a boberskiSą katastrofiści, którzy wieszczą, że świat zginie bez literatury. Nie zginie. Świat bez literatury nie zginie, będzie tylko światem bez literatury. Kowalski będzie żył bez książek, nie będzie ich ani czytał, ani kupował, ani w domu posiadał, i będzie mu z tym dobrze. Biblioteka Babel zmurszeje, rozsypie się, a ludzie będą omijali jej pozostałości jak zdechłą kurę.

A garstka odszczepieńców, wyznawców słowa, najwierniejszych z wiernych, będzie - jak przepowiadał pół serio, pół żartobliwie Lem - czytała księgi w katakumbach, i to szeptem. Chociaż nie musi być aż tak źle. W tym punkcie - z katakumbami - wyjątkowo nie zgodzę się z Mistrzem. Historia ludzkości to jest historia przypływów i odpływów, wzlotów i upadków, raz jest lepiej, raz gorzej. Nigdy nie jest tak, że jak coś spada na pysk, to będzie tak spadać i spadać, do zera. Zawsze kiedyś tendencja się odwraca. I podobnie będzie z czytelnictwem. Moda na czytelnictwo nastanie, prędzej czy później, a wraz z nią dobrobyt nasz - tych, którzy dożyją oczywiście. Nastanie czas niepiszących, a czujących co inni piszą Rachel ("pan to pisze, ja to czuję"), panien rozczytanych, nieco nawiedzonych, po młodopolsku egzaltowanych, ale pożytecznych. Bardzo pożyteczne są te Rachele - podpora literatury! Pociecha literatów! Ech, miło jest sobie tak pomarzyć!

 

Zanim jednak to nastąpi, zanim te Rachele się urodzą, zanim dorosną - niech żyje Szpilka! Artur Szpilka! Niech rośnie w siłę! Niech zwycięża na ringu! Co ja tutaj piszę?! Co ja gadam?! Co ma jedno z drugim wspólnego?! - zapytacie. Ma - i to dużo. Szpilka to nie tylko nadzieja polskiego boksu, Szpilka to także nadzieja polskiego czytelnictwa, a co za tym idzie ? literatury, księgarstwa, edytorstwa, wszystkich nas, pracujących w literkach, z literkami, wokół literek. Mamy problem fundamentalny. Jak zachęcać do czytania? Jak promować czytelnictwo? Kto ma zachęcać do czytania? Kto ma promować czytelnictwo? No przecież że nie ktoś taki jak ja, Chudy Literat! Ja mogę tylko zniechęcać. Mnie matki mogą dzieciom palcami pokazywać ku przestrodze, jeśli nie chcą, żeby ich pociechy zatruwały sobie głowy literaturą. Nie idźcie, dzieci kochane, tą drogą, nie idźcie! Ani pani uczycielka w szkole z natury rzeczy do tego się nie nadaje, by czytelnictwem zarażać i literaturę propagować. Szpilka, Kliczko, pięściarze - to są właściwe osoby, właściwi bohaterowie promocyjnej akcji. Wydawnictwa powinny ich zatrudnić, zorganizować kampanie reklamowe z ich udziałem, uczynić z nich swoje twarze. Bo tylko ludzie odnoszący sukcesy, ogromne sukcesy, i niekoniecznie w literaturze, lepiej w sporcie, mogą być ambasadorami czytelnictwa. Tacy jak Szpilka, który w więzieniu, gdzie trafił za bójkę, polubił czytanie. Polubił czytanie, które wcześniej, jako uczeń, miał za nic. W więzieniu przeczytał Potop i zachwycił się tą książką, co bardzo mu się chwali, a w postaci Kmicica odnalazł siebie, obaj kiedyś nabroili, i tak jak Kmicic, nawrócony i odrodzony Szpilka chce teraz zostać narodowym bohaterem, i proszę bardzo: od tamtej pory dużo czyta, trenuje, walczy i czyta. Tylko ludzie sukcesu mogą tutaj coś zdziałać. Tacy jak doktor filozofii Witalij Kliczko, którego ulubioną książką - jeśli się nie mylę, jeśli dobrze pamiętam - jest Faust. Mistrzostwo świata w wadze ciężkiej, tyle razy obronione, i doktorat z filozofii - to nie w kij dmuchał! Tylko tacy ludzie mogą zachęcić młodych i starszych do czytania, pobudzić modę na czytanie, nawet czytelniczy snobizm rozpętać.

