a boberskiNie spodziewałem się tego. Jest jednak ktoś w powiecie, kto przejmuje się interpunkcją bardziej niż ja, kto innych łaje i potrąca, harcuje na tym polu, nawet ośmiela się zaczepiać i postponować największy powiatowy autorytet w tej dziedzinie.

 

To czynownica od kultury z brzeskiego magistratu. Rzeczywiście dość biegła w interpunkcji. Na czwórkę z plusem, czasem na piątkę z minusem. Pamiętam jej teksty redagowane dla burmistrza w czasie kampanii wyborczej i poza kampanią - byłem pod wrażeniem. Ta interpunkcja zresztą zdradza ją jako autorkę anonimowych postów na Tomczukowym portalu. Nie pomyślała "przebojowa felietonistka", że każdy człowiek ma jedyną, sobie właściwą interpunkcję. Powtarzające się, konsekwentnie te same błędy, staranność, poprawność, ale z charakterystycznymi odchyleniami, drobnymi usterkami, dla sokolego redaktorskiego oka wszakże dobrze widocznymi, perfekcja, ale z upodobaniem do na przykład myślników w zdaniach eliptycznych albo wielokropków, przeróżne nawyki, przyzwyczajenia tworzą interpunkcyjne "linie papilarne", które pozwalają odróżnić, a czasem zidentyfikować piszących, zedrzeć z nich zasłonę anonimowości-bezkarności - jeśli się dysponuje materiałem porównawczym. Mógłbym pracować w policji, gdyby powołano wydział do tropienia przestępców za pomocą analizy śladów interpunkcyjnych.

 

Zawsze starałem się tę sprawę obracać w groteskę, mieszając w niej powagę z żartem. Nie wszyscy to rozumieją. Nie wiem, jakie procesy myślowe fermentują w głowach magistrackich urzędniczek. Wszak to tylko interpunkcja, nie ma o co kruszyć kopii, z tego się nie strzela, tym się nie jeździ, nie lata, nie ma ona wpływu na to, czy zderzymy się z brzozą, czy nie, czy zginiemy, czy ocalejemy na bezludnej wyspie. Interpunkcją nawet kranu nie naprawimy. A jednak... O wszystkim da się pisać sub specie aeternitatis. Nawet o interpunkcji. Błahe, śmieszne, dziwaczne a podniosłe w formie, razem - groteskowe. I nagle następuje wolta - to, co błahe, wskazywać nam zaczyna to, co już błahe nie jest. Tak pisze, tak widzi świat Józef Kołobrzeski. Z jego apokryfów i wyznań wybrałem passus, właściwie jedno monstrualne zdanie, pod którym podpisuję się obiema rękami. Oddajmy mu zatem głos.

 

- ...Kiedy zwracałem wam uwagę na interpunkcję, do której mieliście nonszalancki stosunek, aby was przekonać, jak przecinki są ważne, jak są ściśle związane ze składnią, a więc z myśleniem, formułowaniem myśli, komponowaniem melodii fraz i łączeniem ich w większe struktury "muzyczne", jak precyzyjna, logiczna i uporządkowana jest polska interpunkcja, zachowująca jednak pewien margines swobody, rzekłbym - artystycznej, która tej precyzji również służy, i jak z tą składnią interpunkcja jest zgrana, zrośnięta, jak ją odzwierciedla, jak dobrze się tej interpunkcji nauczyć, między innymi przez analizę zdań złożonych, parataksy, hipotaksy, i potem jak miło biegle się nią posługiwać i rozpędzać myśli w zdaniach długich a chyżych, i pędzić nimi bez tchu po składniowo-interpunkcyjnych torach, trakcjach, i wyprowadzać pewnie i bezpiecznie te myśli-zdania na wirażach sensu, i tak dalej toczyć się tymi składami słów ciągniętych przez orzeczenia, w gorączce niecierpliwej, po przecinkach przyśpieszających, średnikach nieco spowalniających, rozpędzać tak, tak rozpędzać te myśli i siebie razem z nimi, aby raptem je przyhamowywać ostro, spowalniać, uspokajać, kropkami wyciszać albo kazać im eksplodować w zdaniach krótkich, prostych a trafiających w sedno, i zatrzymywać wreszcie na końcu wieńczącym dzieło, ale tak, żeby wszystkim się zdawało, że one dalej pędzą, toczą się rytmicznie, a to tylko echo... albo inaczej, mając tej interpunkcji świadomość, wcale się nią nie posługiwać, bo te przecinki i tak tam w zdaniach, jeśli dobrze skonstruowanych, będą, niewidzialne, fatalnie natomiast posługiwać się interpunkcją błędnie, byle jak, niekonsekwentnie, raz tak, raz siak, psując tekst, zakłócając jego sens, jego ład, jego graficzną urodę, więc - powiadałem wam w swych kazaniach interpunkcyjnych - albo perfekcyjnie znakami przestankowymi władajcie, i do tego nade wszystko zachęcałem, albo, od biedy, zrezygnujcie z nich zupełnie - mówiłem - po różewiczowsku piszcie, nie tylko w wierszu, ale i w prozie; no i cóż, przyznawałem się wam do interpunkcyjnej megalomanii mojej, nieomylności, finezji, wirtuozerii w tym zuchwałym rzemiośle, mistrzowskiej brawury, do - co tu dużo mówić - solipsyzmu interpunkcyjnego najostateczniejszej wyroczni, jaką się stałem, z prawem do egzekwowania praw, stanowienia praw i zawieszania praw, i tłumaczenia wszelkich zawiłości, i tłumaczyłem się przed wami, że chciałbym, aby moje życie było tak uporządkowane, jak uporządkowana jest moja interpunkcja, patronująca mojemu myśleniu, bo w tych nielicznych kwestiach, w których się wypowiadam, obwarowany jakby w Okopach Świętej Trójcy swego myślenia, swoich pojęć o świecie, staram się mieć wszystko przemyślane do ostatniego przecinka (ale przecie, na Boga, w którego nie wierzę!, i szympans czasem spadnie z drzewa, i Ronaldo czasem nie strzeli karnego, i mnie czasem zdarzy się rzecz nieprawdopodobna, ale możliwa ? zgubić przecinek albo wstawić go tam, gdzie nie trzeba!), o, jak silne jest we mnie pragnienie ładu, harmonii, nie utopijnego, nieludzkiego porządku, czy rozpasanego ordnungu, Reichstagu, który ma nas przytłoczyć, przygwoździć maluczkich do ziemi, tylko ludzkiego ładu, ludzkiej harmonii, ludzkiej doskonałości, doskonałego umiaru warszawskiego Wilanowa i kościoła Piotra i Pawła w Krakowie, szlachetnego królestwa i szlachetnej republiki!... kiedy więc tak, redaktor prawie naczelny, zagrzebany w literkach, nauczałem i głosiłem w heroicznym i komicznym zapale owych prawideł interpunkcyjnych chwałę, ku zbawieniu, ku doskonałości waszej i naszej - bawiło was to jak jasna cholera!..."