Jest największym duńskim portem nad Morzem Północnym. Obecnie słynie bardziej z przemysłu i jest liderem zielonej transformacji. Brzmi to na pozór mało turystycznie, ale Esbjerg ma wiele do zaoferowanie turystom.
Gdyby nie zawiłości historii obecnie zamieszkałe przez nieco ponad 70 tys. osób miasto wyglądałoby pewnie inaczej. Kiedy Dania utraciła na rzecz Niemiec port w Altonie, ta licząca zaledwie 400 mieszkańców osada rolnicza stała się jednym z najważniejszych miast w kraju.
Późny i dokładnie zaplanowany rozwój sprawił, że Esbjerg wygląda wyjątkowo spójnie i na swój sposób atrakcyjnie. Według przewodników turystycznych nie jest to miejsce na wakacje. To prawda, miasto nie może się poszczycić monumentalnymi zabytkami, może być jednak doskonałą bazą wypadową po regionie turystycznym Morze Wattowe (dun. Wadehavskysten), obejmującym także Ribe, wyspy Fano i Mando na Morzu Wattowym oraz Park Narodowy Morza Wattowego.
Czerwono-białe miasto
Esbjerg zyskuje przy bliższym poznaniu. Na początku może sprawiać wrażenie chłodnego i zdystansowanego. Wystarczy jednak porozglądać się dookoła, zwrócić uwagę na ludzi i na detale, aby odkryć inne oblicze miasta.
Na obliczu Esbjergu odcisnęła się ręka Wilkensa – geodety, który w 1870 r. zaplanował centrum „po amerykańsku” w postaci prostokątnej siatki ulic. W przeważającej większości kamienice i wille zbudowane są z czerwonej nieotynkowanej cegły.
Na uwagę zwracają białe detale – portale drzwi, okiennice, płaskorzeźby, posągi i ramy witraży. Część z budynków nawiązuje stylistycznie do gotyku. Widać wyraźnie inspiracje architekturą niemiecką. Tak jest choćby w przypadku wieży ciśnień, której inspiracją był średniowieczny Nassauer Haus w Norymberdze. Z kolei budynek sądu w rynku przypomina średniowieczny zamek, którego wieża góruje nad miastem.
Fot. Leszek Nowak
Hortensje w ogrodach i uśmiechy na twarzach
Atmosferę Esbjergu ocieplają przede wszystkim jego mieszkańcy i ich podejście do życia. Tutaj – podobnie jak w innych miejscach regionu – można dotknąć duńskiego hygge.
Podobno Dania słynie z jednych z najbardziej szczęśliwych ludzi w Europie. Trudno jest się z tym nie zgodzić, kiedy obserwuje się tryb i styl życia mieszkańców Esbjergu. Miasto budzi się do życia powoli. Jest środek wakacji. Lipiec był chłodny i deszczowy, dlatego duża część Duńczyków wyjechała w poszukiwaniu słońca na południe Europy. Pozostali zachowują się tak, jakby byli na urlopie: zakupy w centrum i kawa z przyjaciółmi w południe? Czemu nie.
Jedną z najbardziej rzucających się cech jest życzliwość. Ludzie witają się na ulicy z uśmiechem. Duńskiej życzliwości można doświadczyć w sklepach, restauracjach, czy środkach komunikacji miejskiej. Jest w tym niewymuszony luz. Wygląda to, jakby nikt nigdzie się nie spieszył i celebrował każdy dzień. Pod tym spokojem wyczuwalna jest jednak energia przedsiębiorczości i duch budowniczych miasta. W końcu jest to największy ośrodek miejski nad Morzem Północnym.
Kolejną rzeczą są zadbane przydomowe ogrody, zieleń uliczna i parki. Można powiedzieć, że miasto tonie w zieleni. Wszędzie rosną krzewy hortensji, które w sierpniu kwitną w różnych kolorach. Jest bardzo czysto, etycznie i przestrzennie. Jest to inny wymiar coraz bardziej narastającego trendu coolcation. Można ochłodzić umysł i emocje.
Wieczorem miasto ożywa. Mieszkańcy i nieliczni turyści spotykają się w restauracjach, przesiadują w ogródkach, spacerują bulwarami i po plaży, piknikują w parkach. Wiele osób biega lub jeździ na rowerze. Duńczycy cieszą się latem i przyrodą.
