Tomczuk3Przewlekłość postępowań sądowych to zmora polskiego wymiaru sprawiedliwości. Na przedłużających się procesach tracimy wszyscy. Rozwleczone procedury są zjawiskiem fatalnym, szczególnie w sytuacjach, kiedy naprzeciwko siebie stają pogubiona ofiara i sądowy wyjadacz.

 

 

Obie strony czują się lekceważone, a cwaniak w międzyczasie zaczyna uważać się za pokrzywdzonego, rozgrzesza się i pisze skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Dla powagi państwa skutki przewlekłości bywają opłakane.

Rodzi się pytanie: kogo za to winić? Trudno o jednoznaczne wskazanie, ale niepoślednią rolę zdają się odgrywać przedstawiciele palestry, co zaobserwowaliśmy podczas procesów w które nas wplątano i tych, na których bywamy, jako publiczność. Przyglądając się lokalnej rzeczywistości stawiamy tezę, że adwokaci wiele potrafią, a wybrani - wyjątkowo sporo.

Przed obliczem Temidy dywagacje felietonowe (nasza naga broń) bronią się same, choć ludzie wyrywni uważają inaczej. Dla nich felietony są kanwą do prokurowania karkołomnych oskarżeń. Dlatego dzisiaj będziemy trochę poważniejsi i oprzemy się na sprawdzonych faktach.

 

Nagie fakty

Ciesząca się estymą w kręgach brzeskich elit mec. Joanna Pawłowska-Kelm z Oławy, reprezentująca w sądach prominentnych samorządowców i niektórych ludzi powiązanych z władzą, należy do osób wyjątkowo zapracowanych. Terminy się przeganiają i trudno złapać koniec, a przy tym toczy się pozasądowe życie: trzeba zatroszczyć się o dom i rodzinę.

W dniu 1 kwietnia 2015 r. uczestniczyliśmy, jako publiczność, w rozprawie apelacyjnej odbywającej się w Sądzie Okręgowym w Opolu VII Wydział Karny Odwoławczy, wytoczonej przeciwko wyjątkowo porządnemu człowiekowi, na którą w godzinach przedpołudniowych miała przybyć pani mecenas w charakterze pełnomocnika prywatnego oskarżyciela, który wielu brzeżanom napsuł krwi składając niedorzeczne donosy lub wnosząc prywatne akty oskarżenia i jako nieukontentowany orzeczeniem pierwszej instancji złożył odwołanie, zarzucając Sądowi Rejonowemu w Brzegu wydanie niesprawiedliwego wyroku.
Przewodniczący trzyosobowego składu sędziowskiego odczytał przysłany w przeddzień wniosek o odroczenie terminu, uznając nieobecność pełnomocnika za usprawiedliwioną. Przedłożone dokumenty nie pozwalały na wydanie innego postanowienia.
No cóż, do świątyni Temidy wdarła się proza życia. Ciągany od kilkunastu miesięcy po salach sądowych i w pierwszej instancji uniewinniony oskarżony musi jeszcze poczekać na potwierdzenie niewinności. Najbardziej zainteresowany, czyli mandant pani mecenas, był nieobecny!
Wszyscy, a więc: trójka sędziów, oskarżony i jego obrońca, zmarnowali czas i pieniądze.

W dniu 1 kwietnia 2015 r. pomiędzy godz. 10:00 - 11:00 dziennikarz portalu BRZEG.COM.PL dotarł do źródła, którego - póki co - nie ujawniamy, i dowiedział się iż mec. Joanna Pawłowska-Kelm od rana przebywa poza Oławą, ponieważ uczestniczy w procesach na terenie Wrocławia: przed południem w Sądzie Rejonowym dla Wrocławia-Krzyki; po południu w Sądzie Apelacyjnym. Uzyskano ponadto informację, że mec. Michał Kelm także jest nieosiągalny, bowiem pracuje poza kancelarią.

