Rozmawiamy z Burmistrzem Brzegu - Wojciechem Huczyńskim: o III kadencji; o mitach, które musi obalać; o radnych, którzy nie znają zasad finansowania; o rozdźwięku w Radzie Miejskiej; o niesprzyjającej opozycji; o spokojnych snach i utracie wiary w poselską moc.
LESZEK TOMCZUK: Czy warto było po raz trzeci walczyć o urząd burmistrza?
WOJCIECH HUCZYŃSKI: Oczywiście, że było warto, bo przecież jest dobrze, kiedy można realizować to co się zamierzyło, a nie dokończyło w poprzednich kadencjach. Rodzi się jednak inne pytanie: na ile moje zamierzenia zbiegną się z pomysłami radnych. Jeśli zdołamy wypracować konsensus to efekt naszej pracy będzie satysfakcjonujący.
Tuż po wygranych wyborach entuzjastycznie chwalił pan ?pakt" w Radzie Miejskiej na rzecz miasta, który miał burmistrzowi sprzyjać.
Nie, nigdy nie powiedziałem, że Rada będzie mi sprzyjać. Powiedziałem tylko, że większościowa grupa zamierza pracować dla dobra miasta i nie chce bezustannej awantury. To dzisiaj wyraźnie widać, ale przecież nie jest tak, że większościowa grupa w stu procentach zgadza się z tym co proponuję, są dyskusje, zderzają się różne poglądy, ba, niejednokrotnie poszczególni radni tej grupy nie głosują tak, jak burmistrz ?sobie życzy".
Czy grupa o której pan mówi stanowi solidne oparcie?
Nie wiem na ile trwała i solidna to grupa, bo ja przecież nie mam na nią szczególnego wpływu i absolutnie o niczym nie decyduję. To ludzie z ugrupowań, które zwyczajnie się dogadują i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Wbrew temu co próbują niektórzy sugerować, że wszystko ?za twarz" trzyma Huczyński, który z kolei jest ślepym wykonawcą poleceń Stefańskiego, sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. To jakiś mit, niedorzeczna wręcz spekulacja oparta na wyssanej z palca teorii. Ze starostą na takie tematy w ogóle nie rozmawiamy. On ma swoje problemy, ja mam swoje i naprawdę nie sposób w codziennym działaniu uzgadniać szczegółowe kwestie dotyczące miasta.
Pytanie fundamentalne. Do kogo panu bliżej - do PiS czy PO?
Rzeczywiście to pytanie zasadnicze. Ideały są często rozbieżne z działaniami. Chyba wszyscy wiedzą, że to ja zakładałem w Brzegu Platformę Obywatelską. Wtedy była mowa o ideałach, którymi mają się zajmować partie polityczne. Trudno byłoby mi dzisiaj mówić, że to co robiłem przed ośmiu laty było wielką pomyłką. Ideały dalej są te same, ale działania PO, szczególnie na terenie miasta i powiatu, zostały zupełnie wypaczone przez partyjnych liderów, tych brzeskich i tych opolskich.
Czyli w tej sytuacji burmistrz Brzegu jest raczej pro pisowski?
Absolutnie nie! To nie jest tak, że jeśli ?nie kocham" posła Korzeniowskiego to przenoszę uczucia na Kaczyńskiego bądź innych liderów przeciwstawiających się PO.
Pytanie o idee wynika z faktu, że w Brzegu decydujący głos ma egzotyczna koalicja sił lewicowo-prawicowych. Jak wygląda rządzenie miastem w oparciu o taki twór polityczny?
Znowu za dużo w tym ideologii. Jeszcze nie było pomiędzy nami dyskusji na tematy ideologiczno-światopoglądowe. Nie ma dyskusji na temat aborcji czy stosunku do mniejszości seksualnych. Tu na dole takich problemów zwyczajnie nie ma, bo przykładowa dziura w ulicy nie jest ideologiczna. Budowanie jakiegoś obiektu, czy też zajmowanie się konkretną bolączką miasta nie wymaga ideologii. Podnoszenie tej kwestii stanowi typową zagrywkę każdej opozycji, które ideologię traktuje, jako swoisty klin do rozsadzania spokoju w Radzie. W kraju w wielu miejscach działają koalicje PiS-u i PO, jak również w przeróżnych kombinacjach z SLD i nawet mniejszościami narodowymi, a w Brzegu próbuje się temat ideologii stawiać na świeczniku wydarzeń. Popadamy w absurd.
