sobota, 20 kwietnia 2024

komarzynski_frontRozmawiamy z Wojciechem Komarzyńskim - najmłodszym radnym Rady Miejskiej Brzegu, reprezentującym Prawo i Sprawiedliwość - o gorliwej pracy w samorządzie, o nieuleganiu modzie i o wartościach najważniejszych.




LESZEK TOMCZUK: Co zadecydowało, że tak młody człowiek postanowił rzucić się w wir polityki?

WOJCIECH KOMARZYŃSKI: Nie wiem, czy możemy mówić o wielkiej polityce skoro znalazłem się w samorządzie miejskim. A radnym zostałem... z miłości do Brzegu.

Zabrzmiało patetycznie...

Jestem szczery i właśnie takie uczucia zdecydowały o tym, że wystartowałem w wyborach.

Jak pan odebrał wiadomość o uzyskaniu mandatu, emocje?

Ogromne emocje, radość i wdzięczność za udzielone mi zaufanie.

Obawa, co teraz będzie?

Nie, ponieważ dobrze wiedziałem, jak wygląda praca Rady i miałem świadomość co mnie czeka.

Mam uwierzyć, że nastolatek posiada samorządową świadomość?


Z samorządem i polityką zetknąłem się już w wieku 16 lat, kiedy to uczęszczałem na Sesje Rady Miejskiej śledząc jej prace, odbywałem wyjazdy na kongresy partii politycznych i nie kryję, że była to przygoda z Samoobroną. Udział w tym wszystkim miała p. Teresa Sereda, która wyszła naprzeciw mnie. Wówczas PiS było w koalicji z tym ugrupowaniem, ale nigdy do Samoobrony nie przystąpiłem. Mam za sobą także wizytę w Sejmie, gdzie  przyglądałem się pracy parlamentarzystów. Na tę delegację zostałem zaproszony przez p. Józefa Stępkowskiego, ówczesnego posła tej partii.

Pamiętamy, jak Samoobrona skończyła, a pan nagle znalazł się w PiS-ie.

Do PiS-u przystąpiłem w roku 2009, kiedy na mojej drodze pojawili się lokalni politycy tej partii, wówczas postanowiłem zasilić ich szeregi. Była to wyłącznie własna inicjatywa i nikt nie musiał przekonywać mnie do ideałów o jakie Prawo i Sprawiedliwość walczy. Zawsze byłem po prawej stronie.

Z tak małym stażem partyjnym wystartował pan wyborach samorządowych, z jakim programem?


Reprezentowałem okręg za Odrą, gdzie mieszkam od  urodzenia. Nie głosiłem wyborcom górnolotnych haseł, gwarantowałem jedynie gorliwą pracę na rzecz miasta. Jako czwarty na liście uzyskałem najwięcej, bo aż 164 głosy. Niczego konkretnego nie obiecywałem, ponieważ nie mogłem mieć pewności, że będę w stanie jakiekolwiek konkretne deklaracje wcielić w życie. Myślę, że z obietnicy gorliwej pracy wywiązuję się zarówno na Komisjach jak i na Sesjach.

Kto na pana zagłosował, osoby starsze, czy młodzież?

Sądzę, że jedni i drudzy, nie robiłem żadnych badań, faktem jest, że uzyskałem w Brzegu jeden z najlepszych wyników.

W jakiej komisji pan działa?

Jestem wiceprzewodniczącym Komisji Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Ochrony Środowiska.

Skąd takie zainteresowania?

Pewnie zapyta pan o moje doświadczenie w tym zakresie? Otóż zgłosiłem akces do tej komisji ponieważ tematyka była mi najbliższa i miałem wiele osobistych doświadczeń w tym zakresie. Musiałbym tu mówić o szeregu nieprawidłowości i problemów, z jakimi niegdyś moja wspólnota lokatorska się zmagała, a do rozwiązania których poprzez interwencje w odpowiednich instytucjach wówczas doprowadziłem. W tej Komisji nie ma monotonii, a sprawy w niej rozstrzygane najzwyczajniej mnie interesują.

Ale w tej komisji pracują radni kompetentni, merytorycznie przygotowani do tej roli, a pan, osoba bez jakiegokolwiek doświadczenia, zajmuje ważną funkcję, czy to nie pomylenie ról?

Wie pan, nie jest tak do końca. Ja od ponad dwóch lat pracuję w administracji, a rola wiceprzewodniczącego różni się o tyle, od roli zwykłego członka Komisji, że to on prowadzi obrady w czasie nieobecności przewodniczącego i podpisuje za niego dokumenty związane z pracami Komisji. Nie sądzę, że istnieje coś takiego jak doświadczenie w zakresie, codziennych  problemów brzeżan. Członkowie mnie wybrali i ciężko się temu sprzeciwiać. Jako Komisja opiniujemy propozycje zmian prawa lokalnego, konfrontując je z tym obowiązującym i przepuszczając je przez pryzmat własnych odczuć i poglądów na daną sprawę. Jak każdy mieszkaniec Brzegu znam codzienne problemy, warunki życia ludzi, i pracując w tej Komisji mogę dobrze im służyć.

