Pytamy Marię Ciż - radną Rady Miejskiej Brzegu (PiS) - o "sadyzm słowny" radnych i czy wyobraża sobie czwartą kadencję z Wojciechem Huczyńskim...
Leszek Tomczuk: Jak wygląda pani kariera samorządowa?
Maria Ciż: Po raz pierwszy kandydowałam do samorządu powiatowego i pełniłam funkcję radnej w okresie, kiedy starostą był Kazimierz Bączek (1998-2002). Był to okres pionierski, wtedy budowaliśmy powiat w zasadzie od podstaw. Następnie nie kandydowałam i miałam czteroletnią przerwę. Z kolei w kadencji 2006-2010 zdobyłam mandat z listy Pis do Rady Miejskiej Brzegu i obecnie reprezentuję Pis. Jest to moja trzecia kadencja samorządowa. Motywacja zawsze była taka sama: mieszkam w Brzegu od urodzenia i zawsze uważałam, że mogę dla tego miasta zrobić coś pożytecznego.
Obok pracy w RM czym jeszcze pani się zajmuje?
Po 30 latach pracy pedagogicznej korzystam z nauczycielskiej emerytury. Ukończyłam historię na opolskiej WSP i zawodowo związałam się z Brzegiem. Nigdy z Brzegu nie chciałam wyjeżdżać. Zaliczyłam też etap pracy związkowej w nauczycielskiej Solidarności i trwało to prawie 20 lat, z czego przez 15 lat pełniłam funkcję przewodniczącej i przez cały okres nie zrywałam kontaktu ze szkołą, będąc jednocześnie nauczycielką historii. Był to mój drugi etat i do tego społeczny, który zajmował większość prywatnego czasu. Uczyłam w Szkole Podstawowej Nr 4 i Publicznym Gimnazjum Nr 1.
Jaką rolę pani pełni w RM?
Jestem przewodniczącą Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Rekreacji. Współpraca wszystkich członków komisji układa się bardzo dobrze. Prawie wszyscy radni w Komisji znają się od kilkunastu lat z działalności na polu oświaty. Praca w samorządzie to działanie zespołowe i naszej aktywności nie rozpatruję w kontekście politycznym.
Proszę o ocenę obecnej kadencji na tle poprzedniej?
Obecna kadencja jest spokojniejsza. Poprzednio zachowanie niektórych radnych ocierało się o brak kultury osobistej, czyli były to zachowania niegodne kulturalnego człowieka, ciągłe "wycieczki słowne". Obecnie te zachowania nieco złagodniały i jest trochę spokojniej. Jeśli chodzi o pracę merytoryczną istnieje grupa radnych, która próbuje coś zrobić w ramach naszego budżetu. Jest tak, że przychodzi człowiek do rady i ma głowę pełną pomysłów i myśli, że nie wiadomo ile może zdziałać. Tymczasem okazuje się, że budżet narzuca pewne ograniczenia. Rozpoczęte inwestycje trzeba kontynuować, a żeby zrobić coś nowego należy znaleźć środki finansowe. Z perspektywy mogę stwierdzić, że należałoby pracować kilka kadencji z rzędu by pewne przedsięwzięcia doprowadzić do końca.
Jakie jest stanowisko radnych w zakresie planowanej likwidacji PSP Nr 1 przy ul. B. Chrobrego?
Nie można mówić o likwidacji. Pojawiła się taka koncepcja ze strony władz miasta i była to jedna z propozycji, którą przedstawiono podczas posiedzenia komisji konsultacyjnej zajmującej się brzeską oświatą (komisją kieruje z-ca burmistrza Stanisław Kowalczyk). Zaprezentowano też sześć wariantów dotyczących zmian i sprawa "likwidacji jedynki" to był jeden z pomysłów. W tym roku nie będą podjęte żadne decyzje, natomiast będzie toczyła się dyskusja. Trzeba pamiętać, że sytuacja w brzeskiej oświacie wymaga przemyśleń.
Czy zna pani treść listu otwartego Rady Rodziców adresowanego do burmistrza?
Oczywiście, list ten dotarł do Rady Miejskiej.
