ogonek andrzej nr1Gdy po raz pierwszy ujrzałem uderzającą wielkością przestrzeń nad salami a pod dachami brzeskiego ratusza do moich nozdrzy dotarł zapach drewna. Bo nawet po wielokrotnych zabiegach zabezpieczania drewna przed szkodnikami, ten zapach był obecny.

 

Moim okiem

 

Oczy natomiast syciły się obrazem belek, krokwi, łat i innych drewnianych elementów konstrukcji, na której zawieszono tysiące czerwonych dachówek. Obecnie przed oczami rozciąga się widok części dachu przykrytej folią chroniącą wnętrze przed opadami i ratuszowej wieży, którą też folią zabezpieczono - widok wywołujący niepokój. Spróbowałem dojść do tego, co spowodowało ten stan rzeczy.
Zaczęło się to jeszcze za rządów poprzedniego burmistrza. W roku 2011 zlecono wykonanie ekspertyzy stanu technicznego dachów i hełmów budynku i wieży ratusza. W ekspertyzie tej w dwóch miejscach określono, że elementy drewniane więźby dachowej wykonane są z drewna modrzewiowego, a ich wilgotność wynosi od 15,3 % do 23,4 %. Jeszcze tego samego roku wykonany został projekt budowlany remontu dachów ratusza, w którym po pierwsze określono, że elementy drewniane wykonano z drewna modrzewiowego, a wilgotność zastosowanego w naprawie nowego drewna nie może przekraczać 12 %. I takie też wymogi zostały umieszczone w dokumentach przetargowych (projekcie budowlanym) w marcu 2016 roku: „7. Zalecenia ogólne 7.1. Użyte do remontu drewno musi być całkowicie suche, sezonowane, (o wilgotności nie przekraczającej 12%).” I tego zapisu dotyczyła jedyna merytoryczna uwaga przyszłego wykonawcy, który pytał: „W załączniku STWiOR- roboty ciesielskie punkt 2.1. Drewno do konstrukcji drewnianej stosuje się drewno modrzewiowe klasy C30 o wilgotności do 12%. Czy Zamawiający, stawiając taki wymóg wziął pod uwagę, iż sezonowanie drewna o wilgotności < 12% trwa od 1 roku do 1,5 roku, a termin wykonania 1 etapu to 15.10.2016r. Proszę o ustosunkowanie się do powyższego zapisu lub o zmianę wymagań dotyczących drewna.” Odpowiedź miasta brzmiała „Zamawiający dopuszcza zastosowanie drewna konstrukcyjnego C30 o wilgotności nie większej niż 15%.” I od tego zaczął się problem. Wykonawca przed przetargiem, jak twierdzi, miał zapewnienie od jakiegoś dostawcy, że takie drewno posiada. Po rozstrzygnięciu przetargu i przystąpieniu do robót, jak twierdzi wykonawca, okazało się, że jest to drewno rozbiórkowe w dodatku częściowo zniszczone przez pasożyty. Inni natomiast potencjalni dostawcy twierdzili, że drewna o takiej wilgotności nie posiadają, mogą ewentualnie je sztucznie dosuszyć, nie gwarantując jednak, że po tej operacji zachowane zostaną właściwe parametry wytrzymałościowe i geometryczne, czyli operacja ta musiałaby odbywać się na ryzyko wykonawcy. W związku z tym wykonawca zaproponował zmianę harmonogramu wykonania prac, tak by uzyskać czas niezbędny do pozyskania drewna. Miasto natomiast w związku z grożącą w przypadku niedotrzymania terminów robót utratą 200.000 zł dofinansowania remontu z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zrezygnowało z tych pieniędzy, by nie zablokować sobie takiej możliwości na trzy kolejne lata. Przez kilka miesięcy trwała wymiana korespondencji pomiędzy stronami umowy. Wykonawca proponował kolejne zmiany dotyczące wilgotności drewna, miasto trwało przy swoich wymogach. Aż nadeszła jesień i odkryte dach i wieża ratusza zostały zabezpieczone folią. Można byłoby się spodziewać, że nadchodzące miesiące zimowe spowodują dogadanie się stron. Stało się jednak inaczej.
