foto maja-sontagRekomendujemy książkę Mai Sontag - znakomitą lekturę nie tylko na lato...

 

 

W radiowym eterze lansuje się głównie byle co. Te wszystkie rozgłośnie, z pakietową muzyką graną z komputerów i histerycznymi reklamami byle czego, skłaniają do życia w ciszy, z dala od radioodbiornika. Radia są już podobne w całym świecie. Makdonaldyzacja eteru. Dlatego trzeba czytać...

 

Programem, który jeszcze toleruję jest Trójka, choć i tam działa paru redaktorów, których chętnie odesłałbym na milczącą emeryturę. Absolutną gwiazdą rozgłośni jest Michał Nogaś specjalizujący się w książkach. W epoce rugowania papierowego czytelnictwa, za co obwinia się internet, redaktor ów przybliża trójkosłuchaczom pozycje z "najwyższej półki", co czyni z gracją i entuzjazmem. Z zalewu wydawniczego chłamu wyłuskuje pozycje wyjątkowe, zawsze pełnowartościowe. Michał Nogaś jest moim guru w tym względzie. Jeśli idę do Empiku po książkę, to zawsze za jego zachętą.

 

Dzięki Nogasiowi dowiedziałem się o Mai Sontag, autorce książki: Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy. Nazwisko Sontag zobowiązuje, choć to pewnie przypadek, ale łączenie Mai ze słynną Susan nie jest pozbawione sensu. Obie panie mają zadziorne pióro. Zmarła przed dekadą „ta" Sontag z pewnością nie miałaby nic przeciwko, że ktoś z „jej" nazwiskiem wydaje książkę o niekoniecznie poważnym tytule. Zawsze liczy się wnętrze, w tym przypadku treść i ten, kto w Majubajaniu już się zatopi, nie zatrzyma się aż do "napisów końcowych", którymi autorka wieńczy dzieło. Wszak każdy film w finale ma napisy, a Majubaju jest takim właśnie kinem. Znakomitym. Porywającym. Kolorowym. Od tytułu po The (Happy) End. Zawiera mieszankę wszystkich kinowych stylów. Na seansie Mai można sobie popłakać i pozrywać boki. Jakim cudem? Przytoczmy notkę Michała Nogasia: Po przeczytaniu tej książki będą mieli Państwo tylko jedno marzenie: być jak Maja Sontag. Człowiekiem odważnym, inteligentnym, ale także szalonym, pokręconym i szybkim jak strzała. Z kolei właścicielka urzekającego głosu - Krystyna Czubówna napisała: Żaden „przeczytany" film nie zbliżył mnie do opisywanych miejsc tak jak wędrówka z Mają po kartkach jej książki. Ta podróż mogłaby się dla mnie nie kończyć.


Zabawna jest notka Szymona Majewskiego: Mam sto dziewięćdziesiąt centymetrów i wiem, co znaczy podróżować z takim wzrostem po Boliwii czy Peru. Biegną za tobą dzieci, wytykając palcami, a w lesie jesteś łatwym celem dla tygrysa. Dlatego jestem pełen podziwu dla Mai Sontag, która, mając sto dziewięćdziesiąt cztery centymetry wzrostu, wybrała się w wymarzoną podróż dookoła świata. Taka dziewczyna, odwiedzając kraje, gdzie najwyższy mężczyzna sięga jej do pępka, musi być obdarzona odwagą i poczuciem humoru. Trzecia rzecz to zmysł obserwacji. Z takiej wysokości widzi się świat lepiej i ciekawiej. Jest się takim podróżującym bocianim gniazdem. Szybciej wiesz, gdzie ląd i z której strony atakują. Ta książka to świetna zabawa dla tych, którzy podróżują na kanapie. Otwierasz książkę i zwiedzasz świat na plecach Mai. Jest dowcipnie i mądrze. Daj się wziąć Mai na barana!

 

Ciekawostka z pytajnikiem: jakim sposobem nieznana nikomu wcześniej sądeczanka zdobyła recenzje celebrytów? Bez wątpienia Krystyna Czubówna jest kimś mocno rozpoznawalnym. W którymś z wywiadów Maja wyznaje: a dlaczego miałaby odmówić skoro w telewizji, tym swoim pięknym głosem, tyle mi naoopowiadała o tygrysach, żyrafach i dalekim świecie?