 

Rozwiać wątpliwości

2 kwietnia 2015 r. wysłano zapytania do Kancelarii Adwokackiej Joanny Pawłowskiej-Kelm w Oławie z prośbą o wyjaśnienie powodu nieobecności w sądzie. Chcieliśmy m.in. dociec, czy złożenie wniosku o odroczenie rozprawy, powołując się na chorobę, przy jednoczesnym uczestnictwie w rozprawach przed innymi sądami, nie stanowi naruszenia zasad godności adwokackiej i czy w tym konkretnym przypadku nie doszło do wprowadzenia Sądu Okręgowego w Opolu w błąd.

 

Odpowiedź wpłynęła 13 kwietnia 2015 r.

 

odp mecenas

 

Pismo pani mecenas wiele wyjaśnia, a zarazem to i owo gmatwa. Okazuje się, że nagle rozchorował się «pełnomocnik substytucyjny oskarżyciela prywatnego» przez co nie zdążył ustanowić «substytuta», który byłby w stanie przygotować się do rozprawy. «Pełnomocnik główny» zaś nie mógł stawić się w sądzie z powodu choroby małoletniego dziecka.

Chorowitość mec. Michała Kelma zaczyna obrastać legendą. W ramach czynności dziennikarskich uczestniczyliśmy w procesie rozliczającym praktyki korupcyjne na powiatowym szczeblu, w którym w stan oskarżenia postawiono b. pracowników starostwa i lokalnego przedsiębiorcę. Tocząca się przed Sądem Rejonowym w Brzegu sprawa obejmuje wiele wątków, wymaga dopracowanej logistyki w celu zgromadzenia w jednym czasie i miejscu wszystkich uczestników. Pan mecenas przed kolejną rozprawą również niespodziewanie zaniemógł, co oczywiście przełożyło się na przewlekłość sądową. Cała masa ludzi zjawiła się w sądzie niepotrzebnie. Między innymi z tego powodu proces tak się ślimaczy. Problem już poruszaliśmy w felietonie ZIELONE ŻABOTY.

 

Dowody, dowody, dowody...

7 kwietnia 2015 r. rzeczniczka prasowa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu Małgorzata Lamparska, po przejrzeniu akt procesowych potwierdziła, że mec. Joanna Pawłowska-Kelm w dniu 1 kwietnia 2015 r. o godz. 13:40 osobiście uczestniczyła w rozprawie sygn. akt I ACa 1243/14. Sprawa dotyczyła tzw. «afery ul. Mikołaja Reja», która wlokła się 6 lat i jej finał nastąpił 15 kwietnia 2015 r. Na nieszczęsnym bruku (nazywanym dowodem rzeczowym) w międzyczasie zakorzeniła się trawa i to jedyny pozytyw przewlekłości sądowej.

Była też wypowiedź pani mecenas dla Radia Opole udzielona w dniu 1 kwietnia 2015 r., a opublikowana przez red. Macieja Stępnia.

Pismem z dnia 16 kwietnia 2015 r. Prezes Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyki we Wrocławiu Elżbieta Kurkowska poinformowała redakcję, że mec. Joanna Pawłowska-Kelm brała udział w jednej rozprawie przed tamtejszym Sądem w dniu 1 kwietnia 2015 r. w charakterze pełnomocnika pozwanego.

papug

W trosce o kulturę

Postawa pani mecenas jest zadziwiająca. Dała się poznać, jako prawniczka pouczająca sąd po znalezieniu w aktach luźnych zapisków bez podpisu autora. Jej klient zrobił z tego raban na całą Polskę, o czym donosiły media, i nawet do nas dobijali się dziennikarze TVN-u z gorącymi kamerami. Odmówiliśmy wypowiedzi, albowiem nie jesteśmy spragnieni taniej sławy.
Natomiast mąż pani mecenas, adwokat równie rozpoznawalny w kręgach brzeskiej władzy, jako stały współpracownik Tygodnika Powszechnego, skrytykował wyrok Sądu Okręgowego w Opolu przed którym małżonka broniła ex burmistrza Brzegu w procesie, który dla jej klienta okazał się niekorzystny. W ocenie mecenasa-felietonisty tamto orzeczenie jest przykładem braku „kultury prawnej”, a brak owej kultury to bolączka polskiego wymiaru sprawiedliwości - dowodził - PRZECZYTAJ .

