homopoliticus1Ludzie są różni. Istnieje jednak szczególny gatunek człowieka, który przez pewną część swojego życia pasożytuje na innych.

To Homo Politicus. Na ogół żyje w letargu. Budzi się tylko na krótki okres - mniej więcej co 4 lata.
Homo Politicus bazując na łatwowierności wyborców łaknących lepszego jutra, w słowach mówionych i pisanych rozwija przed oczami i uszami obywateli wspaniałą, panoramiczną i niemal sielankową przyszłość. Przyznać należy, że dość często w ten sposób udaje się jemu zwieść społeczeństwo. Szczególnie w niedużych miejscowościach i miasteczkach.

Przedstawiciel omawianego gatunku nie ma NIC wspólnego z prawdziwą polityką. Jego działanie i sposób myślenia cechuje ignorancja, pazerność na władzę i pieniądze, brak szacunku do innych ludzi. Nade wszystko jednak chęć zajęcia jakiegokolwiek stanowiska, które pozwoli przez najbliższe 4 lata siedzieć spokojnie, prawie nic nie robić i brać za to grubą kasę.
Kto najczęściej wybiera drogę zmiany przynależności z gatunku Homo Sapiens do Homo Politicus? Statystyki naszego rejonu są bezlitosne. Są to głównie nauczyciele WF-u wspierani czasami przez informatyków, czy też lokalnych dawnych sekretarzy. Czasami pojawiają się "rodzynki", ale są to zwykli kolesie od wódy. Pomimo różnych profesji mają oni jedną wspólną cechę - do tej pory niczym szczególnym się nie wykazali w życiu ani w pracy zawodowej.
Ponieważ dobrzy i uczciwi ludzie najczęściej ufają wszystkim, często dają się najzwyczajniej nabrać. Niestety, robią to na swoje nieszczęście. W dobrej wierze dają kolejną szansę tym samym nieudacznikom wierząc, że przez kolejne 4 lata kadencji coś się wreszcie zmieni. Jeśli ktoś zasmakował w nieudacznictwie i nieróbstwie, i ma z tego znaczne profity, to na pewno się nie zmieni. Sprawi jedynie, że każda kolejna kadencja, to kolejny etap niszczenia moralności i uczciwości wybranych przez nas i dla nas przedstawicieli władzy.
Władza i pieniądze bardzo skutecznie uciszają sumienie przedstawicieli Homo Politicus. Po kilku latach jest to już zwykła maszynka do utrzymania władzy bez względu na koszty społeczne. Niektórzy długoletni przedstawiciele władzy doszli już do genialnego wniosku: nam w zasadzie ludzie nie są do niczego potrzebni, utrzymamy się sami z pieniędzy przeznaczanych przez państwo, a miejsce obywateli tego pięknego miasta jest na ulicy Starobrzeskiej.
Jak nisko trzeba upaść, aby takie słowa mogły wyjść z ust człowieka, który z poziomu zajmowanego stanowiska decyduje o przyszłości miasta czy powiatu? Mawia się, że długotrwała władza demoralizuje. Jednak długotrwała władza pazernego nieudacznika i lesera demoralizuje po stokroć.
Ktoś mógłby pomyśleć: po co odpędzać muchy, które już się nażarły? Niestety, to powiedzenie nie dotyczy Homo Politicus w żadnym stopniu. Osoby wybrane do władz samorządowych przez kolejne kadencje biorą wysokie diety, ale kompletnie nie uczestniczą w tworzeniu prawa lokalnego, nie przejawiają żadnej aktywności samorządowej, co zresztą widać jak na dłoni.
Wystarczy zgodnie z rozporządzeniem Piotra I Wielkiego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego oraz w odpowiednim momencie grzecznie podnosić łapkę do góry. Ten typ Homo Politicus jest najgorszy ze wszystkich, gdyż nie ma własnego zdania, gotów jest dla ukazania uniżoności i poddaństwa poprzeć wszelkie, nawet najbardziej bzdurne pomysły obecnie rządzących.
Równie niebezpieczny jest Homo Politicus zasiadający we władzach samorządowych po raz drugi. Bardzo często wciska się podświadomie do umysłu przekonanie: ludzie wybrali mnie ponownie, jestem więc genialny w robieniu ich w balona, teraz dopiero mogę sobie pofolgować!
Trzecia kadencja to najczęściej już całkiem "odmienne stany świadomości". Homo Politicus wybrany, aby realizować cele społeczne swoich wyborców, jest przekonany o swojej genialności i wyższości nad innymi, durnymi i naiwnymi wyborcami. Bo po raz kolejny uwierzyli, że "nie ma lepszego kandydata niż JA!".
Homo Politicus trzeciej kadencji zaczyna sączyć do ucha zatrudnionych przez siebie ludzi strach: "jak przyjdzie nowa miotła, to was wszystkich zwolni". To przekonanie sprytnie i umyślnie wzmacniają szemrane media, jego najbliżsi "przyjaciele" czy cała "rodzina" w wiadomym celu: "przy bogatym Panie i nam się dostanie!".
Czwarta kadencja - nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, ale z pewnością to gwóźdź do trumny dla społeczeństwa miasta. Wtedy zostaje już tylko rzeczywiście przenieść się na Starobrzeską (póki są miejsca), albo do innego miasta, powiatu, województwa, kraju... I to jak najszybciej.
Czy w takim razie jesteśmy skazani na życiową porażkę w roli ciemnego pospólstwa, które nie ma własnego głosu, własnego zdania i możliwości wyboru lepszej przyszłości?