Czy po rocznym doświadczeniu odczuwa pan znużenie, czy też rozczarowanie pracą Rady?


Wręcz odwrotnie, każdy dzień jest dla mnie motywacją do dalszego działania i jestem jeszcze bardziej zdeterminowany do podejmowania kolejnych wyzwań. Jestem z natury optymistą i mojego zapału nic nie jest w stanie ostudzić.

Jest pan najmłodszym radnym i pewnie na kimś się wzoruje. Proszę wskazać jakąś postać, może któregoś z radnych, wzór do naśladowania.

Trudne pytanie, wolę kierować się własnymi odczuciami, choć oczywiście obserwuję kolegów i wiele się od nich uczę. Współpracuję z całym klubem Prawa i Sprawiedliwości, mamy wspólną wizję rozwoju miasta, ale przy konkretnych głosowaniach ostateczne decyzje podejmuję samodzielnie i nikt nie jest w stanie nakłonić mnie do zmiany zdania.

Były już takie głosowania, kiedy pan był przeciw swoim klubowym kolegom?

Oczywiście były, ale nie dotyczyły one sztandarowych spraw, mówiłem już, że mamy wspólną wizję Brzegu, w przeciwnym wypadku nie tworzylibyśmy klubu. Nie przypominam sobie też żadnych głosowań, kiedy obowiązywała nas partyjna dyscyplina.

Jak pan ocenia brzeską strukturę PiS?

Myślę, że działa dobrze. Dowodem tego jest wprowadzenie do obu gremiów samorządowych największej liczby radnych. Mamy naprawdę bardzo dobrych działaczy i mocne twarze. Jest to struktura bardzo aktywna, organizująca wiele spotkań z politykami PiS różnego szczebla.

komarzynskiwojtek


Mocno zaangażował się pan w kampanię wyborczą p. Dariusza Byczkowskiego. Jak pan ocenia ten okres?

Pełniłem funkcję szefa sztabu wyborczego. Dariusz Byczkowski był najmocniejszym kandydatem wśród wszystkich kandydujących osób z naszego powiatu, co znalazło potwierdzenie w jego znakomitym, najlepszym wyniku. Kampania była bardzo intensywna i zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by kandydata jak najlepiej zaprezentować. Ale niestety, p. Dariusz Byczkowski posłem nie został.

Może brzeski PiS niepotrzebnie wystawił dwóch kandydatów?


To był rzeczywiście duży błąd, ale niestety nikt nie miał na to wpływu. Decyzja o starcie p. Byczkowskiego była odgórna bowiem władze partii zadecydowały, że każdy radny Sejmiku powinien kandydować na posła.

Drugi kandydat odebrał p. Byczkowskiemu sporo głosów i taką strategię można uznać za nieporozumienie.

Trzeba zauważyć, że zsumowanie głosów obu kandydatów również nie przesądziłoby o wyborze. Jeśli chcemy mieć posła w Brzegu to powinniśmy głosować jednomyślnie, ponad partyjnymi podziałami, tych głosów potrzeba naprawdę wiele, jeżeli będą się one rozbijały nigdy nie będziemy mieli swojego przedstawiciela w Warszawie.

Jak pan ocenia zaangażowanie jednej z brzeskich parafii i jawne agitowanie za konkretnym kandydatem?

Był taki incydent, ale nie dotyczył p. Dariusza Byczkowskiego. Działo się to w parafii odległej mi w sensie terytorialnym i nie mogłem odpowiednio wcześnie zareagować, jako oficjalny przedstawiciel komitetu wyborczego. O samym incydencie dowiedziałem się z doniesień prasowych już po wyborach.

Czy w miejscach kultu wypada prowadzić taką działalność?


Uważam, że każdy obywatel, tak ksiądz, nauczyciel, jak i robotnik, ma prawo do wypowiadania się w ważnych sprawach swojego kraju.

Czy ambona i szkolna katedra to właściwe miejsce do agitacji?


Jeżeli politycy zajmują się sprawami dotyczącymi kościoła to nie widzę żadnych przeszkód, ażeby duchowni mówili o tych sprawach prosto z ambony. Mnie specjalnie nie dziwi, że Kościołowi jest bliżej do PiS niż do SLD, czy Ruchu Palikota. Te ostatnie ugrupowania programowo przecież wykluczają istnienie Kościoła.

Nie obawia się pan, że rówieśnicy powiedzą o panu, że jest pan jakiś ?niedzisiejszy"?