Wszystko idzie dobrze, kiedy nie ma wyborów, w październiku ?pakt" może się rozsypać. Nie można wykluczyć, że w Radzie jest ktoś, kto zechce być posłem.
Każdy ma prawo startować w wyborach, proszę bardzo. Na dzień dzisiejszy na terenie miasta nie widać sporu w tematach ideowych. Myślę, że jeśli po wyborach znowu siądziemy do stołu i zaczniemy rozmawiać o codziennych troskach miasta, to tak zwane wielkie, fundamentalne spory znikną.
Myślę, że Rada może jeszcze nie raz zaskoczyć. Spójrzmy na głosowanie nad prolongatą umowy z Energy Investors.
Rozdźwięk w Radzie jest zasadniczy i to trzeba jednoznacznie stwierdzić. Podział w poprzedniej kadencji wprowadziła Platforma Obywatelska pod wodzą p. Surdyki, który wespół z p. Ogonkiem przyjął zasadę, że cokolwiek powiem i jakaś grupa radnych pomysł mój zaakceptuje, to są ludzie kupieni przez Huczyńskiego. I tak to działało przez bite cztery lata. Dzisiaj ta sama grupa zachowuje się dokładnie tak samo.
Przecież niektórych radnych już nie ma?
Wciąż działa grupa PO wzmocniona siłami TRZB i SMB.
Nie miałem zamiaru wywoływania nazwisk pańskich oponentów. Niedawno przeprowadzałem wywiad z radnym Grzegorzem Surdyką, którego prosiłem o dostrzeżenie pozytywów w działaniu burmistrza. Niestety, z efektem mizernym. Może pan zauważa jakieś plusy w działaniu tego radnego?
Radnego znam od dawna, kiedy zgłosił akces do PO. Z początku akceptowałem jego działania, częstokroć twórcze i całkiem sensowne, ale wszystko się zmieniło, kiedy zostałem burmistrzem. Pan Surdyka zaczął żądać konkretnych stanowisk dla siebie i swoich kolegów. To był przełomowy moment rozejścia się naszych dróg. Na radach powiatowego zarządu PO krzyczał na mnie, że lekceważę członków partii, nie dając im stanowisk. Notabene część członków nie akceptowała postawy radnego i niejako w konsekwencji koło (do którego należałem) zostało zaocznie rozwiązane.
Czy jest nadzieja, że panowie zaczniecie działać w tej samej sprawie? Trzeba przecież uwzględniać realną siłę, którą radny Surdyka uosabia.
Nie neguję, że za radnym opowiada się jakaś grupa wyborców, z którymi należy się liczyć. Jeżeli p. Surdyka zmieni się i przestanie mnie obrażać może liczyć na zrozumienie i akceptację. Jak mam traktować radnego, który na sesjach określa mnie ?wynaturzonym człowiekiem"? Czy z kimś takim można siadać do stołu? Dlaczego radny wyjątkowo troszczący się o etykę i zasady chroni ludzi pociąganych do odpowiedzialności karnej? Mam na uwadze przypadek radnego, który uchylał się od płacenia zobowiązań wobec miasta wynikających z handlu alkoholem, albo obronę radnego, który od pół roku nie uczestniczył w pracach Rady. Chcę mocno podkreślić: jeśli radny Surdyka zrezygnuje z takich zachowań - bardzo chętnie podejmę z nim rozmowę na każdy temat dotyczący miasta. Póki co p. Surdyka na sesjach ?gra w numerki" proponując obniżki opłat za żłobek i zyskuje poklask określonej grupy zainteresowanych, ale przy okazji pomniejsza budżet miasta.
Warto przywołać przykład pana starosty, który potrafi współpracować nawet ze swoimi dawnymi wrogami, może czas skorzystać z tego przykładu?
