mogilnicka-nowinyNajbarwniejszą osobą w rodzinie mojej mamy była ciocia Felicja. Urodziła się w Kosowie Poleskim w 1911 roku, jako drugie dziecko dziadków Amelii i Andrzeja Majewskich. Pierworodny ich syn to Edward Majewski, który niestety zginął podczas drugiej wojny światowej.


Dziadkowie mieli pięcioro dzieci, jednak Felicja była oczkiem w głowie ? zwłaszcza dziadka Andrzeja ? do momentu, kiedy dziadek wybrał się z trzema córkami na zakupy, chcąc kupić każdej sukienkę. Moja mama i ciocia Lodzia bardzo szybko znalazły odpowiednie dla siebie kreacje. Felicji nic nie odpowiadało. Mierzyła kilkanaście sukienek i każda była niestosowna. Po paru godzinach zdenerwowany dziadziuś sam wybrał najbrzydszą sukienkę i zapłakaną Felicję zmuszał do jej noszenia przez trzy miesiące. Pewnie była to lekcja pokory, ale oryginałem była całe swoje życie.
Felicja była bardzo ładną dziewczyną. Jako dziewiętnastoletnia panna zakochała się ?na zabój" w przystojnym Leonie Drozdowskim, który ponoć pięknie śpiewał i tańczył. A poza tym był to nicpoń, nierób i hulaka. Nie było sposobu żeby ją odwieść od zamiaru wyjścia za mąż. Leon ? miał brata księdza, który przychodził do dziadków i błagał, żeby tej pięknej dziewczyny nie wydawać za tego drania. Żadne rady, perswazje nie pomogły. W 1930 roku pobrali się, w 1931 roku urodził się ich syn Bohdan Drozdowski, po niedługim czasie małżeństwo rozpadło się, bo nie miało szans przetrwania.
Przez pierwsze lata życia Bohdana wychowywali dziadkowie Majewscy. Przed wybuchem II wojny światowej Bohdan był już z mamą, która pracowała jako kasjerka w Starachowickich Zakładach Samochodowych.
W niedługim czasie zostaje wywieziona na roboty do Niemiec i tam poznała wspaniałego człowieka, którym był Jan Koprowski. Wujek całe swoje życie zauroczony był Felicją, choć była od niego starsza o siedem lat. Sprawdził się w roli ojczyma. Bohdan go uwielbiał. W sumie miał za co, bo to wujek spowodował, że Bohdan otrzymał wykształcenie polonistyczne, mając wspaniały wzorzec w ojczymie, dorównywał mu, a śmiem twierdzić, że go prześcignął.
Z ciocią Felicją wiąże się wiele zabawnych sytuacji opowiadanych w rodzinie. Pierwszą znam z relacji cioci. Pewnego razu mieszkając w Łodzi całą trójką wybrali się do teatru. Sztuka cieszyła się ogromnym powodzeniem i dostali dwa bilety obok siebie, a trzeci w innym sektorze. Rozprowadzający po sali pracownik teatru powiada pani z mężem tu ? wskazując na ciocię i jej syna Bohdana, a pan trzy rzędy dalej. Wujek zaniemówił, ale ciocia była usatysfakcjonowana.

 

m5

Dziadkowie: Amelia i Andrzej Majewscy i ich pięcioro dzieci: (od lewej) Felicja (ur.1911), Edzio (ur. 1909), moja mama Helena (ur. 1912), Lodzia (ur. 1914), Jadwiga (ur. 1921)

 

1Felicja i Jan Niemcy 1944

Felicja i Jan - Niemcy 1944 r.

 


Wyglądała rewelacyjnie młodo, nie tylko miała ładna buzię, ale wspaniałą figurę, gęste, puszyste włosy. Na wszystko umiała zapracować. Bardzo dbała o dom, domowników i siebie. Nigdy nie pracowała zawodowo (z wyjątkiem Starachowic), bo mając czterech synów, miała co robić.
Siała rzeżuchę i młodą zjadała na okrągło ? to miało służyć na włosy. Bursztyn rozdrabniała, zalewała spirytusem i po pół roku nalewką nacierała skronie, przeguby rąk i Bóg wie co jeszcze. Worami przynosiła zbieraną za miastem majową pokrzywę, dokładnie w wannie myła, przekręcała przez maszynkę i piła. Kiedy pokazały się sokowirówki, szklanka soku dla każdego członka rodziny zastępowała zupę itd. itd.
Miała ambicje intelektualne i tego mnie uczyła. Kiedy usłyszała słowo, którego nie znała natychmiast otwierała słownik lub encyklopedię i utrwalała obco brzmiące sformułowanie. Wymagała od siebie i innych poprawności językowej. Prowadziła zajęcia ze studentami, dyskutując na wiele tematów na Uniwersytecie Łódzkim. O jej młodym wyglądzie fama niosła. Pewnego razu byłam świadkiem takiego zdarzenia. Ciocia sprzątała swoje wielkie mieszkanie przy ul. Mickiewicza 8 w Łodzi, a dla wygody wspaniałe włosy spięte w koński ogon. Rozlega się dzwonek u drzwi. Obydwie pędzimy aby otworzyć. W drzwiach stoi młoda dziewczyna i pyta czy trafiła do domu państwa Koprowskich. Zdumiona ciocia zaprasza ją do środka, ale ona wycofuje się i mówi ?dziękuję, chciałam tylko panią zobaczyć." Konsternacja, ale jakże miła dla cioci.
Kiedy w latach 80 tych bywałam w Warszawie służbowo (gdzie od pięciu lat mieszkali wujostwo) zawsze znajdowałam nocleg w ich domu, bo chłopcy poszli swoimi drogami, a przy ulicy Dragonów było cztery pokoje. Pewnego razu wprost spytałam ciocię Felicję co robi, że tak rewelacyjnie wygląda. Odpowiedziała krótko ruch, nie objadanie się, bo to niczemu nie służy. A śmiejąc się mówiła. Wierz, zarówno Jan, jak i nasi synowie kupują mi najdroższe kremy jakie są na rynku, ale to nie o to chodzi.
Wszystkie wyjazdy zagraniczne wujka Jana zaliczała razem z nim i błyszczała. Podobno uwielbiał ją Jarosław Iwaszkiewicz. Miała w jego domu najpiękniejszą zastawę, z której tylko ona miała przywilej picia herbaty. Ubierała się skromnie, a we wszystkim wyglądała imponująco. Przed każdym wyjściem z domu na przyjęcie czy do teatru moczyła waciki w mocnej herbacie, nakładała na oczy i 2 ? 3 godziny leżała. Chłopcy w tym czasie roznosili dom, ale ona była niewzruszona. w 1978 roku przeżyli wujostwo Koprowscy straszną tragedię ? śmierć pierworodnego syna Jacka. Ale i z tego umiała się podnieść. Przeżyli wspólnie 60 lat w zgodzie i harmonii.
Ciocia zmarła w 2011 roku mając pełne 100 lat. Ostatnie lata życia spędziła we Wrocławiu u najmłodszego syna Szymka i jego żony Wiesi (obydwoje plastycy).
Nie żyje już żadna z ciotek, zarówno ze strony mamy jak i ojca. One były dla mnie drogowskazem. Reszty dopełnili wuj Jan i Bohdan. Za wszystko im dziękuję.

 

Zofia Mogilnicka