Ma taką samą powierzchnię jak Gogolin lub Lądek-Zdrój. Jest skalista i górzysta. Nadano jej imię na cześć greckiej księżniczki z rodu Saria. Chociaż prawie nikt tutaj nie mieszka, co roku przyciąga rzesze turystów.
Od wiosny do jesieni codziennie przypływają tutaj statki z plażowiczami i miłośnikami kąpieli morskich. Wypływają z Pigadii – stolicy Karpatos płyną w kierunku Diafani. Z tego małego portowego miasteczka w północnej części wyspy rozpoczyna się ekscytujący rejs na tajemniczą wyspę.
Strome klify i wiatr
W Diafani razem z nami czeka międzynarodowa grupa chętnych na rejs. Mają wszystkie niezbędne akcesoria plażowe i wydają się podekscytowani. W oczekiwaniu przeglądamy oferty lokalnych biur podróży oferujących rejsy na Sarię. Jest w czym wybierać. Są to większe i mniejsze jednostki. Nasz statek Anastasia należy do tych większych.
Kiedy wsiadamy na statek wycieczkowy, jest już na nim około pięćdziesięciu osób. Niektórzy wysiedli w Diafani i będą czekać na autobus w kierunku Olympos. Anastasią płynie holenderska wycieczka biura TUI, sporo Greków, Szwedów, Włochów, a także kilku Niemców. Polskiego nie słychać. Na razie na Karpatos nie ma zbyt wielu Polaków i czasami widzimy zdziwienie na dźwięk mowy polskiej.
Północna część Karpatos jest bardzo górzysta i trudno dostępna. Powyżej wioski Avlona są tylko gruntowe drogi lub wąskie ścieżki wśród skał. Raczej trudno tutaj dotrzeć samochodem, nawet terenowym.
Tym razem nie wystarczyło nam czasu na trekking po północnej części wyspy. Musieliśmy się zadowolić widokami stromych, prawie pionowych klifów wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża Karpatos. Dalej wznoszą się wysokie i prawie nagie góry. Taki krajobraz towarzyszy nam do cieśniny oddzielającej wyspy Karpatos i Saria.
Fot. Leszek Nowak
Tylko sto metrów
W lokalnym muzeum etnograficznym w Olympos widzieliśmy archiwalne zdjęcia pokazujące krowy płynące przy łodziach z Karpatos na Sarię. Przywożono je tutaj na wypas. Dzisiaj nie zobaczymy takich widoków. Obecnie pływają tędy statki wycieczkowe, jachty i kajaki.
Pierwszym przystankiem jest plaża przy kościółku Agios Spyridon tuż za cieśniną. Wysiada na niej grupa trekkingowa, którą zabierzemy z plaży, na którą płyniemy. Opływamy kolejne klify i mini plaże w zatoczkach.
Krajobraz wyraźnie się zmienił. Skały i góry są prawie pozbawione jakiejkolwiek roślinności. Gdzieniegdzie na wzgórzach widać ruiny zabudowań oraz kopuły kościołów. Ich mury są białe, a przez to dobrze widoczne z pokładu. Nad skałami krążą duże ptaki. Są to sokoły Eleonory – chroniony gatunek żyjący na wyspach Morza Śródziemnego.
Podobno na wyspie mieszka na stałe około czterdziestu pasterzy. Kiedy patrzymy na ten mało gościnny krajobraz, trudno jest nam sobie to wyobrazić. Jeszcze trudniej jest przyjąć, że znajdowało się tutaj w starożytności kwitnące miasto-państwo Saros. Ruiny jego stolicy – Nisyros – oglądamy z pokładu w środkowej części wyspy.
Smocze szkło
Na Sarii skały są szare, brązowe, a miejscami nawet czarne. Jest to obsydian – gładka lśniąca skała wulkaniczna. W odróżnieniu od Karpatos Saria jest wyspą wulkaniczną. Miłośnikom prozy R.R. Martina i filmu Gra o Tron jest ona znana jako smocze szkło. Fani tej sagi wiedzą doskonale, że tylko przy pomocy tego kamienia można było pokonać Nieumarłych.