W starostwie panuje zupełnie inna sytuacja. Zarząd Powiatu jest ciałem kolegialnym i każdy ruch wiąże się z osobą starosty, który przecież wchodzi w skład Rady. Burmistrz ma inne usytuowanie i nie może uczestniczyć w pracach takiego gremium. Gdybym działał podobnie, to natychmiast zetknąłbym się z ostrą reakcją opozycji, która wytknęłaby mi ingerencję w autonomię Rady.
Zatrzymajmy się przy niewybudowanym hotelu. Czy potrzebna była panu opinia Rady w zakresie prolongaty umowy z Energy Investors?
Przepraszam bardzo, ale od kogo przynosi pan takie rewelacje? Osobiście nigdy o takie stanowisko nie zabiegałem, ani nikogo o nic nie prosiłem!
Uściślijmy zatem fakty. Do radnych zgłosił się p. Skowron o pomoc w przesunięciu terminu realizacji podpisanej umowy. Moje pytanie więc jest następujące: co to za obyczaje, że niewydolny inwestor ucieka się po pomoc do Rady Miejskiej? Jako przeciętny mieszkaniec Brzegu mam prawo tego nie rozumieć.
Wiem, że określone kręgi próbują lansować teorię, że wszystko to mój zamysł. Oświadczam kategorycznie: to nieprawda! Co w tym nadzwyczajnego i zarazem niezrozumiałego, kiedy podmiot wykonawczy, w tym przypadku mieszkaniec Brzegu, zwraca się o pomoc do Rady Miejskiej? Zatem to nie ja powinienem być adresatem tego pytania, proszę zwrócić się do radnych, niech wypowiedzą się czy można ich prosić o wstawiennictwo w różnych sprawach. Osobiście uważam, że będąca emanacją społeczności miejskiej Rada ma prawo, ba, powinna wydawać opinie, wygłaszać apele w ważnych sprawach dotyczących ogółu mieszkańców.
Panie burmistrzu, na ten moment sprawa wygląda tak, że konkretny biznesmen załatwia swoje interesy przy pomocy Rady Miejskiej, czy to nie jest trochę dziwne?
Jeżeli radni próbują sugerować, że to jakaś celowa gra burmistrza, który podrzuca Radzie palący problem, a sam nie uczestniczy w rozwiązaniu sprawy udając się na urlop, to oświadczam kategorycznie: burmistrz nie jest członkiem Rady i nie ma obowiązku uczestniczenia w jej pracach. Radni winni podejmować decyzje sami, absolutnie bez nakazu burmistrza. Dziwi mnie, że ci sami radni nie podnoszą wątku nieobecności na sesjach konkretnego radnego i próbują taką postawę usprawiedliwiać. Burmistrz na którym taki obowiązek nie ciąży jest z kolei ?rozliczony" z nieobecności. Wniosku p. Skowrona radni nie musieli rozpatrywać, a zrobili co zrobili. Podobne sprawy radni rozpatrywali już wielokrotnie. W poprzedniej kadencji PO lobbowało w sprawie interesów jednego z opolskich biznesmenów i wówczas w mniemaniu PO było to OK.
Jaka jest gwarancja, że Energy Investors wywiąże się z zadania?
Proszę z tym pytaniem zwrócić się do p. Skowrona. Przecież to nie ja deklarowałem realizację zadania. Zbywając działkę pod hotel zatroszczyłem się o zapis umownej kary finansowej i zasada ta odnosi się do innych umów zawieranych przez urząd. Powiem więcej: w poprzednich kadencjach nikt tego nie robił i dlatego mamy w Brzegu pałacyki-potworki. A teraz opozycyjni radni szukają winy po mojej stronie za to, że wprowadziłem określone restrykcje w umowach. O szczegóły w realizacji hotelu proszę pytać inwestora ponieważ nie mam możliwości weryfikowania działań firm, które realizują poszczególne zadania. Na ten moment Energy Investors założył w sądzie sprawę o ugodę i faktem jest to, że ja, jako burmistrz, na nic się nie zgodziłem. Czyli dalej stoimy w tym samym miejscu, jak 4 marca br. Chcę mocno coś zaakcentować: mogę płakać nad losem pojedynczego mieszkańca zalegającego z czynszem, mogę też użalać się nad sytuacją firmy, która z jakichś powodów nie wywiązuje się z zawartej umowy, ale jeśli przepisy zabraniają mi działania, to ja niczego wbrew prawu nie zrobię.
