jakubow januszBył Gibraltar. Katastrofa gibraltarska z 4 lipca 1943 r., w której zginął polski Premier i Wódz Naczelny RP gen. Władysław Sikorski oraz najbliższe mu osoby aż nadto przypomina wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r.

 

Z powodu zarówno jej znaczenia politycznego, jak i tego że przyczyny jej wciąż toną w powodzi niedomówień, sprzecznych wersji i tajemnic, pojawiających się zwykle tam, gdzie ingerują tajne służby wywiadowcze. Historycy polscy jak i zagraniczni nie są do dziś w stanie rozwiązać zagadkę Gibraltaru. Dokumenty związane z tą sprawą przechowywane w archiwach brytyjskich są bowiem wciąż niedostępne. Zaraz po zamknięciu śledztwa w sprawie katastrofy służby brytyjskie utajniły je na 50 lat (zwykle stosowano okres 30 lat), a w 1993 r. dodatkowo przedłużono ten okres do 2050 r. Jedyny świadek katastrofy, który przeżył – pilot czeski Eduard Prchal, zamieszkały po wojnie w USA, do końca życia w 1984 r. znajdował się pod ścisłą ochroną FBI. Wątpię, czy ukrywane w archiwach dokumenty pozwolą dać pewną odpowiedź na pytanie kto i dlaczego spowodował tę katastrofę. Wiele natomiast może wyjaśnić odpowiedź na pytanie, kto najbardziej na niej skorzystał.

 

 

1. Mocarstwa i petenci.

 

I wojna światowa zmieniła w znacznym stopniu dawny układ sił w Europie. Nie zdołała jednak zmienić mocarstwowego sposobu myślenia przywódców zwycięskiej Ententy, traktującej nowo powstałe państwa jak petentów, którzy powinni cieszyć się z tego, że w ogóle wpuszcza się ich do pokoju. Dowodów tego dostarczają całe dzieje dyplomacji w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Za sojusz z Francją z 1921 r. Polska miała zapłacić ogromnymi koncesjami gospodarczymi dla francuskich firm inwestujących w Polsce, co miało uczynić z naszego kraju coś w rodzaju europejskiego dominium francuskiego imperium. Wojskowe koła francuskie nawet mimo to uważały sojusz z Polską za ryzykowny i obciążający ze względu na jej zagrożenie ze strony rewizjonizmu niemieckiego i ekspansjonizmu sowieckiego. A po zbilansowaniu strat poniesionych podczas I wojny ani społeczeństwo ani rządzący Francją nie mieli ochoty na nowy konflikt, przynajmniej w tym stuleciu. Francja jak i Wielka Brytania traktowały więc Polskę – jak to ujął wybitny publicysta Stanisław Mackiewicz – Cat – jako ersatz Rosję, czyli zabezpieczenie od strony Niemiec, dopóki nie da się z nimi stworzyć jakiegoś modus Vivendi, czyli zmusić do respektowania powojennego status quo, przynajmniej na zachodzie Europy. Doskonale wyczuł tę słabość niemiecki kanclerz Gustaw Strasseman zobowiązując się w traktacie lokarneńskim z 1925 r. w imieniu Niemiec do poszanowania zasady nienaruszalności granic Francji i Belgii. Zadowoleniu zachodni sojusznicy nie mieli skrupułów wobec swoich wschodnich aliantów dając Niemcom prawo do rewizji swoich granic na wschodzie – czyli Polski i Czechosłowacji. Politykę brytyjską wobec Polski jednoznacznie ujmowała teza wybitnego polityka Austena Chamberlaina: „żaden  brytyjski rząd nigdy nie zaryzykuje i nie może zaryzykować kości brytyjskiego grenadiera  dla Korytarza polskiego”. 

Obraz sojuszu polsko – francuskiego po Locarno oddaje wyraźnie protokół negocjacji na szczeblu sztabowym w 1927 r. , podczas których gen. Tadeusz Kutrzeba zagwarantował, że w razie ataku Niemiec na Francję Polska natychmiast ogłosi powszechną mobilizację i uderzy na Niemcy. Na pytanie, jak zachowa się Francja w razie ataku Niemiec na Polskę gen. Eugene Debeney dał odpowiedź wymijającą, uzależniając reakcję francuską od stanowiska Wielkiej Brytanii. Jeszcze w tym samym roku Francuzi rozpoczęli budową „linii Maginota”, co więcej mówiło o ich zdolności ofensywnej niż oficjalne deklaracje. Polityka ta wzbudzała w polskich rządach, szczególnie po powrocie dla władzy Józefa Piłsudskiego coraz większą niechęć do Francji, która ujawniała się coraz częstszymi zatargami w różnych kwestiach.

