l.tomczukJestem ostatnią osobą w Brzegu, która jeszcze pamięta "pakt Huczyńskiego". O istnieniu takiej formacji na progu trzeciej kadencji zapewniał człowiek, który paktowi użyczył nazwiska.

 

Po pakcie została kupka gruzu, a ja, jak ten gapa, w kupkę wciąż wdeptuję. Radni robią krowie oczy, kiedy ich dopytuję o ów byt, a w rzeczywistości niebyt. Ot, byt... - skwitujmy melancholijnie. Wojciech Huczyński został sam i coraz częściej przesiaduje w gabinecie pogrążając się w epistolografii. Pisze list za listem a pomału zaczyna brakować adresatów.
Jak każda telenowela, literacka twórczość ojca miasta większości już się przejadła i trudno się dziwić, że naród zechciał pisarza zobaczyć w realu. Bo częstokroć ciekawsze jest, jak wygląda ten, kto takie cuda wypisuje. Zaharowany epistolograf pokazał swoją ludzkość i wreszcie światu się objawił. Przybył na ostatnią sesję Rady Miejskiej, bo już wypadało, gdyż zaplanowano sprawozdanie z bieżącej działalności burmistrza. Historyczny moment dostrzegł jeden z bystrzejszych radnych, ale nie podziękował za fakt pojawienia się, a przerwanie... strajku. Refleksem błysnął (niczym złotym zębem) przewodniczący Rady odbierając dziękującemu głos, czym zapisze się w annałach samorządności, jako ten, który postawił tamę słownemu sadyzmowi. Sadyzm słowny to brzeski odpowiednik warszawskiej "mowy nienawiści". Ale co tam sprytni radni, co tam przewodniczący-bystrzacha, co tam burmistrz i te ich samorządowe szachy...

tsunamiCzym jest samotność Wojciech Huczyński boleśnie odczuł podczas niedawnej narady w wielkiej Sali Stropowej, w sądną dlań środę 20 lutego o godz. 13.00, kiedy musiał spojrzeć w oczy przedsiębiorców brzeskich, którzy prostym językiem wyłożyli, momentami bardzo ekspresyjnie, swoje pretensje. Spotkanie zostało nagrane a ja odsłuchałem - ufff! - zapis w całości. Gdybym miał lapidarnie ów materiał opisać - znajduję tylko jedno słowo: TSUNAMI. Burmistrz próbował utrzymać się na wezbranej fali, ale wyszło jak zwykle. Taniej byłoby rozdać przybyłym (czterdziestka luda!) wszystkie "listy otwarte" oraz nudne wywiady publikowane w przychylnej gazecinie, gdzie w każdym akapicie stoi: to nie ja, to oni; ja nic nie mogę, prawo nie pozwala; jestem niewinny, winni są wszyscy, ale nie ja...
A więc było stylowo. Spotkanie nie przyniosło oczekiwanych owoców. Ludzie rozeszli się w poczuciu niespełnienia. Całkowity pat. Jak w starej pieśni: mniej niż zero.

Celnym podsumowaniem Narady Liderów (bo tak spotkanie nazwano) był głos Czesława Gabigi, znanego wszystkim biznesmena, który Wojciechowi Huczyńskiemu za wzór postawił Benedykta XVI. Skoro papież może abdykować? Hm... Cóż, nasz burmistrz nie jest jakimś Niemcem.

Napisałem o samotności, ale przecież nie jest aż tak kiepsko. Nic-Nie-Mogący ma przecież wypróbowanego druha, Zygmunta Starego-dziada mianowicie, który trzyma rękę na pulsie i zawsze sponsora przytuli. W ostatnim pawiu, jakiego puścił na łamach szemranego organu, "odkrywa" kandydata na urząd burmistrza z ramienia PO. Ma nim być Grzegorz Chrzanowski. O, tak! Znakomita kandydatura. Człowiek z sukcesami w biznesie, zaprzeczenie tych, których życiowa kariera to niepojęty fenomen. Istny cud, bo mimo intelektualnej nędzy doszli do pieniędzy.

Skoro potencjalnych kandydatów na urząd burmistrza Zygmunt Stary-dziad już pałuje, zacznijmy spekulować i my: kogo dla przeciwwagi szykuje - pardon za wyrażenie - salon brzeski z tymczasową siedzibą na dworcu? Z mojego felietonowego rozumku wynika, że jest to Marek Popowski. Czad, prawda?!
A dlaczego nie? - można zapytać. Oczyszczony przez sądy z zarzutów chłopina, wyznający się na wszystkim, o czym bazgrał do zamęczenia. Tymczasem zarzucił kwerulancką twórczość i kto wie, czy w zaciszu nie kleci już referatu programowego. Domyślam się też kogo dworcowy salon szykuje na wice Popowskiego. Marcina Be... To ten, który zgwałcił eseldowską "Matkę Madzi", nazywając ją elegancko Justyną U. Oto czerwony szyk. Gratulacje!