Spełniając wolę czytelników zapytam: dlaczego umowę zbycia działki pod hotel obsługiwała kancelaria notarialna z Jeleniej Góry?
Sprawa jest dosyć prozaiczna. Koszty umowy notarialnej ponosi nabywca i trudno jest narzucać komuś miejsce podpisania aktu notarialnego w kancelarii, która z jego punktu widzenia żąda zawyżonych opłat.
Jakie są plany w zakresie zagospodarowania opuszczonego Gimnazjum Piastowskiego?
Jeszcze w mojej pierwszej kadencji zamierzaliśmy przenieść wszystkie instytucje samorządowe szczebla powiatowo-miejskiego do tego obiektu. Wówczas zabiegaliśmy o komunalizację budynku, co jest jednak procesem wieloetapowym, ale w międzyczasie ówczesny starosta S. Szypuła wycofał się z pomysłu i kontynuował remont obecnej siedziby starostwa. Gmina przejęła obiekt, ale już bez szans na wspólne działanie z powiatem. Wciąż uważam, że gimnazjum może spełniać rolę centrum administracyjnego. Inne przeznaczenie, typu: hotel, restauracja, itd. nie wchodzi w rachubę. Może to być ewentualnie obiekt na cele publiczne. Problemem są źródła finansowania.
W jakiej kondycji jest ten obiekt?
Konstrukcja nośna i zadaszenie są w stanie dobrym ale wymiany wymaga cała stolarka otworowa, która już nie spełnia wymagań. Jest to pewnie niemały koszt bo mamy do czynienia z zabytkiem i muszą być spełnione warunki konserwatorskie. Z całą pewnością wymiany wymagają instalacje grzewcze i wodne. Na ten moment nie mogę składać żadnych deklaracji odnośnie tego obiektu bowiem co rusz zmieniają się regulacje rządowe w sprawie zadłużeń samorządów i tak naprawdę nie wiemy co nas w najbliższej perspektywie czeka.
Skoro jesteśmy przy pieniądzach, zapytam: czy miasto poradzi sobie z obsługą zadłużenia bankowego, w przyszłym roku musimy zwrócić 5 mln zł?
Nie widzę problemu, ale sytuacja jest nieprzewidywalna. Wciąż jesteśmy zaskakiwani wprowadzanymi odgórnie zmianami. To nie ja wymyśliłem 23% VAT, niby chodzi o ?głupi" 1%, a dla miasta to kolejne 600 tys. zł i to w praktyce daje 1/10 przyszłorocznej spłaty długu. Zadłużenie musimy udźwignąć tylko rodzi się pytanie: na ile radni nie będą mnożyli żądań, by pieniądze przeznaczane na spłaty nie były wydatkowane na inne cele. Przecież to nie ja decyduję o budżecie, to powinność Rady Miejskiej. Z przykrością stwierdzam, że radni kompletnie nie wiedzą skąd biorą się pieniądze. Przykładem obniżenie opłat za żłobek i spowodowanie dziury finansowej. Jutro może się okazać, że to nie burmistrz Huczyński spowodował wyłom w budżecie i wina rozkłada się na Radę. Radni chętnie zaciągnęliby kolejny kredyt, chociażby na rewitalizację kolejnych kwartałów miasta. A ja zadaję pytanie: dlaczego przy tej propozycji nie padają konkretne źródła jego spłaty?
Mamy wspaniały stadion i przy tej okazji rodzi się pytanie o jego zagospodarowanie. Czy jest jakaś koncepcja, aby ten pomagał w spłacaniu zadłużenia?
Kolejny mit eksploatowany w okresie kampanii wyborczej. Na ten moment na stadionie wybudowanym za unijne środki nie można prowadzić działalności gospodarczej i zarabiać przez najbliższe 5 lat.
Widzieliśmy pana na blokadzie TIR-ów. Czy to właściwe miejsce dla burmistrza miasta?