 

Jak zachęcać, jak przekonywać, że z tego może być zysk... Może takim przykładem? W filmie Okruchy dnia Antony Hopkins gra sługę doskonałego. Nienaganne maniery, kodeks honorowy, dyskrecja, lojalność, sumienność. Relikt feudalnego idealizmu. Trochę jak rycerz średniowiecznej Europy, trochę jak samuraj, trochę jak nasz Gerwazy, strażnik rodowej dumy domu Horeszków, tylko że nie taki raptus, człowiek raczej spokojny, chłodny i powściągliwy gentleman. Jest przełożonym licznej służby w pałacu angielskiego arystokraty, człowiekiem, który całe życie podporządkował pracy i dążeniu do doskonałości w swym zawodzie, wyrzekł się życia osobistego. Służąc wiernie i do końca swemu pracodawcy, który nie ustrzegł się życiowych i politycznych błędów, nie uchybia w niczym własnej godności. Przechodząc do sedna: jest w tym filmie wspaniała scena, po zobaczeniu której myślimy, że "tędy właśnie droga", że w tym szaleństwie jest metoda. "Przyłapany" przez podwładną i przyjaciółkę na czytaniu książki, bohater tłumaczy się, że lubi w wolnych chwilach czytać powieści, aby wzbogacić swoje słownictwo i przez to jeszcze lepiej wykonywać swoje obowiązki zarządcy pałacu, który wiele spraw musi nie inaczej jak werbalnie relacjonować dziedzicowi. Myślę, że nasz Szpilka by to zrozumiał. Nie wykluczam, że miał mentora, który mu podpowiedział: lubisz czytać - to świetnie, czytaj jak najwięcej, w każdej wolnej chwili, wzbogacaj słownictwo, frazeologię, składnię, to ci się przyda, wypowiadasz się, udzielasz wywiadów, będziesz w tym coraz lepszy, ludzie będą cię szanowali.

 

Dlaczego w szkołach nie zachęca się chłopców do czytania książek w podobny albo jeszcze bardziej przekonujący, dosadny sposób? Panowie, po co się pisze, po co się tworzy, po co się czyta? Kawa na ławę, powiedzmy sobie szczerze i otwarcie. Pomijając samą radość czytania i pisania, tworzenia i odtwarzania, konkretyzowania i rozumienia. Po to się pisze, po to się tworzy, po to się czyta, ażeby lepiej ściemniać panienki! Ażeby zaimponować dziewczętom: swoim oczytaniem, słownictwem, wiedzą o świecie, wyobraźnią, stylem pisania i mówienia. I to jest cel wielce szlachetny. Pewnie, nic nie zastąpi muskulatury, wyrzeźbionej na siłowni, w czasach kiedy tak się na to zwraca wagę. Muskulatura i inne atrybuty fizyczne są ważniejsze, nie ma się co oszukiwać. Ale oczytanie może przechylić szalę na waszą korzyść. Z dwóch facetów o porównywalnych warunkach fizycznych dziewczę, nawet jeśli jest głupiutkie, wybierze tego, który potrafi mądrze, ciekawie, elokwentnie i dowcipnie o czymś nawijać, słowem wirtuozowsko czarować, literaturą uwodzić. Czytanie dobrej literatury to jest męska rzecz, panowie, na równi z walką i pracą, nie dla ciamajdów. Ale kto ma takich życiowych nauk i porad poufnych udzielać?! Uczycielki od polskiego w słusznym wieku?!