Dzisiaj obsydian służy lokalnym artystom do wytwarzania ręcznie robionej biżuterii i pamiątek z wakacji na Karpatos. Takim artystą jest Nikos, którego poznaliśmy w Olymbos. Jak wspominał, turyści zbierają dla niego na Sarii obsydian. Tym samym współtworzą swoje pamiątki. Może warto się zastanowić, jak takie podejście przenieść na polski grunt?
Fot. Leszek Nowak
Plaża piratów
Tymczasem płyniemy na pierwszą z plaż. Palatia Beach znajduje się w płytkiej zatoce. Woda jest tak przejrzysta, że widać wyraźnie dno i każdy kamień. Ma kolor szmaragdowo-turkusowy i jest bardzo ciepła. Schodząc po trapie, idziemy skalnym cypelkiem na małą żwirowo-kamienistą plażę. Oceniają ją drzewa tamaryszku nad kamiennym murem. Dają wytchnienie od palącego słońca.
Plaża należy do najpiękniejszych na Sarii i Karpatos. Akurat w tej części skały otaczające zatokę zbudowane są ze skał wapiennych. Dzięki nim woda jest krystaliczna i bajecznie kolorowa. Dodatkowym atutem są małe groty morskie, do których można dostać się tylko od strony wody. Jest to raj dla miłośników pływania, snurkowania i nurkowania. Wielu uczestników wycieczki przypłynęło tutaj właśnie z zamiarem zanurzenia głowy w egejskim akwarium.
Z Palatia Beach wiąże się barwna opowieść o piratach. Tutaj rozpoczyna się szlak turystyczny do opuszczonej wioski, w której kiedyś mieszkali. Dalej można dotrzeć do malowniczej kaplicy Agia Sophia i do starożytnej wioski Argos. Ze szczytu klifu, gdzie znajdują się ruiny domów piratów. Część osób wybiera trekking tym szlakiem. Z góry fotografują zatokę i plażowiczów. My decydujemy się na pływanie i odwiedzenie morskiej groty.
Koniec świata Karpatos
Pomiędzy jedną a drugą plażą jest czas na lunch na pokładzie statku. Są to greckie souvlaki z surówką i sosem tzatziki. Tymczasem płyniemy dalej na północ, prawie na sam kraniec wyspy Saria. Czeka nas czas na kolejnej pięknej plaży – Alimoúnta Beach. Jest ona dłuższa od Palatia Beach, ale minusem jest zupełny brak drzew.
W zatoce w północnej części wyspy tak naprawdę znajdują się dwie plaże. Pierwsza, przy której cumują statki wycieczkowe, szybko zapełnia się plażowiczami z trzech jednostek. Można się domyślić, że w sezonie jest ich znacznie więcej. Zejście do wody jest łagodne, a sama plaża piaszczysto-żwirowa. Druga z plaż jest mniejsza i bardziej kameralna. Tutaj udaje się część grupy. My decydujemy się przepłynąć z plaży na plażę w krystalicznej wodzie. Jest głęboko, jednak dno jest bardzo dobrze widoczne. Małe kolorowe rybki chowają się za kamieniami.
Tutaj dołączają do nas uczestnicy trekkingu, których zostawiliśmy na pierwszej plaży. Część z nich ma jeszcze siłę i ochotę na pływanie w wodach zatoki. Czas biegnie nieubłaganie i wycieczka powoli zmierza ku końcowi. Udajemy się w drogę powrotną do Diafani.
Wycieczka na Sarię z Diafani trwa około 6 godzin. Kosztuje średnio 30 euro. Za lunch trzeba dodatkowo zapłacić około 12 euro. Jeśli zdecydujemy się płynąć z Pigadii, czas rejsu wydłuży się o około 3 godziny.
Autor: Agnieszka Nowak i Leszek Nowak, www.2ba.pl