W drugiej połowie listopada miasto wezwało wykonawcę, by potwierdził wykonanie w terminie do 15 października 2017 roku robót z użyciem drewna modrzewiowego o wymaganych przez miasto parametrach, dodatkowo żądając przedstawienia dowodu potwierdzającego zakup tegoż drewna. Tu jednak okazało się, iż trafiła kosa na kamień. Otóż jeszcze w lipcu ubiegłego roku Wojewódzki Konserwator Zabytków zlecił dendrochronologowi (specjalizacja polegająca na określeniu dat ścięcia drzew) wykonanie ekspertyzy pozwalającej określić w jakich latach nastąpiło wykonanie istniejącej więźby dachowej oraz drewnianych konstrukcji wieży ratusza. Ekspertyza została wykonana w październiku. Jej wynik to datowanie konstrukcji więźby dachowej na lata 1569 – 1571, a konstrukcji wieży na lata 1575 – 1576. Ciekawsze jeszcze jednak jest to, że pobrane przez dendrochronologa próbki więźby dachowej to drewno sosnowe, natomiast w konstrukcji wieży obecne są sosna, świerk i dąb. Zdaniem wykonawcy, który ma za sobą 40 lat doświadczeń w remontach obiektów zabytkowych – w tym zamek Lubomirskich i Potockich w Łańcucie, pałac króla Jana III Sobieskiego w Wilanowie i zamek Książ – zastosowanie innego gatunku drewna do zastąpienia bądź naprawy istniejącej konstrukcji nie jest praktykowane, a priorytetem jest zachowanie możliwie jak najwięcej oryginalnych elementów istniejącej konstrukcji. Wobec takiego zatem dictum miasta zdecydował się na odstąpienie od umowy. Miasto nie uznało tegoż odstąpienia i stwierdziło, że to ono odstępuje od umowy z winy wykonawcy, żądając od niego zapłaty kary umownej w wysokości 10 % kwoty umowy brutto. Odpowiedzią wykonawcy było podtrzymanie swojej wcześniejszej decyzji i żądanie kary umownej w tej samej wysokości. Co więcej wykonawca zdecydował się powiadomić Generalnego Konserwatora Zabytków i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, że podtrzymywanie przez miasto wymogu zastosowania drewna modrzewiowego jest de facto niszczeniem zabytku.
Patrząc moim okiem mamy tutaj sytuację kuriozalną. Wykonawca przez niewykonanie określonych w przetargu prac spowodował zachowanie zabytku w dotychczasowym stanie. Miasto z tegoż powodu miast go za to nagrodzić chce wykonawcę ukarać. Rodzi się następne pytanie: czy ogłaszając kolejny przetarg miasto nadal będzie żądać zastosowania drewna modrzewiowego o wilgotności 12 a może 15 procent, co jest praktycznie nieosiągalne w krótkim czasie pomiędzy wytypowaniem elementu do wymiany a terminem jego wymiany i czy projekt budowlany z takim zapisem uzyska akceptację Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków? Bo przecież istota tego wymogu to nie tylko procent wilgotności ale też gatunek drzewa, z którego drewno konstrukcyjne ma pochodzić. A może projektant i rzeczoznawcy wykonujący ekspertyzę z roku 2011 potrafią dowieść, że omylił się autor ekspertyzy dendrochronologicznej z 2016 roku? Ważne jest także następne pytanie: czy praktycznie raczej nieunikniony spór sądowy miasta z wykonawcą nie doprowadzi do sytuacji znanej nam z ulicy Reja, gdy aresztowana jako dowód rzeczowy ulica chyba z sześć lat stała nieużytkowana. Można się spodziewać, że w tym przypadku może być podobnie. Tylko czy dach i wieża ratusza bez dalszego uszczerbku to zniosą? Sądzę, iż wątpię. Zwłaszcza, gdy spojrzę na wieżę ratusza od strony ulicy Reja, gdzie wielka plama wilgotnego tynku wisi jak miecz Damoklesa nad zegarową tarczą. I jako moją uwagę do burmistrza napiszę tylko, że chyba lepiej jednak być odważnym i załatwić spór polubownie. A do twórców prawa samorządowego apel, by w swoich ostrych wymaganiach dotyczących samorządowych pieniędzy i przetargów umieścili „czytelną” furtkę by można było wyjść z takiej sytuacji patowej z korzyścią dla zabytku a nie wąsko pojmowanego interesu finansowego miasta.
A jaki związek ma mieć modrzew z ulicą Mikołaja Reja? Otóż datowanie przez dendrochronologa pierwszej możliwej ścinki drewna na więźbę dachową to lata 1568/1569, a 1569 to rok śmierci ojca polskiej literatury Mikołaja Reja. I oby tylko taki, a nie inny związek jak wspomniany wyżej areszt ulicy Reja między modrzewiem a Rejem pozostał. Bo to właśnie Mikołaj Rej zauważył, że własny język mamy i w nim porozumiewać się winniśmy.

 

Andrzej Ogonek