Niemniej w polskich kołach politycznych i wojskowych było bardzo wiele osobistości, którzy wierzyli w „honor” Francji, Wielkiej Brytanii, ich potęgę i dobrą wolę w stosunku do Polski. Zaliczali się do nich przywódcy Narodowej Demokracji, dla których dobre stosunki z Francją należały do tradycji z okresu I wojny. Do najgorętszych należał gen. Władysław Sikorski piastujący przed majem 1926 r. wiele wybitnych stanowisk armii i państwie. Odsunięty po zamachu majowym od czynnej służby stał się symbolem bezwzględności obozu sanacyjnego wobec przeciwników politycznych, co zapewniło mu sympatię francuskich kół rządzących i miało w przyszłości zadecydować o jego karierze politycznej. 

 

2. Wobec Hitlera.

 

Nawet pojawienie się Hitlera u steru w Niemczech nie zmieniły zbytnio poglądów polityków francusko – angielskich. Francuscy przywódcy uchylili się od przyjęcia oferty Józefa Piłsudskiego rozpoczęcia wojny prewencyjnej z Niemcami, póki są jeszcze słabe, co umożliwiłoby zduszenie reżymu nazistowskiego w zarodku. Wielka Brytania zawarła zaś w 1935 r. z rządem Hitlera układ morski, który zainaugurował rozbudowę na ogromną skalę niemieckiej floty, która później tak boleśnie da się we znaki okrętom angielskim i w ogóle całej niemieckiej machiny wojennej. Gdy Józef Piłsudski zapytał francuskiego ministra Lavala wizytującego Warszawę w drodze do Moskwy, jak Francuzi zareagują na niemieckie zbrojenia, odpowiedział mu, że Francja nie zalegalizuje tych zbrojeń, ale nie uczyni nic. Józef Piłsudski słusznie mu odpowiedział, że nielegalne działa strzelają równie dobrze jak legalne.

Po 1935 r. przeciwstawienie się niemieckiemu ekspansjonizmowi dla mocarstw zachodnich było już niemożliwe. Nie tyle za brak potencjału gospodarczego i militarnego obu imperiów kolonialnych, ile ze względu na brak sił, które należałoby użyć do natychmiastowej akcji w razie nagłej agresji Niemiec na wschód czy na zachód. Zarówno Francja jak Wielka Brytania przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego systematycznie demobilizowały i rozbrajały swoje siły zbrojne, gdyż taka polityka spotykała się z aprobatą pacyfistycznie nastrojonych społeczeństw.

Sytuację mocarstw zachodnich skomplikował fakt, że Hitler mimo swego programu „Drank nach Osten” główną przeszkodę widział nie w państwach wschodniej Europy, lecz Francji i Wielkiej Brytanii, które krępowały ekspansję niemiecką zarówno swoimi sojuszami wschodnimi jak i pacyfizmem. Zdawał sobie bowiem sprawę, że nie zgodzą się one nigdy na jego ekspansjonistyczną politykę wobec Rosji sowieckiej. Polska izolowana od Francji i Wielkiej Brytanii miała być dobrowolnie lub siłą wciągniętą do niemieckiego rydwanu i stać się ze względu na własny interes sojusznikiem przeciw Rosji. Dlatego podczas tzw. konferencji Hossbach przedstawił perspektywę wojny przeciw mocarstwom zachodnim, które w tym czasie były znacznie słabsze niż Niemcy i nie mogłyby stawić skutecznego oporu. Polska zagrożona od strony Rosji nie mogłaby wystąpić przeciw Niemcom. Po zwycięstwie na zachodzie i utraty przez Polaków nadziei na pomoc, nie będą oni mogli oprzeć się dyktatowi Niemiec. Sądził, w przyszłości Polska będzie musiała dobrowolnie ustąpić Niemcom swe zachodnie prowincje za rekompensatę na wschodzie kosztem Rosji. 