 

majubaju

 

pascal

 

Już wiemy o czym Majubajanie jest. Porywającą relacją z osiemnastomiesięcznej podróży dookoła świata (24 kraje!) odbytej głównie w pojedynkę. Wszystko zaczęło się od bloga, który rozszerzył się do opasłej książki. Za przeniesieniem luźnych zapisków na kartki poważnej pozycji wydawniczej stoi pewnie błogosławieństwo Michała Nogasia. No bo jak interpretować wyznanie Mai na profilu FB: "Bez Trójki i Michała Nogasia to wszystko by się nie wydarzyło, dlatego jeśli miałabym jak na Oscarach pięć sekund i możliwość podziękowania tylko trzem osobom, to byłby to Michał Nogaś, Michał Nogaś i Michał Nogaś".

 

Kim jest Maja Sontag, nasza polska Sontag? Niech odpowie ona sama: Na pewno nie jestem pisarką. Byłam parę tygodni temu u Jarosława Kuźniara, na żółtym pasku TVN24 zobaczyłam - „Maja Sontag, pisarka". Nakryłam się nogami. Czy kucharz, który napisze książkę kucharską, jest pisarzem? Nie. I tak samo jest z blogowaniem. To jest książka blogowa.

 

A więc mamy do czynienia ze skromną sądeczanką, która wybrała się w daleki świat, i na kolejnych stronicach Majubajania ową skromność pięknie widać. Skromną, co nie znaczy nieprzebojową, bo Maja Sontag swoją energią mogłaby obdzielić parę autokarów wypełnionych stonką turystyczną. Wiele sił poświęca na unikanie wytartych szlaków, by zapędzić się w dzicz, choć i tam dostrzega ludzi i ich dobroć. W wyniku zdobytych doświadczeń twierdzi teraz, że 99% ludzi w świecie jest dobrych. Podróżowanie Mai Sontag to tropienie drugiego człowieka zagubionego na peryferiach Ziemi. Przy okazji niejako „zalicza" z turystycznym tłumem cuda świata w rodzaju Machu Picchu. Zniesmaczona stadnym zwiedzaniem, inaczej już podchodzi do innego cudu, a mianowicie zespołu świątyń w Angkor w Kambodży, co miało miejsce w końcówce podróży, a więc po mocnym zahartowaniu. Potrafiła te cuda zobaczyć w swoim niepowtarzalnym stylu. Niejako od plebanii, od miejsc mniej uczęszczanych, a jeżeli już znalazła się w odkarczowanym i dostrojonym do potrzeb leniwych turystów Angkor Watt i tak nie poszła za tłumem.

 

Czy można wytrzymać w osiemnastomiesięcznej podróży? Nie jest łatwo, naszą globtrotterkę ratowały „konwoje humanitarne" a w nich... kabanosy i krówki. Polskie dobra przywożone przez kolejnych towarzyszy podróży, którzy do Mai dołączali. Wzruszający jest moment wspólnego zwiedzania z mamą Brazylii.

 

Czego można w takiej podróży się nauczyć? Maja nauczyła się prosić o pomoc i tę pomoc zawsze dostawała. Zaskakujące? Nie, bo ludzie są przecież dobrzy...
Maja Sontag przekonuje: Podróżowanie "po bandzie" smakuje najlepiej. Podróżowanie jest ważne, ale ważne są powroty. Lubię życie nasze europejskie i polskie.

 

Czy Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy jest wielką literaturą? Dla wyrafinowanych czytelników może i nie, ale skoro stoi za tym sam Michał Nogaś, coś musi być na rzeczy. A zresztą kicham na tych, którym Majubaju nie podejdzie i skwituję popularnym powiedzeniem, które Maja również przytacza: Jeden lubi wąchać róże, drugi woli piwo duże.

 

W hostelach za 5-7$/doba, gdzieś w Kuala Lumpur, Luang Prabang czy Ułan Bator, widywałem samotnych wędrowców, objeżdżających świat w stylu Mai, pochylonych wieczorami nad monitorami laptopów. Może i oni wyklikiwali swoje bajanie o szerokim świecie? Zazdrościłem im wtedy, że moja włóczęga przypadła na stare lata. Sorry, taki mieliśmy klimat. Zdecydowanie nieturystyczny. Dopiero od niedawna świat nam się otworzył.

 

Maja Sontag daje młodym Polakom przykład, jak zwyciężać mamy. Bez kompleksów i z przytupem. Nie chciano jej wierzyć, że jest samotnie podróżującą Polką i brano za Francuzkę lub Holenderkę. Bo w takim Peru czy w Wietnamie Holland i Poland to to samo przecież. Daleka Europa.

 

Marzę żeby takie blogi dominowały w internetowym wysypisku.

 

Maja Sontag - Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy; Wydawnictwo Pascal; data premiery: 2014-04-02

 

Foto z archiwum prywatnego Mai Sontag

 

AAA ljt okragly