Żal, że jako zdroworozsądkowy felietonista nie pochylił się nad losem dziennikarzy, było nie było - kolegów po piórze, ciąganych po sądach przez zepsutego samorządowca, któremu długo sprawowana władza przewróciła w głowie. Najgorsze, że wyrażając takie opinie staje w jednym szeregu z politykami tłumiącymi obywatelską krytykę i mimowolnie wpisuje się w standardy białoruskie.

 

Pytania, pytania, pytania...

Jak dzisiaj czują się lokalni decydenci, którzy w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu przegrywają kolejne sprawy, jakie wytoczyli brzeżanom? Zapadły już prawomocne wyroki. Ostatnia wiadomość jest niekorzystna dla nas wszystkich, bo ty my - podatnicy - ponosimy koszty sądowego pieniactwa. Nadęta władza ubzdurała, że urażono honor urzędu i postanowiła się sądzić. Starostwo Powiatowe w Brzegu na ten cel wyasygnowało ok. 20 tysięcy złotych, wynagradzając m.in. kancelarię adwokacką, nad którą dzisiaj się pochylamy. Kto teraz odpowie za szastanie publicznym groszem?

 

Pytamy rządzących Brzegiem

1. Czy w naszym mieście brakuje prawników zdolnych obsługiwać brzeskie urzędy?
2. Z jakiego powodu nie chcecie odprawić doradców, którzy uczestniczą w nękaniu Bogu ducha winnych brzeżan?
3. Może najwyższy czas zburzyć układ stworzony przez ludzi, którzy z kretesem przegrali wybory?

 

Cytaty poważne i nieprzypadkowe

”” Nadmierna długość procedury sądowej wywołuje krzywdę moralną, co uzasadnia prawo do zadośćuczynienia – pisze adwokat z Wrocławia Bogdana Słupska-Uczkiewicz.

”” Lekarz zna choroby człowieka, adwokat jego złe działania, a kapłan jego potrzeby - Arthur Schopenhauer.

”” Każdy, chcąc nie chcąc, jest adwokatem swego temperamentu - Stefan Napierski.

 

Pożyteczny dar

Zdolny adwokat jest zdolny do wszystkiego. W imię ratowania podbramkowej sytuacji zdolny jest do wielkich poświęceń. Mecenas wzięty ma zatrzęsienie roboty i w pojedynkę nie wydoli, dlatego musi podpierać się substytutami. Wszystko komplikuje się w momentach, kiedy substytut jest zajęty, a kolejnego zastępstwa nie można załatwić na cito, wtedy należy działać niekonwencjonalnie. Najlepiej byłoby być w wielu miejscach w tym samym czasie. Człowiek jednak się nie rozdwoi, prędzej rozchoruje.

Czymś cudownym jest dar bilokacji, co było udziałem charyzmatyków: Sathya Sai Baby oraz innych hinduistycznych mistrzów duchowych, joginów, świętych katolickich i islamskich fakirów, którzy potrafili znajdować się w dwóch miejscach jednocześnie.

W opisanym przypadku bilokacji zabrakło na czym skorzystały trybunały wrocławskie, okazały się na tyle ważne, że był mus stawienia się tam nawet kosztem nadwyrężenia wizerunku. Rozstrzygnięcie dylematu, dlaczego sąd opolski był mniej ważny - nie nastąpi. Nie podejmujemy się wyjaśnienia. Dlaczego? Żeby się nie pochorować.