Można nic nie robić i za przykładem wielu radnych siedzieć w domu. Pan Bartek Tyczyński wystąpił z oficjalnym pismem o organizowanej blokadzie i wtedy zadeklarowałem własny udział uznając, że już nie ma z kim rozmawiać i trzeba dać jasny sygnał o naszym braku zgody na sytuację w mieście.
Czy panowie, myślę też o organizatorze blokady, podejmowaliście wcześniej jakieś działania z budową alternatywnej przeprawy przez Odrę? Bo blokada powinna być ostatecznością, w przeciwnym razie trąci tanim populizmem.
Po ośmiu latach burmistrzowania i wcześniejszym uczestnictwie w samorządzie działałem i obserwowałem sytuację związaną z przeprawą. Na dzień dzisiejszy jesteśmy bezsilni bowiem na wszystkich szczeblach spotykamy się z niezrozumieniem. W zaistniałej sytuacji już nie chcemy przeprawy, której budowa podobno jest nieopłacalna, ale apelujemy: zabierzcie z Brzegu TIR-y!
Panie burmistrzu - ojcu miasta przystoi chodzić po pasach z naruszeniem ogólnego porządku?
Tak... Proszę mi pokazać jakikolwiek dokument zabraniający pieszemu spacerować po pasach...
Tu się zupełnie rozmijamy. Osobiście uważam, że miejscem urzędowania burmistrza jest jego gabinet. Wolałbym, aby mój burmistrz załatwiał sprawy miasta i jego mieszkańców a nie legitymizował lepperiadę.
Niejeden protest w Polsce odbywa się z udziałem władz samorządowych. U nas zdarzyło się to po raz pierwszy, a że w akcji nie brał udziału starosta dowodzi jednego: niczego nie ustalamy i działamy autonomicznie. To kolejny argument przeciwko opozycji oceniającej nasze wzajemne relacje. Jeśli pan starosta lobbuje i załatwia - niech pokaże konkretny efekt, że w sprawie przeprawy mostowej poszliśmy o krok dalej. Jako burmistrz nie mam zamiaru organizować blokad, ale nie wykluczam swojego udziału.
Kończąc temat dróg wypada pochylić się nad wiosenną akcją ?łataniny" ulic. W rejonie mojego osiedla (chodzi o ul. Tuwima) remont wygląda na kpinę. Efekt będzie widoczny już po pierwszej ulewie lub po przejechaniu miejskiego odkurzacza.
Na początku maja przewidujemy zakończenie akcji i nie wiem czy wspomniana ulica została już odebrana. Nie jestem fachowcem od remontu dróg i nie będę wyrażał opinii o pracy firmy wykonującej usługę. Jeśli uważa pan, że na pańskiej ulicy odchodzi ?partanina" wypada sprawę zgłosić odpowiednim czynnikom, które dokonują oceny wykonanej naprawy. Tyle.
Czy ma pan koszmarne sny z ulicą Reja, jako dyżurnym straszydłem?
Nie, nie mam czarnych snów... Trzeba zapytać sądu, kiedy zamierza w sprawie wydać wyrok. Sprawa przeciąga się nie z naszej winy, zawisła w I instancji, czyli w Sądzie Okręgowym w Opolu. Ze swojej strony zrobiliśmy wszystko by wszystko zakończyć i wciąż czekamy na ostateczny werdykt. Nawet z własnej inicjatywy zamówiliśmy prywatną ekspertyzę na Politechnice Wrocławskiej. Dla sądu jednak liczy się opinia biegłego sądowego a na jego pracę nie mamy żadnego wpływu.
Czy sprawa jest do wygrania?
Po to zakładałem sprawę żeby wygrać. Na dzień dzisiejszy nie możemy rozpocząć remontu ulicy bo nie znamy stanowiska sądu i nie wiemy, czy ekspertyza Politechniki Wrocławskiej zostanie uznana. Po długotrwałym zastoju uzyskałem informację, że sprawa ulicy Reja wchodzi na wokandę 1 czerwca br.
W mieście wychodzą trzy gazety i dwie z nich skarżą się na nierówne traktowanie. Oficjalnie podnosi się, że pan burmistrz faworyzuje Panoramę Powiatu.
