Kategoria brzydoty jest we współczesnej architekturze trudna do uchwycenia, bo wolność twórcza i bogactwo form, jakie charakteryzują nasze czasy dopuszczają właściwie każdy pomysł na bryłę. Ale nietrudno znaleźć realizacje, które po prostu oszpeciły okolicę, które wywarły negatywny wpływ na jakość przestrzeni i krajobraz.
Przedszkole nr 412 z Oddziałami Integracyjnymi, ul. Pála Telekiego 8, Warszawa, fot. Grażyna Jaworska /AG
Portale internetowe i media społecznościowe pełne są grup, których członkowie kolekcjonują przykłady najgorszych budowli wyrastających w różnych częściach Polski. Przeglądając je nietrudno popaść w ponury nastrój, bo można wysnuć wniosek, że wszędzie otacza nas wyjątkowo szpetna architektura. Jednocześnie łatwo tam dostrzec pewną rozbieżność opinii. Okazuje się, że tak samo wielu jest zwolenników prostych, modernistycznych brył, jak tych, którzy krytykują je za monotonię i nudę; na widok zdobnego obiektu o bogatym detalu głos zabierze podobnie liczne grono obrońców i przeciwników takiej architektury. Okaże się, że jedni wolą gładkie szklane powierzchnie, inni pastelowe kolory na elewacjach, do niektórych trafia postmodernizm, jeszcze inni wolą klasyczne bryły, są też asceci wielbiący modernistyczny minimalizm. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do debaty dołączyć ekspertów – bo oni oceniają budowle nie tylko pod kątem estetyki, ale też ich wartości historycznej, tego, czy reprezentują ważny dla rozwoju budownictwa nurt.
Budynek Solpol, Wrocław, fot. Kamila Kubat/AG
Jak choćby wrocławski Solpol – z pewnością jedna z najważniejszych, a przez to niezwykle cennych, realizacji polskiego postmodernizmu, która jednak ma spore grono przeciwników, którym trudno zaakceptować jego wyrazisty wygląd. Albo jak budowane w drugiej połowie XX wieku kościoły – dalekie od tradycji, ekspresyjne, dominujące, surowe, nie są wynikiem złośliwości czy braku talentu architektów (jak się czasem słyszy), a emanacją niezwykle skomplikowanego układu relacji państwo-kościół, uwarunkowań społecznych, finansowych, a nawet… architektonicznych, bo ekspresyjne formy często projektowane były w opozycji wobec monotonii budowanych w tym samym czasie wielkich osiedli mieszkaniowych.
Monotonny ład czy radosny chaos
Przebudowa willi w Zakopanem, fot. Marek Podmokł/AG
Ceniony poznański architekt Jerzy Gurawski w wielu wywiadach przyznaje, że uporządkowany, ujednolicony, tworzony pod kontrolą przepisów krajobraz architektoniczny u naszych zachodnich sąsiadów nuży go i powoduje spadek zainteresowania – architekt przyznaje, że chaotyczny, ale bogaty w różne formy polski krajobraz jest nieporównywalnie bardziej interesujący. I znów: obrońców tej tezy można by znaleźć pewnie tyle samo, co wrogów przestrzennego bałaganu marzących o szeregach podobnych do siebie domów, które zastąpiłyby kakofonię form tworzących polskie miasta i miasteczka.
Giga-hotel dla każdego
Wizualizacja wieżowca przy plaży w Międzyzdrojach, fot. materiały prasowe dewelopera/https://siemaszko.pl/
Weźmy jeden z niedawno zaprezentowanych projektów: szczeciński deweloper Lesław Siemaszko chce na plaży w Międzyzdrojach zbudować dwa bliźniacze wieżowce. Każdy ma mieć po 33 piętra i mieścić blisko 200 apartamentów. Ich projekt stworzyli Arkadiusz Czarkowski i Sławomir Wunsch, sięgając po bardzo tradycyjne, uniwersalne wzory, innymi słowy – projektując na plaży drapacze chmur w stylu korporacyjnych biurowców budowanych od lat w większości miast na świecie.