List był adresowany do burmistrza, a zdawkowej odpowiedzi udzielił rzecznik UM, który sygnatariuszy listu uznał za hucpiarzy, czyli tych, którzy destabilizują atmosferę w szkole. Jak pani sądzi, doszło do zlekceważenia rodziców?
Myślę, że rzecznik reprezentuje burmistrza, w każdym razie tak powinno być. Powiem też tak: należy odnosić się do nadawców listu w sposób kulturalny. Strony konfliktu powinny dążyć do rozwiązania problemu używając konstruktywnych argumentów.
Burmistrz potrafi listy pisać, ostatnio był w tym zakresie wyjątkowo płodny. Pisał nawet do pojedynczego radnego, do senatora, do marszałka, a nie raczył odnieść się do problemu podniesionego przez grupę brzeskich rodziców. Jak pani ocenia taką postawę?
Na listy adresowane do Rady Miejskiej nie zwracam już uwagi.
Czy radna Maria Ciż jest za likwidacją PSP 1?
Tu nam chodzi o pomysł na brzeską oświatę, wstępnie dyskutowaliśmy już na Komisji Oświaty, a nie tylko o likwidacji konkretnej placówki. Jedynka posiada swoją tradycję, osiągnięcia, powstała jako pierwsza w Brzegu i powinien znaleźć się pomysł żeby ta placówka nadal działała. Należy wypracować taki wariant, który wszystkich pogodzi i żeby nie dochodziło do akcji protestacyjnych.
Czy można mówić o braku woli współdziałania burmistrza z Radą Rodziców?
Rodzice napisali też do Rady Miejskiej. Na komisji konsultacyjnej w grudniu ub. roku zaproponowałam, aby spotkali się ze wszystkimi radnymi, gdy będą omawiane w Radzie Miejskiej sprawy oświaty. Na razie doszło do spotkania z przewodniczącym RM i rodzice uzyskali zapewnienie, że na ten moment nie będzie żadnych zmian.
Czy w RM działa jeszcze "pakt Huczyńskiego"?
A co to jest pakt Huczyńskiego? /śmiech/
Bezpośrednio po wyborach burmistrz obwieścił coś na kształt koalicji pro rozwojowej, która będzie wspierać jego koncepcje i tak mniej więcej nazwał grupę wspierających radnych. Czy pani lokuje się w grupie popierającej burmistrza?
Owszem, jest grupa radnych, która stara się głosować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i wymogami czasu gdy podejmowana jest uchwała. Przedstawiane radnym uchwały i materiały są przed sesją omawiane na komisjach. Dla przykładu na Komisji Oświaty, Kultury Sportu i Rekreacji dyskutujemy, opiniujemy przedłożone uchwały i poddajemy je pod głosowanie. W takich sytuacjach nie liczy się przynależność partyjna, ani jakiś "pakt". Każdy głosuje zgodnie z własnym sumieniem.
Jak pani tłumaczy fenomen harmonijnej współpracy PiS z SLD w Brzegu? Głosujecie zgodnie i w zasadzie macie podobne zdanie, nawet w sprawach światopoglądowych.
Tu też chodzi o zdrowy rozsądek w kontekście rozpatrywanych problemów /śmiech/. Oczywiście jest też grupa radnych skonfliktowanych z burmistrzem i ciągnie się to od poprzedniej kadencji, dlatego niekiedy dochodzi do głosowania na zasadzie: "nie bo nie".
Czy RM to właściwe gremium do zajmowania się takimi problemami, jak głosowanie w obronie TV Trwam?
Myślę, że sytuacja była wyjątkowa i chodziło o zasady demokracji. Wiem, że w obronie TV Trwam były zbierane podpisy również w Brzegu, gdzie mieszkają nasi wyborcy. W przypadku ewidentnego łamania demokracji w tym przypadku musieliśmy zareagować.
Czy Rada zajęłaby się innym podmiotem prywatnym?
Inne stacje bardzo dobrze sobie radzą, jeśli chodzi o finanse, a TV Trwam utrzymuje się z przekazywanych darów.