Dlatego również od tego czasu przywódcy mocarstw zachodnich zaczęli coraz bardziej oglądać się na Rosję, która mimo swego ustroju, jako obiekt niemieckiej ekspansji mogła stać się ponownie sojusznikiem mocarstw zachodnich. Jak wspomina w swych wspomnieniach Winston Churchill słowo „Rosja” bardzo często pojawiało się w rozmowach rządzących w tym czasie konserwatystów, którzy swoje poglądy na temat jej ustroju kładli na ołtarzu angielskiej racji stanu. Na przeszkodzie tej współpracy stała jednak Polska i państwa bałtyckie. Jak wcześniej wspomniano, angażowanie się w sprawy Europy wschodniej nie należało do tradycji angielskiej polityki zagranicznej. W tym wypadku Anglicy zachowali się zupełnie inaczej. Czy oznaczało to odejście od tej tradycji? Bynajmniej. Wojna była już i tak nie do uniknięcia. Wciągnięcie Polski do angielskiego systemu bezpieczeństwa dawało więc Wielkiej Brytanii same korzyści. Po pierwsze: odciągało Hitlera od ataku w pierwszej kolejności bezpośrednio na nie przygotowany do wojny Zachód. Po drugie: Anglicy doskonale zdawali sobie sprawę z różnicy potencjałów między Polską i Niemcami i nie przywiązywali do oporu Polski innej nadziei niż możliwość dwutygodniowej obrony. Klęska Polski nie była dla nich tragedią, lecz odwrotnie – upadek Polski przyśpieszał bezpośrednią konfrontację Niemiec i Rosji, co było głównym celem polityki brytyjskiej. A Polskę w takim czy innym kształcie będzie można później odbudować. Taki był główny cel udzielenia Polsce przez Wielką Brytanię gwarancji nienaruszalności granic w dniu 31 marca 1939 r. 

Gwarancje te zostały przyjęte przez społeczeństwo polskie z entuzjazmem. Podłechtało to niektórych mniej zorientowanych profrancuskich i proangielskich polityków, którzy wzięli je za dowód mocarstwowej pozycji Polski. Należał do nich również gen. Władysław Sikorski. Oderwani od rzeczywistości politycy z obozu rządzącego zapomnieli o ostrzeżeniu, które pod koniec życia miał udzielić Józef Piłsudski mówiąc do swoich podkomendnych: „Wy w wojnę beze mnie nie leźcie, bo wy ją beze mnie przegracie”. Bardzo nieliczni odważyli się wyrażać swój sceptycyzm wobec tak niespodziewanej fali sympatii angielskich polityków do Polski. Należał do nich Władysław Gizbert – Studnicki, który w swej broszurze pt. „Wobec nadchodzącej II drugiej wojny światowej” ostrzegał, że w sytuacji sojuszu polsko – angielskiego Niemcy zdecydują się na likwidację przeciwnika słabszego czyli Polski. Polska armia jest zbyt słaba i będzie mogła się bronić w tym wypadku co najwyżej dwa tygodnie. Ale ta sama armia w tym czasie mając zabezpieczenie od Niemiec będzie mogła skutecznie bronić naszego stanu posiadania na wschodzie. Najbardziej niebezpieczne dla Polski są natomiast zabiegi rządu angielskiego o przyciągnięcie Rosji do koalicji antyniemieckiej, gdyż Anglia będzie mogła zapłacić za ten sojusz wyłącznie polskimi województwami wschodnimi. Prognoza ta jak wiadomo spełniła się kilka lat później w stu procentach. Społeczeństwo polskie nie miało jednak szans z zapoznaniem się z nią, gdyż broszura Studnickiego została skonfiskowana przez cenzurę i obecnie jest tzw. białym krukiem, jeszcze jednym dowodem na to, jak nisko w Polsce ceniona jest mądrość i odwaga cywilna.