Hotel Gołębiewski w Karpaczu, fot. Radek Jaworski /Forum
Podobny pomysł na eksploatacje wartościowych krajobrazowo terenów od lat wciela w życie właściciel sieci hoteli Gołębiewski. W Mikołajkach, Wiśle, Karpaczu stoją już gigantyczne obiekty, którym miejsca ustąpiły lasy w malowniczo położonych zakątkach wypoczynkowych miejscowości.
Zamek w Stobnicy, fot. Łukasz Dejnarowic/Forum
Brutalną ingerencją w chroniony krajobraz jest także inna, bardzo głośna inwestycja – "zamek" w Stobnicy na terenie Puszczy Noteckiej. Gigantyczny obiekt stylizowany na średniowieczną twierdzę Waldemar Szeszuła zaprojektował dla prywatnego inwestora.
Szatkowanie miasta
Odnowiona Resursa Rzemieślnicza, osiedle mieszkaniowe Ilumino, Łódź, fot. Tomasz Stańczak /AG
Wynikające z egoistycznych pobudek inwestycje mogą też szkodzić krajobrazowi zurbanizowanemu. Miejską tkankę rozerwało zaprojektowane w 2003 roku warszawskie osiedle Marina Mokotów (proj. Kuryłowicz&Associates), ogrodzone na tyle skutecznie, że zaburzyło naturalne ciągi komunikacyjne, tworząc zamkniętą, odseparowaną od otoczenia enklawę.
Przedszkole nr 412 z Oddziałami Integracyjnymi, ul. Pála Telekiego 8, Warszawa, fot. Grażyna Jaworska /AG
Choć spójnych kryteriów do oceny urody architektury współcześnie raczej nie ma, bo nowoczesność zlikwidowała kanony, do których można by się odnosić i wobec których sytuować kolejne budowle, są inwestycje bez wątpienia nieudane. Jak przedszkole przy ulicy ul. Pála Telekiego na warszawskim osiedlu Kabaty (proj. Włodzimierz Jastrzębski i Ryszard Kufel).
Drzewa kontra architektura
Świątynia Opatrzności w Warszawie, fot. Łukasz Szczepański/Reporter/East News
Mieszkańcy Miasteczka Wilanów, nowej dzielnicy mieszkaniowej na południu Warszawy wielokrotnie podnosili temat braku zieleni w otoczeniu górującej nad okolicą Świątyni Opatrzności. Potężny kościół stoi na ogrodzonym siatką, pustym terenie, na którym z pewnością zmieściłyby się zarówno drzewa, jak i place potrzebne świątyni do organizowania wydarzeń plenerowych (te zresztą organizowane zwykle latem byłyby dla uczestników bardziej znośne w cieniu drzew niż na betonie).
Rynek w Kutnie po rewitalizacji, fot. Jakub Kamiński/East News
Zła architektura ma różne oblicza i nie zawsze musi mieć związek z samym kształtem czy sposobem wykończenia budynku. Łatwo jest wyśmiewać "kościoły, które wyglądają jak kury" albo "makabryły" (pod jakimi to hasłami gromadzone są w mediach społecznościowych zdjęcia budynków uznanych za brzydkie). Jednak w naszych miastach najbardziej brakuje ładu przestrzennego, harmonii, konsekwencji w tworzeniu zabudowy, a nie "ładnych" domów. Nie tylko dlatego, że nikt nie umie określić definicji tego pojęcia, ale i dlatego, że pojedynczy zły obiekt nie zrobi wielkiej krzywdy dobrze zaprojektowanej przestrzeni zurbanizowanej.
Czytaj więcej: CULTURE.PL
Autorka: Anna Cymer
Historyczka architektury, absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, niedoszła absolwentka Studium Fotografii ZPAF. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, laureatka Nagrody Dziennikarskiej Izby Architektów RP. Autorka książki "Architektura w Polsce 1945 - 1989". Warszawianka, która uwielbia Górny Śląsk, w Culture.pl pisze o architekturze starej i nowej oraz o designie, który zmienia ludzkie życie.