Czyli troszczycie się o słabszych? Co z tego ma zwykły brzeżanin, że radni zajmują się nadawcą z dalekiego Torunia?
Może ktoś poczuł się usatysfakcjonowany naszym wstawiennictwem?
Skoro radni są za sprawiedliwością, dlaczego nie zainteresują się nierównym traktowaniem wydawców brzeskich? Gazeta Brzeska p. B. Kościńskiego jest sekowana, a lokalna władza jawnie faworyzuje Panoramę. Może radni powinni zaprotestować?
Myślę, że można by było, i odbyła się nawet w tej sprawie dyskusja, ale do takiej uchwały należałoby się przygotować. Potrzebne są dokładne informacje, na czym to nierówne traktowanie polega. To temat ważny i warto nim się zająć.
Czy podoba się pani nowy herb Brzegu? I proste pytanie z prośbą o prostą odpowiedź: tak lub nie?
To nie jest takie proste pytanie /śmiech/. Trochę trudno mi o jednoznaczną ocenę, bo na ten problem patrzę jako historyk. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam nowy herb - stwierdziłam, że też jest ładny..., choć poprzedniemu trudno coś zarzucić.
Rozmawiamy w małej Sali Stropowej w otoczeniu "prawdziwych kotwic" i trudno nie zapytać: dlaczego radni zezwolili na zmianę herbu? I coś jeszcze: jak nauczyciel historii ma uzasadniać uczniom sens i nagłą potrzebę zmiany symboliki Brzegu?
Tak się dzieje, że co pewien czas zmieniają się ludzkie poglądy, ktoś przedstawia nowe racje, zmienia się zdanie, zmienia się opinia. Może jest to związane z upływającym czasem? W tym przypadku chodziło o sięgnięcie do głębokich korzeni. Herb Brzegu na pieczęci z 1318 roku, a obecnie znany pochodzi z około 1750 roku.
Była aż taka potrzeba?
Zmieniany był Statut Brzegu, pracowała nad nim przez długi czas komisja powołana przez Radę. Wizerunek herbu jest zapisany w Statucie. Myślę, że chciano jak najlepiej.
W wywiadzie, jaki przeprowadził rzecznik prasowy UM burmistrz sugeruje, że radni uchwalili coś, czego sami nie rozumieją, o co więc chodzi?
Wiedzieliśmy co uchwalamy, było przedstawione uzasadnienie historyczne, pozytywna opinia Komisji Heraldycznej, Ministra Administracji i Cyfryzacji, która zaakceptowała nowy herb. Skoro kompetentne osoby zadecydowały o potrzebie zmiany, dlaczego mielibyśmy się sprzeciwiać?
Czy zna pani opinie brzeżan wyrażone na różnych forach? Zostaliście poddani druzgocącej krytyce, również za sposób wprowadzenia zmiany, czyli bez jakiejkolwiek konsultacji społecznej.
Rzeczywiście, konsultacja byłaby czymś dobrym, ale nie doszło do tego...
Czy nie uważa pani, że popełniliście błąd?
Podjęliśmy decyzję po zapoznaniu się z przedstawionymi opiniami. Ten herb też mi się podoba.
Prawdziwe kotwice są na każdym kroku: na włazach do studzienek, na hydrantach, w ratuszu i na Zamku, dosłownie wszędzie i co teraz? Po co to zamieszanie i czy stać nas na taką ekstrawagancję, to przecież kosztuje?
Być może zmiana nie została dokładnie przemyślana. Niczego wstecz nie będziemy zmieniać, byłoby to bez sensu.
Czy liczy się pani z tym, że mieszkańcy mogą zażądać przywrócenia starej symboliki?
Oczywiście, jestem za demokracją i jeśli takie działania zostaną podjęte musimy się liczyć ze zmianą uchwały w tej sprawie.
Jak z perspektywy ocenia pani swoje "tak" za specjalnym potraktowaniem inwestora, który nie wybudował hotelu, czy wtedy głosowała pani również za słabszymi?
