie o ubezwłasnowolnienie.
"Na miejscu przesłuchania zawsze pytałam: jaki dziś mamy rok, miesiąc, dzień, porę roku. Jedna pani zapytana, kto jest prezydentem, powiedziała, że Wojciechowski - był przed wojną" – opowiada Maria Taront.
Czy ubezwłasnowolnienie jest do końca życia?
Nie. Może być ono uchylone. Dzieje się tak na przykład w sytuacji, gdy osoba chora na schizofrenię podejmie leczenie i uzyska remisję objawów. W przypadku uzależnienia od substancji psychoaktywnych warunkiem uchylenia jest leczenie i długoletnia abstynencja. Z wnioskiem o zniesienie ubezwłasnowolnienia może wystąpić opiekun.
Dlaczego ubezwłasnowolnienie jest tak ważne?
Brak ubezwłasnowolnienia może prowadzić do cierpienia i tragedii. Na przykład: głęboko upośledzona córka kończy 18 lat, a rodzice nie złożyli wniosku o ubezwłasnowolnienie wcześniej. Ma potworne problemy dentystyczne, wymaga zabiegu chirurgicznego. Lekarze oczekują zgody na zabieg, dziewczyna nie jest w stanie się podpisać. Ogromne cierpienia, niepotrzebne. To nie jest hipotetyczna sytuacja.
"Pamiętam rozpacz tych rodziców. Wreszcie po wydaniu orzeczeń tymczasowych jakiś lekarz podjął się zabiegu. To była droga przez mękę. Nie było zagrożenia życia, ale na pewno było zagrożenie zdrowia" – opowiada Maria Taront.
Inna sytuacja: spór między dwoma córkami. Jedna twierdzi, że matka ma zapewnioną pełną opiekę - ona się matką opiekuje - i nie ma potrzeby jej ubezwłasnowolniać. Tymczasem opinia biegłych: matka tej pani jest w stanie całkowitego otępienia, bez kontaktu.
"Pytam więc, czy mama udzieli zgody na operację, jeśli będzie potrzebna? Nie udzieli. I właśnie dlatego musi być ubezwłasnowolniona. Córka przyznała mi wtedy rację i przestała sprzeciwiać się wnioskowi o ubezwłasnowolnienie. Biegli są osobami doświadczonymi. Nie dają się nabrać, gdy osoba udaje, że wszystko jest ok, np. żartuje. Te pozory szybko rozsypują się w trakcie badania. Miałam np. osobę, która początkowo udawała, że jest kimś innym. Na wysłuchanie została doprowadzona przez policję. Od początku zapierała się, że policja pomyliła się, bo w tej samej miejscowości co ona mieszka osoba o tym samym nazwisku. W tym momencie zwątpiłam. Pani bardzo dużo opowiadała o sobie. Zapytałam ją, ile ma dzieci i zaczęła wymieniać imiona swoich dzieci. Opowieść rozsypała się. Gdyby tak się nie stało, trzeba byłoby przedstawić dowody, zeznania świadków" – mówi Maria Taront.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie