Wacław Radziwonowicz w Gazecie Wyborczej: Jego nazwisko (Nawalnego - LJT) jest na Kremlu tabu. Putin, jak dawni Żydzi, którzy z lęku przed Panem „nie brali jego imienia”, zwie go „tym panem”. Słowa na „N” nigdy nie używa.
Brzmi jakby znajomo.
- U kogo Władimir pobierał nauki?
- Po kim Władimirowicz małpuje?
- Komu Putin powinien płacić za korepetycje?
Odkurzmy historię dawniejszą i całkiem niedawną.
Czerwiec 2007 - trwa okupacyjny protest pielęgniarek, prezes wtedy jest pissowskim premierem. Oburzony postawą białego personelu leci z następującą frazą: "TE PANIE łamią prawo w sposób oczywisty /…/ powinniśmy wezwać policję i usunąć TE PANIE”.
Grudzień 2020 - kraj zalany falą protestów organizowanych przez Strajk Kobiet. Prezes, tym razem w roli - ni pies, ni wydra - wiecenadpremiera, zasuwa starą frazą: „ONE zmierzały pod mój dom i te bardzo brzydkie słowa było słychać nieustannie”.
A więc bezosobowo: u Putina - „ten pan”; u prezesa - „te panie”.
Zauważmy subtelną, aczkolwiek fundamentalną różnicę. Władimir Władimirowicz zaskarbił wroga w postaci pojedynczego faceta, zaś wrogami Jarosława Rajmundowicza stały się polskie kobiety, których się boi i serdecznie nienawidzi.
- Oj Putin, Putin! Wyście miękiszon! Boicie się TEGO PANA, a co byście zrobili towarzyszu, gdyby zbuntowały się wam TE PANIE? Portki pełne strachu gwarantowane!