Tak, wzięliśmy pod uwagę słabszych, bo wielu ludziom groziła utrata pracy, gdyby inwestor musiał zapłacić karę umowną. Sprawa nie była taka prosta, p. Skowron przychodził na posiedzenia komisji i wykładał swoje racje, wyjaśniał i tłumaczył. Przekonywał, że jest brzeżaninem i coś już dla miasta zrobił, że chciałby więcej, że ma chęci i że tutaj dopadł go kryzys, że jeżeli jego firma padnie, to 70 osób straci pracę. W takiej sytuacji nie mogliśmy głosować przeciwko. Przed pamiętnym głosowaniem na posiedzenie sesji wcześniejszej przybyli pracownicy p. Skowrona, co też zrobiło na nas wrażenie. Zrozumieliśmy, że gra idzie o miejsca pracy.
Mamy luty 2013 r. i wedle zapewnień inwestora hotel miał być oddany, wierzy pani, że kiedykolwiek powstanie?
Powiem więcej: p. Skowron zapewniał, że co 2 miesiące będzie informował Radę o postępach robót. Niestety, tylko zapewniał...
Czy mieszkańcy mogą czuć się oszukani?
Z tego co widzimy w tej chwili, to chyba tak... To jest biznesmen, ale czy aż tak do końca człowiekowi nie można zaufać?
Czy podoba się pani nowa galeria wystawiona w historycznym kwartale miasta, obok Zamku i starej fosy?
Dla mnie ta galeria mogłaby nie istnieć. Galeria miała powstać po to, by zarabiać na hotel, którego wciąż nie ma. Przyznaję, że pod względem architektonicznym nie jest to obiekt ciekawy.
Czy klub PiS zajmował się tematem serii bankructw przedsiębiorców prowadzących swoje biznesy w centrum miasta?
Rozmawialiśmy i nawet prosiliśmy burmistrza o jego opinię. W dużej mierze są to lokale wykupione w latach 90-tych i właściciele wyśrubowali czynsz, w warunkach brzeskich niekiedy nierealny i stąd puste witryny oraz zamykane placówki. Handel szybko się zmienia i w małych obiektach trzeba mieć pomysł na dochodowy biznes. Konkurencja ze sklepami sieciowymi jest trudna i w zasadzie niemożliwa. Spotkałam się też z opinią, że wiele popsuła strefa płatnego parkowania, ale nie do końca zgadzam się z taką argumentacją. Takie strefy obowiązują w większości miast od dawna, a w Brzegu ogranicza się do ścisłego centrum.
Na czym polega "słowny sadyzm" radnych pod adresem burmistrza, który taki problem wniósł do przewodniczącego RM i zaczął bojkotować sesje i nawet usprawiedliwia nieobecność swoich urzędników, gdyby tylko poczuli się dotknięci "sadyzmem"?
Aż tak dosadnie nie powiedziałabym, ale w przypadku kilku radnych możemy mówić o braku kultury osobistej podczas wypowiedzi na forum Rady Miejskiej.
Może jakieś nazwiska?
Nie, nie będę wymieniać nazwisk. Na sesjach Rady jest różnie, zdarzają się wycieczki osobiste, potyczki słowne i wytykanie przynależności partyjnej, ale mówienie o sadyzmie jest przesadą.
Czy takie sytuacje usprawiedliwiają bojkotowanie Rady przez burmistrza?
Mimo wszystko burmistrz musi być ponad to i w posiedzeniach Rady Miejskiej powinien uczestniczyć.
Może mamy do czynienia z dezercją burmistrza?
Nie, myślę, że to stan przejściowy...
A może fochy, jak twierdzą niektórzy radni?
Nie, nie nazwałabym tak tego..., może przejaw arogancji?
Jak pani ocenia listy otwarte burmistrza kierowane do Rady Miejskiej?
Szczerze mówiąc nie zwracam na nie uwagi i wolę pominąć milczeniem.
Wyobraża sobie pani czwartą kadencję z burmistrzem Wojciechem Huczyńskim? Jeżeli tak, czy będzie jeszcze potrzebna Rada Miejska?
Odpowiem przewrotnie: nie widzę siebie w następnej kadencji, ale być może jeszcze to przemyślę.
Rozmawiał: Leszek Tomczuk