Nie dbam o to!  Pytanie: jak mnie odbiera młodzież? Należałoby ich o to zapytać. Dochodzi do mnie wiele pozytywnych sygnałów i odbieram dowody - mocno w to wierzę - szczerego poparcia. Wiem też o głosach negatywnych, zwłaszcza w Internecie, ale nie zamierzam nagle być trendy i na topie.

Doszliśmy niemalże do nadbudowy, skoro tak, muszę zapytać, jak pan się czuje w partii rozkołysanej, w której zarysowały się potężne podziały?

Ostatnie sondaże wykazały, że PiS wśród młodych cieszy się coraz większym poparciem i dlatego jestem spokojny o los partii. Wbrew powszechnej propagandzie uważam, że PiS jest partią nowoczesną i atrakcyjną programowo dla ludzi młodych. Skupia się przy tym na tradycyjnych wartościach i walczy akurat o to, o czym wszyscy zapominamy. A podział w partii jest zupełnie niepotrzebny, bo siła tkwi w jedności. Powiem szczerze, że bardzo nad tym ubolewam.

Z naszej rozmowy o ?nadbudowie" niewiele wynika. Zadam więc pytanie trywialne i trochę hipotetyczne. Jak pan reaguje na zaczepki kolegów, którzy walą wprost: Wojtek, daj już sobie spokój z PiS-em, bo razem z tą partią przepadniesz?

Cóż, jestem spokojny i staram się prezentować swoje poglądy szczerze i bez obłudy. Może pan wie, że opublikowałem wiele artykułów, w których zaprezentowałem swoje poglądy i jestem przekonany, że znaczna część wyborców ze mną się zgadza. Muszę też przyjąć do wiadomości, że niektórzy są moimi przeciwnikami. Godzę się z tym.

Przed panem wiele lat kariery samorządowej i powinien pan patrzeć perspektywicznie. Czy przynależność do PiS-u nie zacznie kiedyś ciążyć?

Jestem przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość ma jeszcze szansę na rządzenie Polską. Dopóki istnieje ta partia nie widzę powodu rozglądać się za innym ugrupowaniem. Gdyby formuła się jednak wyczerpała zapanuje przecież pustka i w to miejsce stworzymy ugrupowanie o zbliżonych ideałach.

Zostawmy Warszawę i przybijmy do Brzegu. Co młody samorządowiec po rocznej pracy uważa za największe swoje sukcesy?

Z pewnością wielkim wyzwaniem była próba ratowania inwestycji przy ulicy Wrocławskiej, która mogłaby upaść przy obojętnej postawie radnych Rady Miejskiej. Doprowadziliśmy też do realizacji budowy przystani na Odrze, generalnych remontów wielu dróg, pozytywnych zmian lokalnego prawa. Osobiście, stale też zabiegam o zabezpieczenie terenów zagrożonych w naszym mieście powodzią. Za sprawą moich interpelacji doprowadziłem do rozwiązania wielu problemów dręczących naszych mieszkańców. Udało się załatwić także szereg spraw drobnych, których nie sposób wymienić w krótkim wywiadzie.

Jak pan się czuje w koalicji PiS - SLD rządzącej miastem?

To nie jest żadna koalicja. Liczy się tutaj interes miasta i chęć współpracy. Podczas prac Rady nie rozstrzygamy o światopoglądzie, my przecież troszczymy się o dobro mieszkańców i sztandary partyjne są nikomu niepotrzebne. Problemem jest to, że opozycja w Brzegu, a konkretnie PO, jest wyłącznie na ?nie", niejako dla zasady. Gdybyśmy działali podobnie, Brzeg by się nie rozwijał. W takim przypadku liczy się głos rozsądku. I nie ma się czego wstydzić, że niejednokrotnie zdarza nam się głosować z SLD.

Nie obawia się pan, że przy kolejnych wyborach wasze ?nieformalne porozumienie" może odbić się czkawką?

Nie sądzę, wierzę, że wyborcy są w stanie ocenić nasze szczere zamiary i pracę na rzecz ogółu.

Każdemu z radnych zdaję to samo pytanie. Czy Brzeg się rozwija i zmierza we właściwym kierunku?

Uważam, że tak. Widzimy przecież wiele ważnych i dobrych z punku widzenia mieszkańców inwestycji i zmian. Wiele jest jednak problemów np. brak terenów inwestycyjnych, których pozbyto się dawno temu, oddzielając od nas Gminę Skarbimierz, co przekłada się dziś na niskie wpływy do budżetu i brak miejsc pracy.

Czym poza samorządem się pan zajmuje?

Robię licencjat na naszej brzeskiej uczelni w zakresie pedagogiki i, jak już wspominałem, pracuję w administracji. Oczywiście myślę też powoli o studiach magisterskich.

Dziękuję za rozmowę.
 

 

wywiady na pasku