Każdy ma prawo do swojego zdania. Obowiązują zasady rynkowe i zlecenia otrzymuje ten podmiot, który ma najszerszy zasięg i gwarantuje rozpowszechnianie treści za najniższą cenę. Proponuję porównać poszczególne tytuły i wyciągnąć wnioski. Jeżeli są wysuwane pretensje pod moim adresem to nasuwa się pytanie: czy konkurencja Panoramy ma pretensje, że w minionych latach była beneficjentem burmistrza Lewina Brzeskiego, czy wójta Skarbimierza? Ci sami, którzy twierdzą, że nie są równo traktowani są preferowani przez przez inne samorządy i uważają to za rzecz oczywistą. Czegoś tutaj nie rozumiem.
Ma pan zaufanie do gazety, która ni stąd ni zowąd od 1 stycznia zmienia tytuł i na rynku wydawniczym funkcjonuje, jako nowy podmiot, co może rodzić podejrzenie, że oto pojawił się humbuk?
Rozumiem pana ocenę i mniemam, że to ocena prywatna, ale nie wiem czy zmiana tytułu może być uważana za oszustwo. Umów nie podpisuję na zasadzie, czy komuś ufam, czy też nie, to sprawa kompletnie drugorzędna. Liczy się czy zleceniodawca wykona robotę zgodnie z oczekiwaniami. Umowa jest tak skonstruowana, że najpierw wykonuje się zadanie, a dopiero potem wykonawca otrzymuje należne pieniądze. I gdzie tu ryzyko? Muszę szczerze przyznać, że gazet brzeskich nie czytuję i nie wiem czym poszczególne tytuły żyją. Moi pracownicy pilnują jedynie, aby urzędowe treści docierały do jak najszerszego audytorium.
Czyli głoszona opinia, że Panorama jest tytułem pana burmistrza jest nieuprawniona?
W roku 2006 Platforma Obywatelska wyrzuciła mnie ze swoich szeregów metodami ?stalinowskimi" zarzucając, między innymi, że mam swoją gazetę. Sąd Krajowy PO uchylił zaocznie wydawane postanowienia swoich kolegów z Opola, ale opolska PO zlekceważyła decyzję swoich zwierzchników i nie podjęła żadnych działań dotyczących odwołania kłamstw na mój temat i naprawienia swoich błędów. To jest demokracja opolskiej PO i dlatego kłamstwa PO dalej są powtarzane. I co na takie dictum mam powiedzieć? Nie potrafię komentować spraw, które wykraczają poza logiczne rozumowanie i uczciwe zachowanie.
Kończąc rozmowę chciałbym poznać pańskie zdanie na temat braku posła Ziemi Brzeskiej. Czy widzi pan kogoś, kto mógłby skutecznie zawalczyć o mandat?
W realiach polskiego parlamentaryzmu poseł jest maszynką do głosowania i w pierwszej kolejności realizuje interes partyjny. Przekonanie o wszechmocy takiej osoby w przełożeniu na potrzeby lokalne jest złudne. Nasuwa się pytanie: w czym dla regionu i swoich miast przysłużyli się posłowie - Tusk z Namysłowa i Religa z Kędzierzyna-Koźla? Nie twórzmy mitu, że brzeski poseł przychyli nam nieba i otworzy kufer z pieniędzmi.
Do zakończenia rozmowy brakuje mi optymizmu...
Posiadanie posła to nie wszystko, kiedy taki człowiek jest potrzebny do partyjnych rozgrywek na Wiejskiej. Oczywiście lepiej swojego posła mieć, ale nie przesadzajmy z jego rolą. Optymizmu we mnie za wiele nie ma, bo partie i tak poustawiają miejsca wedle swoich interesów a wyborcy będą mieli niełatwe zadanie. Osobiście mógłbym wskazać parę osób godnych bycia posłem, ale obawiam się, że ci ludzie nie mają ochoty wchodzić do polityki i nie chcą być w partyjnej maszynce do głosowania. A ludzi mających ?swoje zdanie" partie nie lubią.
Dziękuję za rozmowę.