O prawdziwych intencjach angielskich polityków wobec Polski w tym okresie aż nazbyt wyraźnie świadczy przebieg negocjacji w sprawie pożyczki na dozbrojenie polskiej armii, którą polskie władze rozpoczęły po przyjęciu angielskich gwarancji. Rząd angielski nie mógł zdecydować się na udzielenie kredytu w mizernej wysokości 8 mln funtów, podczas gdy w tym samym czasie inwestował w Chinach około 500 milionów. Ani Francuzi ani Anglicy nie kwapili się też z udzieleniem napadniętej Polsce zbrojnej pomocy. Podczas gdy polskie miasta i wioski były bombardowane przez Luftwaffe, na niemieckie miasta samoloty angielskie zrzucały… ulotki, w których nawoływano Niemców do pokoju. Na konferencji w Abbeville już 12 wrześnie 1939 r. przywódcy państw sojuszniczych podjęli decyzję o pozostawieniu Polski bez pomocy. Po agresji sowieckiej 17 września zachodni sojusznicy nie wypowiedzieli wojny ZSRR, a Winston Churchill stwierdził, że dzięki temu powstał front, którego obecnie Niemcy nie ośmielą się tknąć. Tyle właśnie były warte sojusze demokracjami zachodnimi. 

Na procesie norymberskim w 1946 r. szef sztabu armii niemieckiej gen. Alfred Jodl powiedział: „Do roku 1939 r. byliśmy oczywiście w stanie sami rozbić Polskę. Ale nigdy, ani w 1938 ani w 1939 – nie zdołalibyśmy naprawdę sprostać skoncentrowanemu wspólnemu atakowi tych państw (Wielkiej Brytanii, Francji, Polski). I jeśli nie doznaliśmy klęski już w 1939 r., należy to przypisać jedynie faktowi, że podczas kampanii polskiej około 110 dywizji francuskich i brytyjskich pozostało kompletnie biernych wobec 23 dywizji niemieckich.”

 

3. Premier pod obcym parasolem.

 

Wielka kariera polityczna gen. Władysława Sikorskiego rozpoczęła się po klęsce w kampanii wrześniowej. Prezydent i Rząd RP po agresji sowieckiej mieli poprzez Rumunię przedostać się do Francji. Wbrew układowi zawartemu z rządem rumuńskim w dniu 17 września zostali oni na terenie Rumunii internowani. W tej sprawie na władze Rumunii naciski wywierali przedstawiciele Niemiec ZSRR i… Francji, która nie była pozytywnie nastawiona do rządów piłsudczyków, gdyż wcześniej twardo bronili w negocjacjach interesów Polski i dali się trochę we znaki niektórym francuskim korporacjom wyzyskującym polskich robotników. Gen. Władysław Sikorski jako znany frankofil i przeciwnik Piłsudskiego wydawał się idealnym partnerem dla przywódców Francji. Dlatego zrobili wszystko, by właśnie on został reprezentantem Polski w obozie sojuszniczym. Nie wahali się zablokować nawet nominacji gen. Bolesława Wieniawy – Długoszowskiego na następcę Prezydenta RP jako zbyt związanego z obozem tzw. sanacji. Nowy polski rząd, który określany był nawet mianem rządu „jedności narodowej” był w większości złożony z przedstawicieli opozycji antysanacyjnej, ale szczególnie licznie znalazło się reprezentantów tzw. Frontu Morges – organizacji założonej w Szwajcarii przez Ignacego Paderewskiego i gen. W. Sikorskiego w 1936 r. o wybitnie frankofilskich poglądach. To jednak wydawało się władzom francuskim jeszcze nie wystarczającym do skutecznego podporządkowania sobie polskiego premiera. Dlatego postanowiono go odizolować go od wpływów  polskiego otoczenia wyznaczając Prezydentowi i Rządowi RP na siedzibę miasto Angers i pozwalając przebywać w Paryżu tylko gen. Władysławowi Sikorskiemu. 

Gen. Sikorski wbrew głoszonym deklaracjom o jedności narodowej rozpoczął walkę ze swoimi dawnymi przeciwnikami z obozu Piłsudskiego. Wielu z nich zostało usuniętych od wpływu na politykę państwa. Ofiarą tych represji padł m.in. wiceminister skarbu Ignacy Matuszewski – wybitny żołnierz i polityk, który z niesłychaną brawurą uratował i przetransportował do Francji przez Rumunię, Turcję, Egipt złoto Banku Polskiego i Funduszu Obrony Narodowej. Zarzucono malwersację niewielkiej kwoty użytej na zakup środka na ból głowy. Matuszewski wyjechał do USA, gdzie zaczął wydawać pismo „Nowy Świat” popularyzujący informacje o oporze Polski wobec okupantów w społeczeństwie amerykańskim. 