Fot. Leszek Nowak
W porcie i na plaży
Przeważającą część wybrzeża zajmuje największy europejski port morskich turbin wiatrowych. Dawny port rybacki został znacznie rozbudowany i odbywa się z niego transport turbin oraz obsługuje platformy wiertnicze. W miejscu kutrów rybackich cumują nietypowe statki, potężne platformy i „cygara” turbin. Mają wysokość kilkudziesięciopiętrowych wieżowców i można im się przyjrzeć z naprawdę bliska.
Funkcję portu rybackiego stracił Esbjerg ponad 20 lat temu, kiedy weszły unijne regulacje dotyczące połowy ryb na Morzu Północnym. Można się tego dowiedzieć z wystawy Muzeum Rybołówstwa i Morza. Znajduje się ono na północny zachód od centrum i jest jedną z atrakcji turystycznych. Przyciąga rodziny z dziećmi – głównie niemieckie – jak również grupy przejeżdżające wzdłuż wybrzeża.
Tuż obok wyrasta plaża miejska – piaszczysta, długa i dość szeroka. Od lądu i drogi oddziela ją pas zieleni z kwitnącymi krzewami różanymi oraz promenada spacerowa. Ciągnie się ona przez ok. 6 kilometrów do Hjerting Badehotel – białego hotelu nad samym brzegiem morza.
Bez wątpienia główną dominantą jest pomnik „Człowiek spotyka morze” (dun. Mennesket ved Havet). Mierzy on 9 metrów i przedstawia 4 mężczyzn wpatrujących się morze. Powstał w 1994 r. dla uczczenia 100-lecia gminy Esbjerg. Przyciąga grupy wycieczkowe i turystów indywidualnych. Jest dobrze widoczny z pokładu promu przypływającego do miasta. Z terminalu promowego można popłynąć na pobliską wyspę Fano.
Obok plaży znajduje się port jachtowy oraz kąpielisko z infrastrukturą sportową. Są tutaj tory do pływania, pomosty, przebieralnie, sauna, tor i wyciąg do nart wodnych, boisko do piłki wodnej, wieża widokowa oraz ścieżki rowerowe.
Fot. Leszek Nowak
Unikalne doświadczenia kulinarne
Duńczycy lubią dobrze zjeść. Wprawdzie nie zjemy tutaj „ryby prosto z kutra” oraz śledzi w bułkach, ale oferta kulinarna Esbjergu i okolic jest imponująca i godna uwagi.
W Dani królują smørrebrød – otwarte kanapki. Są charakterystycznym elementem duńskiej sztuki kulinarnej i czasem przypominają małe dzieła sztuki. Można je zjeść w wielu miejscach, również w Esbjergu i w okolicach.
Nie można sobie odmówić także wspaniałej lokalnej duńskiej wołowiny Grambogaard. Jest soczysta i krucha. Zadowoli najbardziej wybredne podniebienia. Takiego specjału można spróbować m.in. w Restauracji Posten, w dawnym budynku poczty. W restauracji nadal są elementy świadczące o dawnym przeznaczeniu tego obiektu. Jest stylowo i smacznie. Oprócz wołowiny restauracja oferuje dania z ryb, drobiu, makarony, burgery i wyśmienite autorskie desery. Jest naprawdę gourment.
Na pierwszym piętrze i w holu obejrzeć można wystawę poświęconą historii duńskiej poczty. Sala restauracyjna została jednak gruntownie zmodernizowana. Można poczuć się kameralnie, ponieważ część konsumpcyjną podzielono na boksy. Także i tutaj klimatu dodają artefakty związane z pocztą.
Dania słusznie kojarzy się z piwem, chociaż Duńczycy są również miłośnikami dobrego wina. Niemal w każdym mieście znajduje się lokalny browar. Nie może go zabraknąć także w tym portowym mieście. Esbjerg Bryghus został otwarty latem 2021 r. Oferuje aż 16 różnych piw rzemieślniczych. Browar i pub znajduje się w starym warsztacie kowalskim i ma unikalną postindustrialną atmosferę. Jest prosto i stylowo. W sąsiednim budynku otwarto sklep z piwem. Asortyment przyprawia o zawrót głowy: można tutaj kupić ponad 100 rodzajów złotego trunku. Znajdzie się również coś dla fanów piwnych gadżetów.
Autorzy: Agnieszka Nowak i Leszek Nowak, www.2ba.pl