Mija jedenasta rocznica ewakuacji Macierewicza ze Smoleńska dokąd pojechał tylko po to, by NIE dotrzeć na miejsce katastrofy i NIE zobaczyć wraku. Świadkowie pamiętają, jak spanikowany krzyczał, że Rosjanie ich wszystkich wymordują. Chciał natychmiast wracać do Polski. Zjadł jednak smaczny obiad i dopiero po deserze odjechał specjalnym pociągiem do Warszawy. Podsrywając w gacie kazał zablokować wszystkie drzwi w wagonie, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów.
Niezobaczenie rozbitego tupolewa stało się mitem założycielskim sławetnej podkomisji smoleńskiej, której głównym celem było maksymalne wyssanie państwowej kasy i zachachmęcone wszystkiego, co wokół katastrofy dało się jeszcze zachachmęcić.
Chała bochaterą!