Gen. Sikorski odwdzięczył się władzom francuskim za zaufanie i poparcie organizując na obczyźnie Polskie Siły Zbrojne o liczebności ponad 80 tys. żołnierzy i następnie pozwalając na ich rozdzielenie po różnych korpusach francuskich i zatracenie ich w czasie kampanii francuskiej. Z ogółu polskich sił zdołano uratować i przewieźć do Wielkiej Brytanii około 25 tys. żołnierzy. Ale nawet tak niewielkie siły, były dla Brytyjczyków w tym czasie na wagę złota, zwłaszcza że byli to w większości żołnierze, marynarze i lotnicy zaprawieni w bojach, którym nie trzeba organizować kosztowych szkoleń.

Od 18 czerwca 1940 r. parasol ochronny nad polskim premierem rozciągnął sam Winston Churchill pełniący już w tym czasie urząd Premiera Rządu Jego Królewskiej Mości. W tym dniu niedaleko Boulogne pojawił się angielski samolot który przywiózł osobę używaną przez rząd angielski do specjalnych zadań – Józefa Rettingera. Ten syn znanego krakowskiego adwokata (pełnomocnika Władysława hr. Zamoyskiego w słynnym sporze z Christianem ks. Hohenloe o Morskie Oko), pisarz, literaturoznawca i wybitny wolnomularz Wielkiej Loży Narodowej Rytu Szkockiego był w tym czasie agentem Intelligence Service. Na powitanie powiedział gen. Sikorskiemu – „Mam zaszczyt zaprosić Pana Generała na lunch do Londynu”. Od tego czasu stał się jednym z najbliższych jego doradców, alter ego polskiego premiera. Drugą osobą która zdołała się wkraść w łaski polskiego przywódcy był Stefan Litauer – korespondent PAT (Polska Agencja Telegraficzna – odpowiednik obecnego PAP) w Londynie. Do PATa Litauer trafił po usunięciu go z MSZ za przekazywanie niewłaściwych informacji o polskiej polityce zagranicznej. Jak się później okazało był agentem GRU o dość szerokich wpływach w świecie dziennikarskim w Londynie. To prawdopodobnie za ich radą po spotkaniu z Churchillem gen. Sikorski bez konsultacji z rządem przekazał w czerwcu 1940 r. tajny memoriał, w którym w imieniu rządu polskiego deklarował, że nie będzie utrudniał rządowi angielskiemu jego starań o pozyskanie Rosji do koalicji antyniemieckiej i że rząd polski jest zainteresowany organizacją na terenie Rosji 300 tysięcznej armii polskiej.

Memoriał ten spowodował burzę w polskim rządzie i Radzie Narodowej. Było to bowiem całkowite marginalizowanie interesów polskich na rzecz realizacji angielskiej i sowieckiej racji stanu. Politycy polscy zdawali sobie sprawę, że o ile okupacja niemiecka jest czasowa i po klęsce Niemców tereny te wrócą do Polski, to sytuacja polskich kresów wschodnich była inna. Odzyskanie ich bez skutecznego wsparcia ze strony Anglii a być może i USA będzie niezmiernie trudne jeśli w ogóle możliwe. Zwalnianie de facto rządu angielskiego z jego zobowiązań wobec Polski było ciosem tym boleśniejszym, że zadanym przez polskiego premiera. Dlatego Rząd RP oficjalnie wycofał ten memoriał a Prezydent Raczkiewicz udzielił gen. Sikorskiemu dymisję z urzędu premiera zostawiając mu funkcję Naczelnego Wodza. Pod naciskiem jednak pewnej grupy oficerów dyskretnie lecz skutecznie wspieranej przez rząd angielski dymisja została cofnięta. Od tego czasu jednak gen. Sikorski, którego pozycja w środowisku emigracji polskiej bardzo osłabła w coraz większym stopniu uzależniał się od protektoratu angielskiego.

 

Zakończenie (cz. 2): TUTAJ